środa, 29 czerwca 2011

"Seks - Poradnik Praktyczny" Polityka i Mezalians polityczny

Polityka - O związkach polityki i polityków z seksem nic tu nie przeczytacie. To nie tabloid, a poradnik przeznaczony dla zwykłych ludzi, którzy poza ogólnie znanymi cechami płciowymi mają również ostro nakreślone preferencje polityczne.
Miękkie politycznie kluchy żadnych porad w tej akurat dziedzinie nie potrzebują. Włażą na siebie wzajemnie i po prostu się cieszą, o ile jest z czego.
Jeśli nie ma się czym radować, ni uwznioślać, piją zimną wodę lub ziółka i szukają dalej, lepiej i głębiej.


Mezalians polityczny- W dawnych czasach, a i w obecnych (Pożal się Boże) występuje pojęcie “mezaliansu” Chodzi w skrócie o to, że różnice majątkowe i “urodzenia” powodują kłopoty tak duże, że sensowny związek ludzi z dołu i z góry drabiny społecznej nie jest możliwy, poza podglądaniem co tam dzisiejsza telewizyjna panna celebrytka miewa chętnie pod spódniczką, za przykładem bobra, ale to załatwiają media.

Nie od rzeczy jest wspomnieć, że niegdyś różnice społeczne ciągnęły to za sobą także trudne do przezwyciężenia różnice intelektualne, wyrażające się prostacko w fakcie, że jeden z partnerów był analfabetą, podczas gdy drugi czytał i pisał, w porywach, a nawet po francusku.

Owszem, parobek mógł skutecznie “wydymać” pannę dziedziczkę a panicz przeorać pannę służącą, czego efekty obserwujemy do dzisiaj na scenie politycznej, gdzie nagle zalęgło się mnóstwo hrabiów marnej konduity, ale o jakość politycznej konwersacji przy takich okazjach dbało niewielu.

Wówczas stosunkowo łatwo było kiedyś odróżnić te “sfery” i fakt, że panna służąca popierała socjalistów, parobek partię ludową, panicz był wyznawcą Darwinizmu a panienka była poza pupą, radykalną konserwatystką niewiele zmieniał.

Obecna sytuacja jest trudna i poważna. Raz, że większość ludzi jest praktycznymi, dumnymi z tego faktu analfabetami, a dwa, że prawie wszyscy konsumują tę samą papkę, uchodzącą obecnie za kulturę.

Ubierają się podobnie i praktycznie zanikły różnice w sposobie wysławiania się panienek i parobków.
Jest jeszcze gorzej! Do tego tygla dolano jako jedną z cech płciowych, poglądy polityczne, co realnie cofa nas w lata pięćdziesiąte, ale wtedy były chociaż czerwone krawaty!

Dożyliśmy takich czasów, że praktycznie nic człowieka nie chroni, nie dość, że przed seksem z przeciwnikiem politycznym, ale także, poza refleksem, kalendarzem babuni, pigułką czy kawałkiem gumy, przed pomnożeniem wrażego plemienia.

Jeśli Polaków dzieli polityka, dzieli także spółkujące pary i jest to smutna rzeczywistość, nie żadne widzimisie autora.

Przesadzam?

Nawet ja, choć nowomodny jak diabeł, nie jestem aż tak perwersyjny by kochać się z kobietą, która lubi i ceni, na przykład Stefana Niesiołowskiego, a chętnie wierzę, że zwolennicy ( czki ) tego Pana niechętnie bawiliby się “w doktora” pod portretem JarKacza, gdzie na półeczce obok kwiatków, płonąca świeczka, a dla PSL - ogarek.

Nie każdy zaś, jest tak asertywny by wypytywać partnera przed pierwszym pocałunkiem czy stosunkiem seksualnym o jego przekonania polityczne. To, przyznacie, jest trochę głupie.

Dlatego, w kolejnych odcinkach, każdy przytomny, który się z nimi zapozna, dowie się, jak łatwo i bez zbędnego obciachu rozróżnić na pierwszej randce prawdziwych fanów i i jeszcze groźniejsze fanki: PO, PiS, SLD, PSL i PJN.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Radek pisze do Pana Boga

W pierwszych słowach mojego listu uprzejmie donosze, ze czuję się dobrze, czego i Panu, panie Boże życzę, razem z premierem Tuskiem i całym naszym Rządem!
Jednakowoż w związku z mętną odpowiedzią jaką otrzymaliśmy albo i nie otrzymaliśmy z Watykanu, muszę zaznaczyć, że nasz Rząd, który rozsierdza się właśnie na terenie jakiejś tam Polski, nie popuści, a nawet jeśli popuści, z góry ostrzega, że założył sobie tak wiele pampersów, że publiczność tak czy tak nie ujrzy efektu.
Drogi Panie! ....
....
- Czego mnie Donek szarpiesz?
- Do Boga piszesz ośle, "Drogi Panie" ? Oszalałeś?
- Przecież nie napiszę...Ej, Ty!
- Co to w ogóle za kretyński pomysł pisać do Pana Boga? Chcesz to wysłać przez Benedykta?
- Nie, normalnie...priorytetem! Inne opcje zawiodły a nawet zwiodły nas na manowce
- Znasz adres?
- Bronek mi powiedział na ucho...
- Dżizas, To nie to samo! Tak tylko mówimy, że to jest nasz Bóg, ale to, cholera nie to samo!
- A mówią, że jest wszecmocny, bo ma gaz i w ogóle....
Donek na stronie: - Z kim ja musze pracować! O, już znaczek ślini! - Raaadek!

PiS - Oczy szeroko otwarte

Napisałem tekst o słabości polityki kadrowej w Prawie i Sprawiedliwości. Nic odkrywczego, efekty tej polityki każdy może sobie dowolnie oglądać, słuchać i czytać.
Freeman w komentarzu pod tekstem Libickiego zapytał, jak w takiej sytuacji można zagłosować na PiS, które w domyśle wypromowało kogoś takiego jak pan Libicki? Gdzieś indziej Ufka narzeka, że brak komunikacji “dół - góra” jest przyczyną takich ekscesów. Pisałem o tym sto razy i nawet nie chce mi się linkować do tych tekstów.

Skasowałem tekst o słabości polityki kadrowej Prawa i Sprawiedliwości. Nie z lęku przed epitetami czy pochwałami przeciwników politycznych, które są w blogosferze czymś na kształt pocałunku Almanzora, a z takiego powodu, że przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

Nigdy nie ukrywałem, że jestem zwolennikiem ordynacji większościowej, ponieważ nie mogę ścierpieć hołoty wędrującej w polityce za umocowanymi na naszej scenie politycznej, partiami.

Ordynacja większościowa nie ma szans, dopóki partie polityczne obecne w sejmie są sędziami we własnej sprawie.

Cóż, wydaje się, że trzeba bezradnie rozłożyć ręce i z respektem, połączonym z politowaniem, przyglądać się coraz bardziej osamotnionemu profesorowi Jerzemu Przystawie.

Nie, kochani moi!

Moja propozycja dotyczy PiS, ponieważ mam zamiar głosować w najbliższych wyborach na Prawo i Sprawiedliwość i dlatego zwracam się do zwolenników akurat tej partii.

Na listach PiS pojawią się zapewne następcy Kamińszczaka, Libicczaka, Migalszczaka czy innej Kluziokopedii.

Czy wy klawiatur nie macie, Panie i Panowie blogerzy und komentatorzy? Politycy wszechopcji zanurzają się w blogosferze niczym żeliwne kule pierwszych batyskafów, a my tu delfinami, rekinami czy nawet ławicami sprytnych sardeli jesteśmy.
Oni, w najlepszym wypadku bywają starodawnymi nurkami, obciążonymi ołowiem zależności, rurami dostarczającymi tlen finansów wprost z partyjnej łodzi a my ryby latające i dzielne wieloryby.
To my jesteśmy u siebie, internet jest naszym oceanem, nie ich!

Nie mamy szans na komunikację “dół - góra” ani na JOW-y?
Nic nie szkodzi!

Zróbmy wreszcie coś sami, nie oglądając się na politycznych celebrytów, polityczne niańki czy nawet na szefa kadr. Niedługo pojawią się listy wyborcze w okręgach.

Recenzujmy
Polecajmy wartościowych kandydatów
Gońmy spadochroniarzy i karierowiczów
Łobuzom i obrotowym cwaniakom kopa!

Mamy do dyspozycji platformy blogowe, twittera i inne tam “fejsbuki”

Jeżeli przepchniemy we właściwą stronę pięć procent - zwyciężymy! To będzie nasza internetowa broń.

Na razie, czekając na odzew tych, którym nudzi się narzekanie na kadrową nieudolność partii, którą popierają, proponuję głębokie przemyślenie mojej propozycji.

piątek, 24 czerwca 2011

Zaszczuć księdza? O cholera!

Odkąd zniknął ze strony głównej portret nadobnego Leszka Millera chętniej zaglądam na Salon24 a zaglądając natknąłem się pięć czy sześć razy na identyczny tytuł “Zaszczuć księdza”Zdziwiłem się, ponieważ jest to parafraza tytułu głupawego filmu pani Agnieszki Holland o męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki “Zabić księdza”

Sprawdziłem, że jako pierwszy wystąpił z tym tytułem na łamach “Naszego Dziennika” Piotr Falkowski prezentując bardzo mętny tekścior, z którego co prawda wynika, że księdza atakują łajdusy, co może jest zbliżone do prawdy ( Kamińszczak!) ale nijak nie wynosi o. Rydzyka na ołtarze.

Trzeba być nieźle trąconym w ucho za młodu, by biznesowe kłopoty o. Rydzyka choć pośrednio przyrównywać do męczeństwa księdza Popiełuszki.

To, że Radio Maryja jest biznesowym odbiciem sekty z Czerskiej, każdy przytomny powinien wiedzieć od lat. Rydzyk “błakający” o Polsce jako państwie totalitarnym jest odbiciem, żeby daleko nie szukać, wyczynów śp. Bronisława Geremka, który jako stary mlaskacz i straszydło rej wodził w tymże Parlamencie Europejskim za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Naprawdę, nie macie się ludzie czym zajmować?
Co to w ogóle ma być?

Stosunek do o. Rydzyka ma być wyznacznikiem prawicowej prawowierności?
Ani on, ani jego radio czy inne dzieła niewiele mnie obchodzą w kontekście politycznym, zupełnie jak dzieła Agory czy innych ITI und Polsatu. ( chętnie wierzę, że fundacje tych firm robią wiele dobrych prac charytatynych )

Dziwię się jedynie postawie prawicowych publicystów und blogerów, a przede wszystkim niektórych polityków PiS dla których o. Rydzyk jest tarczą czy nawet ostatnim obrońcą zasad, a przy okazji prześladowanym przez reżim zakonnikiem.

Nie zauważają, że dając się ponosić emocjom stają się zakładnikami naszego sprytnego bohatera.

Bo jak nie zrobicie tego czy owego, to nie poprę!

Nie zauważają, że starannie szacując elektorat, który może przynieść RM, oddalają szanse na pozyskanie innych wyborców, choćby takich, którzy mają akurat w nosie o. Rydzyka i jego odwierty, albo takich, których razi śmieszna próba robienia z niego męczennika.

Niewiele może pomóc fakt, że ich antagonistami w tym dziwacznym sporze są akurat wyjątkowe łajduski.

To będzie koniec Prawa i Sprawiedliwości jeśli wpływ na jego działania, na decyzje Jarosława Kaczyńskiego będzie miało radio o. Rydzyka czy redakcja szanownej Gazety Polskiej - Nie dla psa kiełbasa!

W którymś z opublikowanych w S24 tekstów, jakiś autor - dobrodziej, porównał o.Rydzyka z księdzem Tadeuszem-Isakowiczem Zaleskim. O tempora, o mores!

Nic nie mam do Radio Maryja ani do o. Rydzyka, i chętnie wierzę jego chwalcom, że znakomicie służy ludziom starszym, samotnym i potrzebującym pomocy, także tak oczywistej jak wspólna modlitwa.

Ale, kochani moi, gdzie z tym do polityki?

poniedziałek, 20 czerwca 2011

List do fanów PiS zgrupowanych w S24

W pierwszych słowach mojego listu uprzejmie donoszę, że nie jestem homoseksualistą, esbekiem, koniunkturalistą, alkoholikiem, narkomanem, wyborcą PO, bełkoczącym w TVN łysym facetem, kobietą, młodym, wykształconym z wielkiego miasta, zamuleńcem, a także, pewnie ze względu na wiek, nie zostałem jeszcze dotknięty starczą demencją.
Co do oskarżeń o głupotę, debilizm i bycie miernotą, nie mogę wyrokować, ponieważ nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie.
Jedno jest pewne. Obecnie jestem wyborcą Prawa i Sprawiedliwości!

Zobaczcie jakie to są delikatne sprawy. Gdybym na tym akapicie zakończył tekst, byłoby bardzo zabawnie.

Niestety, jeszcze dwie uwagi.

Pierwsza jest taka, że myli się Wam, mili moi, kolejność spraw. To mnie, kusić ma partia polityczna, ponieważ mój głos powoduje, że pomysły polityczne i gospodarcze jakie proponuje PiS będą, lub nie będą miały szansę na realizację. I nigdy, przenigdy, przynajmniej w moim przypadku nie będzie odwrotnie. Wolni, wyszczekani, żyjący za pieniądze podatników ludzie niech mi się nie prezentują jako obrońcy ostatniego szańca, bo to jest śmiech i szydera.

Prawdę powiedziawszy mnie kusić nie trzeba, ponieważ już zadeklarowałem swoje poparcie, ale ja to nie miliony, tylko jeden, dziwnie skromny człowiek. Swoją drogą, moje poparcie w 90% dotyczy JarKacza a reszta działaczy i działaczuniuniów, niech lepiej pozostanie milczeniem.

Druga sprawa dotyczy przekazu. Komentatorzy mojego wczorajszego tekstu, pouczali mnie, że media, głownie chodzi tu o media elektroniczne, są stronnicze i skrajnie nieprzychylne Prawu i Sprawiedliwości. Zupełnie tak, jakbym ja i moi adwersarze narodzili się wczoraj. Rodzi się pytanie:

- Macie lepsze “na składzie”?

Tak, Pani w czerwonym powiedziała “internet”! Przyjmuję panią do roboty! Brawo!

Proszę się nie ekscytować. Polityczna rola blogerów i komentatorów w kształtowaniu politycznej rzeczywistości jest obecnie mniej niż niewielka. Piszę teraz o necie jako o linii przekazującej informacje i propagandę partyjną. Panu Kaczyńskiemu wystarczy tekst ( wywiad ) choćby na S24 i tak czy tak dotrze przez “przekaziory” do telewizyjnej publiczności. Był już precedens.

Stąd moje wczorajsze pretensje.

Wystarczyło opublikować kilka dni temu tekst, że PiS będzie aktualizowało swój stary program wyborczy, ze szczególnym naciskiem na sprawy gospodarcze, podatkowe i społeczne.

Trzy dni przed konwencją trzeba było podgrzać atmosferę przy pomocy narzędzia znanego powszechnie jako “konferencja prasowa” gdzie niezobowiązująco możnaby powołać się na tzw… “głos społeczny und internetowy” zgrabnie łącząc całość w balladę o nowej, bezpośredniej komunikacji elektoratu z partyjnym establishmentem.

Od siebie, wbrew przepisom, bym dodał, na trzy dni przed konwencją plotkę, że pojutrze, że na tej własnie konwencji, Jarosław Kaczyński poda się do dymisji, albo coś w tym stylu, Dodałbym tylko po to by wielu zacnych dziennikarzy spędziło lato w opatrunku gipsowym, co z pewnością byłoby korzystne dla debaty publicznej.

Kończąc, życzę wszystkim słodkich wakacji, a szczerym fanatykom dedykuję starodawne powiedzonko:


“Prawdziwa cnota krytyk się nie boi!”

niedziela, 19 czerwca 2011

PiS uwspółcześnił program. Nic nie rozumiem

Prawo i Sprawiedliwość dzisiaj po południu zaprezentowało swój uaktualniony program wyborczy.

Czy ktoś cokolwiek zrozumiał z tej imprezy?

Do kogoś dotarł jakiś przekaz?

Nie liczę tu działaczy czy fanatyków PiS-u wszystkich stanów i płci - Pytam się takich samych ancymonów jak ja?

Oglądałem, przyznam, że z przerwą na rajd do sklepu po rajstopy, wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. To co widziałem i to czego wysłuchałem nie nastraja optymistycznie.

Ot, ględzenie i narzekanie, okraszone propozycjami powołania jakichś mętnych instytucji broniących sprawiedliwości. W sumie, nudy na pudy, a sam Kaczyński wyraźnie zmęczony. Czy to jest na przykład miejsce na wspominanie sprawy Zyzaka i fatalnych zagrań minister Kudryckiej? Narzekanie na media, też mnie, jako potencjalnego wyborcę niewiele obchodzi.

Po co komu taka impreza?

Nie oglądałem w całości i aby nie wyskoczyć z niesprawiedliwym osądem polazłem na stronę Prawa i Sprawiedliwości by wysłuchać całości, ale tam tylko zapowiedź.
Przecież im się nie pali! Sprawdziłem – Wkleili skrót!

Przeczytajcie, co wkleili na stronie Prawa i Sprawiedliwości:

„Jarosław Kaczyński podczas niedzielnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie zaprezentował projekt zaktualizowanego programu Prawa i Sprawiedliwości - „Polska nowoczesna, Polska solidarna, Polska bezpieczna”.

„Chciałem podkreślić, że w rzeczywistości to jest tamten program tylko dostosowany do nowych okoliczności” - powiedział JarosławKaczyński.

Dodał, że jeśli chodzi o jego podstawowe założenia, które odnoszą się do wartości jednostki ludzkiej i jej godności, to „nie zmieniło się nic, W dalszym ciągu uznajemy ten sam system wartości (...), który sprowadza się do tego, by budować Polskę nowoczesną, solidarną i bezpieczną” - powiedział.

Podkreślił, że w obecnych okolicznościach należało jednak uzupełnić program jego partii. „Polska, żeby realizować program główny, musi być Polską demokratyczną, prawomocną, a w jakiejś mierze (...) Polską suwerenną” - powiedział.

Dodał, że druga sprawą jest przeciwstawienie się kryzysowi, który przyszedł do nas z zewnątrz. „Jednak za sprawą błędnej polityki stał się (...) trwałym elementem naszej sytuacji. Żaden poważny program polityczny, partyjny nie może tego nie uwzględnić” - stwierdził prezes PiS.

„Nasze przeświadczenie o możliwościach Polski opierało się na dwóch głównych założeniach - że można w naszym kraju przeprowadzić wielkie przedsięwzięcia infrastrukturalne w oparciu o środki europejskie i nasze własne i do początków dekady lat dwudziestych pod tym względem ogromnie Polskę zmienić. Zwiększyć jej szanse i wygodę życia” - powiedział.

Jarosław Kaczyński przyznał, że aby odpowiedzieć sobie na pytanie - co trzeba uczynić, aby naprawić Polskę - trzeba sformułować diagnozę czterech lat rządów Platformy Obywatelskiej.

„Pierwsze pytanie jakie sobie zadaliśmy, to czemu w gruncie rzeczy służą rządy Platformy Obywatelskiej, czemu służy hasło Tu i teraz. (...) Odpowiedź jest prosta - Platforma Obywatelska broni interesów establishmentu wyłonionego z procesu transformacji (...) przez okrągły stół. Załatwia także interesy własnego zaplecza i w jakimś zakresie własnych członków” - stwierdził Jarosław Kaczyński.”


Czy jest tu ktoś z PiS, który mógłby za darmo przetłumaczyć na moje publicystyczne potrzeby, wklejony powyżej bełkot?

Dlaczego są tak bezczelni?

Obejrzałem, a właściwie wysłuchałem, audycji telewizyjnej „Kawa na ławę” w której obok drewnianego posła Giżyńskiego, Pawła Poncyliusza pytającego zgodnie z wytycznymi swojego szefa o przyszłe podatki oraz Jarosława ( Kali ) Kalinowskiego, wygłaszali swe mądrości Jerzy Wenderlich i Stefan Niesiołowski.

Jeden, stary komuch, którego „wiatr historii” zagnał do PZPR w 1980 roku raczy pouczać mnie o prawach człowieka i straszliwych czasach tak zwanej IVRP, co samo w sobie jest wybitną bezczelnością.

Drugi, starszy o dziesięć lat, były opozycjonista, obecnie zaś dobrze wyszkolony wariatuńcio medialny, który trzech zdań nie wypowie publicznie bez okraszenia ich kilkoma epitetami.

Poza, pewnie przyrodzoną bezczelnością, pozornie nic nie powinno ich łączyć, a łączy przynajmniej jedno. Uważają się, a jest też prawdopodobne, że są emisariuszami władców Polski. Widać to doskonale, gdy się zapędzą w swym gadulstwie, gdy na moment stracą kontrolę nad płytko ukrytym tryumfalizmem. Podejrzewam, że oni uważają Polskę za swą własność. Własność nabytą drogą wymiany za garść paciorków wyborczych od ogłupionego przez ich medialnych służących, ludu.

Tyle, że to nie własność a kilkuletnia dzierżawa i w końcu trzeba się będzie rozliczyć przed prawdziwym właścicielem, który choć leniwy, spolegliwy do absurdu to przecież w końcu trzeba będzie zdać rachunek. Tak, moi mili bezczelni panowie, szlachciurki moje ulubione, kurczaczki karmazynowe. Nawet generał Janicki wam wówczas nie pomoże, o czym zawiadamiam z uśmiechem na gębie.

Nie, żebym odczuwał z tego powodu jakąś specjalną satysfakcję, ponieważ, co jest dość dziwne, pokornie utrzymuję tych i innych łobuzów przy żłobie, tłumacząc się przed sobą i otoczeniem, że demokracja, że wybory, że inaczej się nie da. To beznadziejne, że takich władców wyhodowałem.

Nie rozumiem tylko, dlaczego oni są do tego stopnia rozzuchwaleni, tacy bezczelni?

sobota, 18 czerwca 2011

Skowronek. Podsłuchane w telewizji

- Wiesz jak lubię się zrelaksować na łonie przyrody, tym bardziej w tych trudnych dniach – Nie, co się śmiejesz, nie miewam okresów, bo nie jestem babą. Słuchaj, przedwczoraj zawieźli mnie chłopaki do lasu i wypuścili. Idę sobie, a tu nagle, słowik! Też mnie dojrzał – Wylazł z kałuży, otrzepał się z błota i odbiegł w zarośla chrząkając. Rozejrzałem się i…

- Co ty w ogóle opowiadasz? Przecież to świnia była albo co najwyżej dzik!

- Dzik, świnia? A od kiedy to świnia ma skrzydła? Normalny słowik, tyle, że wyrośnięty. Pewnie uciekł z jakiejś hodowli, ponieważ miał kolczyk w uchu.

- A od kiedy to słowik miewa kolczyk w uchu? Widziałeś ty kiedyś słowika?

- Jasne, że widziałem, tak jak teraz ciebie widzę, wstał otrzepał się z błota…

- Dobrze, a jaki był duży ten twój, phi, słowik?






















- Jakie tam „phi” Na oko ze 120 kilo, ale nie sprzeczam się, mógł być nieco cięższy!

- Słowik – Czarek słuchaj uważnie - waży około 30 gramów. To taki maleńki ptaszek

- Gdyby był taki maleńki to bym go nawet nie dostrzegł w tych zaroślach, miejże rozum!

- Doprawdy, ciężko z tobą rozmawiać! I powiadasz, że miał skrzydła? Jak wyglądały?
- Normalnie, trzymał przy ciele, przecież jak siedział w błocie to nie rozpościerał.

Ale chrząkał i w ogóle. Mówię ci, że słowik, tylko hodowlany!

- A miał dziób? – Tylko nie mów, że był odwrócony tyłem!

- Skąd wiesz? Ale dzięki temu widziałem ogonek, taki kręcony…

- No przecież mówię, ze widziałeś świnię, nie żadnego słowika! Pani Basiu, pani Basiu, pani wyszuka w archiwum zdjęcie słowika i puści panu ministrowi na trójce. Dziękuję – Nie, nie tego gangstera, tylko ptaszka! Pani Basiu, wyraźnie mówię, że ptaszka, skrzydlatego. Nie, nie mrugałem do pani! O, dobrze! Teraz widzisz! - Czy tak wyglądał ten twój słowik?

- Coś ty? Wcale nie jest podobny, ale po pierwsze ten na monitorze to jest skowronek!

- Nie rób ze mnie głupka, głupków to masz robić z tych co cię będą zaraz oglądać i słuchać! Prosiaka od słowika nie odróżniasz, a słowika od skowronka już tak? A, faktycznie jest podpisany, że skowronek. Dobra, skończymy po programie!

- A o czym będziemy rozmawiali? Byle tylko nie o tych głupich autostradach, bo to już mnie nudzi, ile można …

- Czarek wyluzuj. Dzisiaj będziemy zgłębiać problem oderwania polityków od rzeczywistości, ich kłopotów z jej sensownym postrzeganiem oraz zupełnie jawnej już głupoty

- Ale, co ty - Co to ma być? Aaaa… trzeba było od razu mówić, że chodzi o polityków z tego, no jak to się oni nazywają, bo mi z głowy wyleciało z tych nerwów. Jak mówisz? Z PiS? Pierwsze słyszę! Aaaa…ci od Kaczoka. Ok., dajemy czadu! Słuchaj, tylko żeby było merytorycznie!

- Pani Basiu, niech pani wytrze i przypudruje pana ministra, bo się świeci jak… Dobry wieczór państwu!

piątek, 17 czerwca 2011

Odsuńmy wreszcie ten PiS od władzy!

Tak dalej być nie może! Jeszcze kilka miesięcy rządów tej socjalistycznej bandy nieudaczników a skończymy jak Grecja, na czele z Premierem, który od tak dawna udaje Greka, że zmienił się w istnego Zorbę, tyle że pozbawionego licznych, pozabiznesowych talentów literackiego pierwowzoru. Jakoś nie mam ochoty w finale, tańczyć boso na brzegu morza, tym bardziej, że u nas przypadnie akurat zima, a chałupę trzeba ogrzać, a nawet ogacić.

Pamiętacie jak Zorba załatwił angolskiego inwestora wymyślając nowatorski plan dostarczania pni na stemple do kopalni przy pomocy czegoś w rodzaju kolejki linowej i jak wszystko zrobiło “pierdut” w wyniku czego na ubogiej, spalonej słońcem wysepce nie powstały nowe, liczne miejsca pracy a “piękna katastrofa”?

Do tego wiedzie nas dzisiaj PiS zapominając, że zgrabny, wykonany z patyczków i nitek model, nijak się ma do ciężaru i energii realnej gospodarki.

Czas na zmiany, czas na odsunięcie PiS-u od władzy!

Na co jeszcze czekamy? Gdyby zamiast migających cyferek, chłopaki od Balcerka zainstalowali w Warszawie coś w rodzaju wiatraka, pęd skrzydeł wskazujących tempo zadłużania się Polski, uniósłby naszą piękną stolicę w przestworza i skończyłyby się kłótnie o miejsca na listach wyborczych.

Inflacja zaczyna podskakiwać w swym kojcu, a rządzący PiS udaje, że nic się nie dzieję, koncentrując swoją uwagę na zatykaniu pysków opozycji. I ta propaganda lejąca się z pisiakowatych mediów. To jest nie do wytrzymania! Zamiast zmian ratunkowych, miast liberalizacji mamy serię politycznych transferów spychających partię Jarosława Kaczyńskiego na mieliznę lewizny!

Dość tego! Dość podnoszenia podatków i zadłużania Polski! Dość rządów Prawa i Sprawiedliwości! Czas skończyć z rozbuchaną administracją, kolesiostwem a co za tym idzie z rządami tych wszystkich Rychów, Zbychów i Michów!

To my, obywatele, dysponując marnym, bo papierowym orężem kartki wyborczej przekujmy naszą słabość w siłę i mocą wspólnej decyzji odsuńmy Prawo i Sprawiedliwość od władzy! Albowiem władza przerasta tych małych, przyuczonych do drobnych geszeftów, ludzi.

Naiwni pytają, co PiS zrobił dla kraju przez ostatnie cztery lata swoich pokracznych rządów?

Nie doczekają się odpowiedzi!

PiS przelatuje nad wątpiącymi na skrzydłach “zaprzyjaźnionych mediów” a na zbyt namolnych i dociekliwych szykuje policyjną pałkę.

Cholerne PiS - Odsuńmy wreszcie, to “coś” od władzy!

Janke pisze. Zadziwiająca anabasis pani Joanny

Igor Janke w dzisiejszej Rzeczpospolitej opisuje polityczną wędrówkę pani Kluzik- Roztkowskiej po drogach i bezdrożach polskiej polityki.
Swoim zwyczajem objawia się czytelnikowi jako szczery i naiwny młody człowiek.

Na stronie: Jak ja lubię tak pisać o ludziach urodzonych w latach sześćdziesiątych!

Jankes dopatruje się w postępowaniu niedawnej liderki PJN szczytu politycznej nielojalności. Szczytem, drogi Igorze, byłoby dopiero, gdyby pani JKR zrażona niechętnym stosunkiem “platformerskich dołów partyjnych“, powróciła w przyszłym tygodniu do PiS, na zasadzie “nie ma jak w domu!” przy okazji, opisując swoje przygody, niczym współczesny Ksenofont w spódnicy.

Pewnie do tego nie dojdzie, ale dobrze jest maksymalizować swoje oczekiwania, szczególnie wobec naszych ulubionych polityków. Ich wolty, zmiany przekonań i politycznych kursów, coraz częściej sprawiają wrażenie zacierania śladów, zupełnie tak jakby bawili się z nami w podchody.

Jasne, z tym Ksenofontem nieco przesadziłem. To nie “marsz dziesięciu tysięcy” a raczej Budziejowicka anabasis Szwejka.
Słuchając pań i panów z naszej “łączki” widzę dzielnego bohatera powieści Haszka tłumaczącemu zdumionemu dowódcy miejscowej żandarmerii trasę swej wędrówki do Budziejowic, która przybiera kształt okręgu.

Wcześniej, wypytywany dlaczego po prostu nie pojechał pociągiem skoro do Budziejowic odjechało ich z Taboru kilkanaście, nie kombinował, nie robił uników tylko odpowiedział wprost:

- Ponieważ spotkała mnie taka przygoda, że siedziałem w dworcowej knajpie i piłem jedno piwo za drugim! - czego sobie i państwu życzę dla niezbędnego “wzmożenia moralnego oraz intelektualnego” bez którego żaden z nas, wyborców przecież, nie będzie w stanie pojąć tego, co mają w głowach politycy w rodzaju pani Kluzik - Rostkowskiej, publicyści czy inni blogerzy, popierający i szukający wartościowej odmiany w każdym głupstwie, byle odetchnąć, byle zachowując pryncypialną minę obiektywizmu, odwrócić się jakoś bokiem od jaskini, w której siedzi, trwając niezmiennie, nieżyciowy smok Jarosław.

Nieżyciowy przede wszystkim w tym sensie, że jak to ze smokami bywa, ma pewnie ochotę na schrupanie jakiejś dziewicy lub prawiczka, a na scenach, politycznej i medialnej występuje wyraźny deficyt tego towaru.

No, chyba, że nasz dzielny Igor, oczywiście w sensie politycznym, żeby nie było!

środa, 15 czerwca 2011

J. Kaczyński jest kosmitą!

Proponuję natychmiastowe powołanie ( po wakacjach oczywiście) Komisji Śledczej, która wreszcie ukaże zdumionemu ludowi, fakty wskazujące na to, że Jarosław Kaczyński jest kosmitą!

Po pierwsze dysponuje telepatyczną mocą, dzięki której panuje nad milionami ludzi, czyniąc z nich fanatyków domagających się prawa i sprawiedliwości. Dowodem jest to, że żaden Ziemianin takimi mocami nie dysponuje. Nawet Syn Smoka, premier Donald Tusk, mimo że natęża się publicznie i strasznie wyszczerza gały, nie potrafi osiągnąć tak bezwzględnej mocy. Ludzie mu piją, biegają po pociągach i zaglądają bez żadnej potrzeby do ubikacji.

Po drugie, Kaczyński wydziela złe fluidy, tworzące złą atmosferę. Takie fluidy znamy z filmów Lucasa, że wymienię film „Imperium 4RP kontratakuje” Dobrze, że rycerze Judaj z Czerskiej, czuwają żując swe świetlne miecze.

Po trzecie, ostatnie i najważniejsze, Jarosław Kaczyński bez żadnych wątpliwości jest kosmitą, ponieważ, a co do tego jesteśmy wszyscy zgodni, Jarosław Kaczyński urodził się w Kosmosie!

Jako Kosmita się tutaj pcha! Alf, Alef….i diabli wiedzą co jeszcze

Ps.
Doniósł mi jeden taki Aldebaranin, że Tusk też jest kosmitą. Czy w kosmosie „wiaruchna” kuma, co to jest to nasze ziemskie SLD i dlaczego za kilka miesięcy będa UFO?

wtorek, 14 czerwca 2011

Polonia Golina. Dobry sezon - urok lokalnej piłki

Muszę pochwalić chłopaków! Rok temu, po wielu latach tułaczki po niższych ligach w znakomitym stylu awansowali do klasy okręgowej. Przed sezonem wielu kibiców wyrażało obawy, czy Polonia utrzyma się w lidze. Optymiści, do których należę wieszczyli miejsce w środku tabeli.

Sezon zakończyliśmy na czwartym miejscu, a gdyby nie zawirowania ze składem mogło być jeszcze lepiej. Kto zna piłkę jedynie z ekranu telewizora musi uświadomić sobie, że na poziomie ligi okręgowej zawodnicy pracują, często w systemach zmianowych, studiują, a Golina mimo swej wspaniałości nie jest ośrodkiem uniwersyteckim, uczą się, a nawet bywają bezrobotnymi absolwentami.

Dlatego ogromną rolę w takiej drużynie jak nasza odgrywa nie tylko wiedza fachowa, ale też osobowość trenera. Nam trafił się Grzegorz Dębowski. Przejął zespół, który ledwie utrzymał się w klasie A, zespół z którego meczów zdarzało mi się wychodzić po pierwszej połowie, nie doczekawszy jednego sensownego zagrania.
Odmłodził drużynę, zagonił leniwych do treningów, a z niechętnymi się pożegnał. I tak jest do dzisiaj.

Gra opiera się teraz na dwudziesto - dwudziestodwuletnich “rutyniarzach” a coraz istotniejszą rolę odgrywają chłopcy, którzy wchodzą do gry wprost z drużyny juniorów młodszych, czyli gimnazjaliści.

Polonia Golina gra piłkę ofensywną, nieźle konstruuje akcje, dobrze wykonuje stałe fragmenty. Pisząc po kibicowsku - jest na co popatrzeć!
Słabością jest gra defensywna, brak dobrego bramkarza i o dziwo mierna skuteczność w wykańczaniu akcji. To ostatnie wydaje się nieco dziwne, jeśli weźmie się pod uwagę, że strzeliliśmy 71 goli, co daje średnią 2,67 bramki na mecz. Wystarczy przywołać ostatni mecz sezonu z broniącymi się przed spadkiem Czarnymi Ostrowite wygrany przez Polonię 3-2.
Jakie wyobrażenie o przebiegu meczu można mieć znając tylko wynik?
Oczywiście, że mylne, ponieważ tak naprawdę, gdyby mecz zakończył się wynikiem 7-2, i tak Czarni mogliby się cieszyć i chwalić, że szczęście było po ich stronie.

Bardzo możliwe, że w nadchodzącym sezonie Polonia powalczy o awans. Nie wiem, czy mamy potencjał na czwartą ligę, gdzie przyjdzie grać z drużynami półzawodowymi. Tak mili czytelnicy, tam już płacą za kopanie piłki, a my jako amatorzy możemy mieć ciężko, ale trzeba mieć jakiś cel sportowy. Zresztą i w okręgówce rywalizowaliśmy z drużyną Kasztelanii Brudzew, w której grali Brazylijczyk i Nigeryjczyk, odrzuty z drugoligowego Tura Turek. Chyba nie dla przyjemności, prawda?

Poza pierwszą drużyną, Polonia Golina była reprezentowana przez juniorów młodszych, którzy zajęli w rozgrywkach okręgowych trzecie miejsce, za Górnikiem Konin i SKP Słupca z bilansem 41 pkt zdobytych w osiemnastu meczach, stosunkiem bramek 80:22, przy 13 zwycięstwach, dwóch remisach i trzech porażkach. Byłoby zdecydowanie lepiej, ale jak już wspomniałem najlepsi gracze tego zespołu w trakcie sezonu zasilali skład pierwszej drużyny.

I na koniec, ozdoba klubu, chłopcy z drużyny Orlików, również prowadzonej przez trenera Dębowskiego. To jeszcze gracze małego boiska, gdzie rozgrywki toczyły się systemem turniejowym, a czas gry był dostosowany do wieku graczy.
W swojej grupie nasze małe dzielniaki dokonały istnego pogromu rówieśników, wygrywając 47 spotkań, dwa remisując, a raz przegrywając. Bilans bramkowy 191:15 !!!
Mało tego. Tryumfowali także w finale Mistrzostw Okręgu, w którym zmierzyli się zwycięzcy czterech grup rozgrywkowych, Zremisowali z Olimpią Koło 0-0, Pokonali SKP Słupcę 1-0 i Kasztelanię Brudzew 4-0.

To był dobry sezon! Napisałem o nim, nie po to by nudzić Was sukcesami i słabościami zupełnie obcej Wam drużyny, ale po to, by zachęcić licznych w blogosferze kibiców do rozejrzenia się po najbliższej okolicy. Piłka to nie tylko Barcelona, Manchestery dwa czy dzielny Liverpool. Warszawa to nie tylko Legia czy Polonia. Gdzieś blisko waszego domu też grają w piłkę. Naprawdę warto przejść się na mecz i zobaczyć jak idzie chłopakom. Że grają w klasie A czy B? Nie szkodzi! Naprawdę bywa fajnie!

Kibicuję od 37 lat i czasem mam przesyt piłki. Zdarza mi się machnąć ręką na ważny mecz, o ile nie grają nasi. Ba, oglądałem tylko pierwszą połowę ostatniego finału LM, ponieważ oglądałem go z luksusowej loży własnego łóżka i w przerwie meczu znużyły mnie reklamy, ale nie wyobrażam sobie soboty bez wędrówki na stadion Polonii.
Nie ma tam powtórek, ale nie ma też reklam i żaden Szpakowski nie wnerwia mnie swoimi wywodami.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Pawle Kowalu!

Pawle Kowalu, o ile chcesz wygrać, jako lider partii, musisz sam kandydować. Jeśli chcesz być prawdziwym liderem musisz zrezygnować przed wyborami z mandatu Europosła.
To za mało! Takie poświęcenie, a za mało?
Tak! Do końca sierpnia musisz zgromadzić wszystkie partie pozaparlamentarnej prawicy und libertarian w jednym wyborczym woreczku., od UPR ( w trzech mutacjach) przez Prawicę Jurka, przez ruiny LPR aż do lokalnych inicjatyw, nieźle wypadających w samorządach. W skrócie - Partie antysystemowe.

Odważysz się Pawle Kowalu?
To nic wielkiego, bo przy okazji na zasadzie kuli śnieżnej pojawią się też rozczarowane ananasy z PO i PiS.

To nie są wielkie mecyje! Ot, rozpoznanie walką.

Od początku szydziłem z inicjatywy politycznej PJN. W życiu nie zagłosowałbym na taki twór, twór, którego racją bytu jest atak na partię z której wyszliście. To było dziecinne i samobójcze, czyli w dwójnasób obrzydliwe.

Teraz masz szansę, ponieważ koniunkturalne łajzy odchodzą. To dobra, idealna weryfikacja kadr.

Pawle Kowalu! Z przyjemnością wysłuchałem Twojego wystąpienia, rzuconego przez media niczym kość pomiędzy wygłupy liderów, dwóch największych partii.

Masz szansę, która, o ile nie okaże się przysłowiową „szansą dla szympansa” może skutkować zmianą politycznych układów. Wszak, chyba tylko wariat może wierzyć w nieskończone zasoby amunicji w wojence PO vs PiS.

Gromadź ludzi, struktury i mów nam szczerze o wolności, także gospodarczej, a wszystko skończy się w miarę dobrze. Ci wielcy już się zużyli.

Pierwsza rzecz, sto kilometrów przed gadaniem, a 20 przed wiarygodnością to organizowanie struktury. Musisz zostać kowalem, jednoczenie będąc ogrodnikiem

Powodzenia życzę!

niedziela, 12 czerwca 2011

Powszechna historia ogłupiania

Jorge Louis Borges w „Powszechnej historii nikczemności” opisując absolutny tryumf kartografii, mapę identyczną z Królestwem, mapę w skali 1:1, gdzie każdy kamień, każda budowla i każda kość pozostawiona pod krzakiem przez psa, jest odwzorowana, identyczna z oryginałem, dodaje, że do dzisiaj można zwiedzać ruiny tej mapy.

Borges w ogóle miewał takie niezdrowe pomysły. A to nieskończona biblioteka, która jest uniwersum, a to znowu szczegóły dotyczące technik walki na noże.

Inną znowu kwestią jest dmuchanie balonu. Nie ma tak rozciągliwego materiału, tak cudownej gumy, by można było nadmuchać wykonany z niej, nieskończenie wielki balon. Proszę się nie pchać ze szpilką, bo od razu widać, że balon zaraz pęknie!

- Mapa, balon? Czy wy nie możecie Jarecczak, po prostu wyśmiać naszych polityków po nazwisku?

Zobaczcie czytelnicy, jak to się duch blogosfery odzywa. Lepiej by siedział cicho!

Oglądałem te polityczne przedstawienia. Wydały mi się śmieszne. Oczywiście zabawny jest Jarosław Kaczyński gdy deklamuje słaby tekst, niczym na szkolnej akademii, ale nadęciaki ( wzdęciaki ) z PO są stokroć śmieszniejsi. Oto typki, które rządza nami od 4 lat, ni z tego ni z owego nagle próbują wzbić się do lotu, chociaż na skrzydełkach od dawna brak upierzenia.

I jeszcze ta „narracja” którą można streścić w haśle:

„pazerni głupole wszystkich stanów, łączcie się!”


Jeszcze nie znacie PO?

Naprawdę jesteście ciekawi co będzie dalej, jeśli będą się tutaj panoszyć rządzące nami "leberały" jeszcze cztery lata, bo ja nie!

Ich balon, balon, który wczoraj tak pracowicie dmuchali, ma tyle miejsc, w których za chwilę pęknie, że radzę się odsunąć na bezpieczną odległość. Tak wielki balon, gdy pęknie, nie tylko pokryje nieuważnych kawałkami baaardzo rozciągniętej gumy, to jeszcze spadnie na ciekawskich deszcz śliny a zmieszane oddechy dusz nigdy niemytych wielu powalą swym ohydnym smrodem.

Przed tym już nie uda nam się uciec, ale po co pchać się z własnej woli, w pobliże epicentrum eksplozji?

Panie Premierze, proszę dobrze nabrać w swe opiłkarzone płuca troszkę powietrza i porządnie dmuchnąć!

I tak wyjdziemy na tym lepiej, niż gdybyśmy obudzili się kiedyś w ruinach mapy, gdzie szakale, zdziczałe psy i wiatry dujące w ostateczne trąby.

- Nie można jaśniej?

Można, ale po co? I tak masz szczęście, duchu, bo planowałem zacząć od cytatu z przeklętego Davida Irvinga, z jego „Wojny Hitlera” o budowaniu autostrad. Jak to Adolf "zacynił" robotę kopiąc szpadlem, a miłośnicy jego talentu rzucili się po przekopaną osobiście przez wodza ziemię, biorąc ją garściami jako talizmany czy inne tam trofea.

Tego nie zrobiłem.
Wszystkiego dobrego i miłych snów życzę!

sobota, 11 czerwca 2011

Niektóre kobiety lubią być bite





Niektóre kobiety lubią być bite. Patrząc dziś na Joannę Kluzik – Rostkowską miałam takie wrażenie. Czemu?

To retrospekcja.

Pamiętam, że kiedyś moje koleżanki uganiały się za facetem mający opinię damskiego boksera. Mój mąż ślubny, który miał opinię, no może niezbyt świetlana, że przy nim dziewczyny wariują, miał koło siebie wianuszek panienek, nawet w momencie, gdy my już byliśmy po zapowiedziach.

Czyżby kobiety stawiały tylko na tzw. mocne wrażenia?

Czy feminizm, to tylko przykrywka?

Czy takie kobiety nie potrafią zawrzeć żadnego kompromisu? Potrafią mieć albo wszystko (nawet za cenę podbitego oka, czy złamanej ręki), albo nienawidzić całe męskie plemię.

Jasne, żartuję. Ale patrzyłam dziś na tą panią, miałam wrażenie, że w oczach można było odczytać pytanie. „co ja tu naprawdę robię”. Ale z obłędem potrafiła powtarzać jak mantrę, ze czuję się tam dobrze, że potrzebuję miłości….



Nie ma co drwić z takich kobiet. Mnie takich żal.

No cóż, podpierała się tak dziwnymi w moim odczuciu argumentami, że aż wstyd powtórzyć. Czy ktokolwiek neguje kobietom, by mogły się rozwijać? Robić karierę?

Niektóre kobiety po prostu lubią być poniewierane, by czuć się ważne.

piątek, 10 czerwca 2011

Czytając Rzepę: Mistewicz o tragedii lewicy

Eryk Mistewicz bardzo zgrabnie, w tekście wypełnionym cytatami, oraz odniesieniami kulturowymi, opowiadając jak to ma w zwyczaju, o opowieściach, naśmiewa się z uroszczeń europejskiej lewicy do pełnienia arystokratycznej, niezależnej od opinii wyborców i pospolitych zasad przyzwoitości, roli. Oto nowa międzynarodówka, międzynarodówka starych, nienażartych atrakcji, bezkarnych dziadów. Wedle tekstu Eryka Mistewicza liderem tego obłędnego, acz zabójczego dla lewicy ględzenia jest Jean-Francois Kahn.
Czy francuska lewica obsadza stanowiska swych wioskowych arystokratów/głupków ducha, samymi Kahnami, że pozwolę sobie sparafrazować tekst z filmu “Miłość i Śmierć” Allena?

Te wszystkie atrakcje na przykładzie seksualnej afery Dominika Strauss - Kahna.

Nie rozumiem tylko, dlaczego żona Strauss - Kahna, przyrównywana jest w tekście do Antygony z tragedii Sofoklesa? Nijak mi się to nie składa w sensowną ( czytelną ) narrację, podobnie zresztą jak nazywanie dla “ułatwienia przekazu” pani Naffisatou Diablo - Ofelią.

Eryk Mistewicz przywołuje narracje wymyślone przez PT Francuzików i pewnie winy jego nie ma w tym żadnej. Co prawda bohaterowie tego sądowo - politycznego, obyczajowego dramatu wedle mnie przypominają raczej komiczno - ponurych bohaterów piosenek wyśpiewywanych przed laty przez Stanisława Grzesiuka. Raczej nie Sofokles i Szekspir, a Tata Tasiemka i Czarna ( nomen omen ) Mańka.

Do pana Eryka mam tylko jedną pretensję. Wnikliwie opisuje narracyjne gry rozgrywane wokół tej sprawy, samemu używając w tytule, a następnie w tekście skrótu “DSK” Czy tylko dla wygody piszących i czytelników, ten skrót funkcjonuje w światowych mediach?

Przecież skojarzenie nasuwa się samo: DSK jest całkiem podobne do JFK, w przypadku którego pisanie o sprawach obyczajowych nie jest zupełnie od rzeczy, a przecież jawi się po pięćdziesięciu latach jako postać sympatyczna i umocowana na stałe w medialnej wyobraźni zachodniego świata.

Strauss-Kahn szanse na zostanie gwiazdą popkultury ma raczej nikłe, podobnie jak niewiarygodnie głupawa lewica, w czasach kryzysu i narastania społecznych napięć zajmująca się lizaniem tyłków milionerom i wszystkim innym, gustującym w takich rozrywkach.

czwartek, 9 czerwca 2011

Jarkacz Bej

Czy to aby nie Jarkacz Bej i jego okrutna banda?

- Uspokójcie się ludzie. Oto skierowałem na wskazane przez was wzgórze bezwzględne oko mojej perspektywy i widzę, że tylko jakieś nadobne chłopie gęsi pasie. Wracajcie do roboty!

- Jasny panie, czy to na pewno gęsi? Jak ciężko jest pracować w takiej opresji, człowiek nie zna dnia ani godziny. Budujemy, budujemy a tu Jarkacz Bej kręci się w okolicy i napaść może, i spustoszy. Ludzi pobije, żywić nas nie zechce!

- Wam to tylko jedzenie w głowie. Mało macie? Poza wszystkim, lękać nie macie się czego. Nas jest wielu, a ich garstka! Weźcie przykład z tych dzielnych co za lasem budują dworzec dla kolei żelaznej…

- Panie, oni bliżej miasta, to i lęk mniejszy, a poza tym mają rurę w której w razie czego mogą się zaspawać i tam sobie siedzą, choć duszno, a my w polu inwestycyją prowadzim.

- W polu? Opodal przecie rzeczka, a nad rzeczką wioska czerwonoskórych braci. Nie darmo z nimi, chociaż niepalący jestem, fajki pokoju palę.

- Panie, w razie czego, z nich nijakiego pożytku. Ciągle tylko przez komórki gadają, fotografują się w pióropuszach i bez, a jak lęk na nich przyjdzie to z łuków szyją gdzie popadnie.

- Jest sto kroków stąd kuźnia!

- Kowal podejrzany! Coś kuje, ale nie wiadomo co, jak człowiek zajdzie i spyta, zaraz się nadyma, że potem się okaże. I dalej hałasuje młotem, a na kowadle niczego dostrzec nie można.

- Karczma!

- No, zacny Żydowin oną prowadzi, na borg daje, ale ile procentów naliczy, nie wiadomo!

- Wiem, mi też nie jest lekko. Tak jak wam pracować, tak i mnie rządzić nie jest łatwo. Źle się pracuje, gdy ktoś tak okrutny i dziki nad nami stoi, mnie przez ramię zagląda, a was straszy. Przez niego to wszystko, wiem to ja, i wy wiecie, ale ani jego wygnać, ani tej jego watahy wyrżnąć nijak nie można, wedle prawa.

- To tak? To on może nas straszyć, pokrzykiwać, ognie bez zezwolenia palić, zewsząd nadbiegać, a my biedne baranki nic, na rzeź iść mamy, na stracenie?

- Nie płaczcie już i nie garnijcie się do mej kulbaki, bo ubrudzicie mi konia! Uspokójcie się! Cały świat nam sprzyja, a dla szczególnej waszej ochrony sprowadziłem do sąsiedniej stanicy, słynnego zagończyka imć Wołodyjowskiego wraz z jego zgrabną chorągiewką.

- Tego? Telefonów nie odbiera, a do tego ma wgrane w komórkę “Schody do nieba” Jakby na złość. Panie, z nim jest taki gruby szlachcic, co to z ludźmi Jarkacz Beja często popija.

- Panowie, do roboty! Przy mnie lękać się nie macie czego, a po prawdzie nie taki Jarkacz Bej straszny, jak go malowałem!

- Panie, panie! Sięgnijcie jeszcze raz po oną cudowną perspektywę i zobaczcie co to za matoł, tfu, tuman kurzu na horyzoncie! Czy to aby nie straszliwy Jarkacz Bej i jego ludzi?

- Boże, z kim ja muszę pracować!

środa, 8 czerwca 2011

Chińskiemu "tjaktoju" urwało się kółko

Słabą narrację ma dzisiaj nasz Rząd w sprawie przygotowań do Euro, ze szczególnym uwzględnieniem prac drogowych. Zaczął w prześmiesznej, niedzielnej „Kawie na ławie” poseł ( Mów prawdę! ) Szejnfeld i teraz wszyscy z Premierem Donaldem Tuskiem na czele, powtarzają jej tezy bez żadnego opamiętania.

W skrócie polega to na tym, że ktoś ważny, najwyraźniej uznający mnie za durnia, występuje w telewizji i chwali się setkami czy tysiącami kilometrów już wybudowanych dróg, przy którym to sukcesie blednie i maleje problem z jakimiś tam odcinkami.

Przecież taka narracja została wyśmiana trzydzieści lat temu w skeczu kabaretu TEY. Pamiętacie Bolusia, który nie wymawiał „r” i wyszedł na scenę marudzić, że „tjaktoj” się zepsuł, bo mu kółko odpadło. Laskowik zaraz go wyśmiał, że traktor jest całkiem ok., ponieważ trzy koła ma dobre, a tylko jedno „odpadnięte”

Panowie propagandyści, zwracam wam uwagę, że to był skecz, taki żart, a publiczność nie ryczała ze śmiechu z Bolusia, który nie zna się na „tjaktorze” tylko z nachalności komuszej propagandy, która została przez kabaretowych autorów zgrabnie sportretowana.

I nic tu nie pomogą zaklęcia i zapewnienia, ponieważ traktor bez czwartego koła pojedzie bardzo słabo, a przeważnie wcale.

Mogę jednak pocieszyć ludzi z PO, oraz ich sympatyków, że „PO” jeszcze przez wiele, wiele lat będzie aktywnie obecna na polskich drogach. Przynajmniej jako napis na tablicach rejestracyjnych, aut zarejestrowanych w Poznaniu.

O, jest nowa opowieść!

To źli polscy przedsiębiorcy wespół w zespół, rzucili kłody pod nogi Chińczykom, a przy okazji naszemu dzielnemu Rządowi. Szanowni przedsiębiorcy z branży - Radzę wcześniej położyć się dzisiaj spać, bo sezon na kibiców i internautów najwyraźniej minął.

niedziela, 5 czerwca 2011

Potrzeba Wodza

Znalazłam piękny bon - mot mojego męża, zapisany na pożółkłej kartce. Niech on będzie takim upomnieniem, czy ostrzeżeniem.

"Polska jest Krajem oklapłej małości"

I jeszcze jeden.



Oczywiście takie miejsce będzie służyło już tylko tobie, ale uważaj czego żądasz! Bo w zasadzie wszystko przerośnie cię sto razy. Zbawisz się owszem...

Znów minęła rocznica „Nocnej Zmiany”. Która to już? 19? Tak, bo za rok miałam urodzić moja drugą córkę. Jakie to dziwne, zacierają się te wspomnienia w pamięci. Zacierają się też główne postacie tamtych wydarzeń.
Zniknął z areny politycznej Leszek Moczulski. Jacek Kuroń od dawna nie żyję. Stefan Niesiołowski jeszcze nie do końca wiedział po której stronie chce być. J.M. Rokita, jakże bronił się przed „dziką lustracja” jak ją nazwał. Pawlak zawsze był gotów do „poświęceń”.
Nasze Słonce Peru, nasz premier pełen miłości, był chłopcem od przynoszenia kawy i liczenia głosów. Ale ani na chwilę nie wątpił gdzie być powinien, co za intuicja!
Zniknął też główny „powód” tamtych wydarzeń. Jan Olszewski! Janusz Korwin Mikke, człowiek który to „piekło” rozpętał, żyje gdzieś na antypodach polityki. Tylko, że to jego wybór. Ale nie o JKM chciałam pisać.
Zdałam sobie po prostu sprawę, że nie Magdalenka i Okrągły Stół, ale w czasie udanego zamachu na rząd Olszewskiego wykluła się ta kolesiowska „elitka” polityczna.
Nikt tego nie zauważył? Czy tylko dla mnie to nigdy nie było aż tak oczywiste.
Mam wciąż w pamięci ostatnie słowa p. Olszewskiego, że po tym wszystkim, on będzie mógł spojrzeć prosto w oczy swoim wyborcom. A kto z otoczenia przy tamtym stole, gdyby oczywiście posiadał coś takiego jak honor, mógłby spojrzeć dziś w oczy p. Olszewskiemu?
Polacy to naród odważny i wojowniczy. Tyle, że nie lubi anarchii. Potrzebuje, wodza, naczelnika, kogoś kto wyda rozkaz i porwie tłum by przywrócić normalność.
No cóż, ja pewnie tego nie doczekam, nie często zdarzają się takie postacie jak Piłsudski, czy Sobieski.
Jeżeli się tak nie stanie, nasz Naród popadnie w coraz większe odrętwienie i staniemy się stadem baranów, beczących radośnie, gdy będą pędzone na rzeź.

piątek, 3 czerwca 2011

Radykalizm i nędza

Radykalizm

Medialne i polityczne helikoptery, które zagarnęły Polskę, powinny codziennie zbierać się wieczorami na paciorek w podzięce za iście lelkowaty brak radykalizmu w Polsce. Stefan, Monika, Donald i Adam, wraz z tysiącami podobnych sobie ancymonów w pyle dróg, które przywiodły ich do władzy, powinni się czołgać przed Bogiem, dziękując unisono, że Pan raczył pozbawić Polaków jaj.

A po modlitwie, wymienione powyżej pokraki powinny pędzić do mikrofonów, klawiatur i wiecznych piór by w mowie i piśmie wychwalać obecną, tkliwą i miałką opozycję w rodzaju Prawa i Sprawiedliwości.

A oni nie! Dla nich obecna opozycja jest szczytem radykalizmu. Jest całkiem nowym faszyzmem i prawie diabłem podpalającym Rzeczpospolitą.
Głupi! Głupi! Głupi!
Naprawdę chcecie doswiadczyć radykalnej opozycji na własnych grzbietach? Jeszcze trochę, a jej zaznacie i zaręczam, że nie będzie wam zbyt miodnie w pyskach!

Nędza

Jasne, nędza się nigdy skutecznie nie buntowała. Aby się skutecznie zbuntować nie można być biedakiem z czapką w garści na progu urzędu. Tyle tylko, że swiat jest bardzo pokręcony przez dostęp do informacji. Można sobie doskonale wyobrazić naprawdę szczerze radykalny ruch w obronie ludzi trzeciej i czwartej kategorii.

I naprawde może nie pomóc straszenie wyborczej publiczności „populizmem” a ludzi, którzy nie sa w stanie przeżyć kolejnego miesiąca, niekoniecznie musi obchodzić, że trybun wykrzykujący ich racje, wykorzystuje ich nędzę.

Oto w dzisiejszej Rzepie, przeczytałem wywiadzik z obiecującym, nieźle odkarmionym przez PT podatników młodzieńcem, Pioterm Kurowskim. Już sama informacja, że istnieje jakiś k…wski instytut wyznaczający granice skrajnego ubóstwa jest obelgą w Polsce, kraju, który jest na dnie wszelkich możliwych europejskich rankingów dotyczacych poziomu życia najuboższych, strukturalnej nędzy czy ( to dla czułych serduszek ) niedożywienia dzieci.

Od lat, jedyną odpowiedzią naszego Państwa jest mnożenie urzędów i ośrodków pomocowych, gdzie przewala się „niczyja” kasa, głownie na pensje, szkolenia personelu, coraz to nowszy sprzęt, i co nie dziwi, inwigilację rodzin, które w swej naiwności zgłosiły się po pomoc.

Pan Kurowski, na łamach Rzeczpospolitej określa wartość koszyka „minimum egzystencji” dla osoby samotnej na 472,72 zł miesięcznie. Mam tu akurat kalkulator.

Policzmy!

W związku z tym, że przyjmujemy radykalną wersję, że osoba samotna nie mieszka pod mostem, w kanałach czy parku.

- czynsz lub opał/podatek od nieruchomości plus naprawy, malowanie ścian – 4800/365 dni = 13,15

- opłata za wodę i wywóz ścieków - 500/365 dni = 1,37

- energia - 700/365dni= 1,92

- gaz = 1,50

-ubranie, buty= 500/365dni = 1,37

- środki higieny osobistej, proszek do prania, środki czystości - 300/365dni = 0,82

-komunikacja, lekarstwa, kultura, abonament TV - 300/365dni = 0,82

- raz w tygodniu program TV - 60/365 dni = 0,16

RAZEM: wychodzi średnio dziennie 21,11 x 30 dni = 633,30

O czymś zapomniałem?
Aaaaa…o jedzeniu!

Dodajemy biedakowi 12 złotych, ok.? Nie jestem zby rozrzutny? Gdy doadamy 12, wyjdzie w sumie 633,30 + ( 30 razy 12 ) = 933,30 co daje około 266 Euro/mc

I tak z biedaka mamy burżua!

Ktoś powie, że biedak nie musi się myć ani zmieniać ciuchów, bo wtedy łatwiej można będzie się nim brzydzić. Można i tak, ale na początek niech się „kopnie” jeden z drugim za zachodnią, a może nawet i wschodnia granicę i zaprezentuje tamtejszym tubylcom te wyliczenia.

A „odkarmiony” dodaje, że dla czteroosobowej rodziny ten próg wynosi 1600 ( ok. 420 Euro ) Niech sobie każdy policzy na własnym kalkulatorze, bo używanie mojego kosztuje mnie 0,001 zł rocznie.

Że nie ma ludzi o takich dochodach?

Co proszę?

środa, 1 czerwca 2011

Igła pisze: Bo to jest, kurwa, o zabijaniu

Kiedy wojsko idzie na wojnę, to co ma robić?

Niszczyć wroga.
Czyli, zabijać.

Kiedy bloger, (hehe) dziennikarz pisze tekst, to co ma osiągnąć?
Przyciągnąć czytelnika.
Czyli, przekonać.

Tak, czy inaczej idzie się na wojnę.
I nie jest to barachło reprezentowane przez posła Nowaka albo przewodniczącego Napieralskiego, marszałka Niesiołowskiego - cymbałów trzech.
Albo celebrytę, ministra Sikorskiego.
Ten wojenne doświadczenie z Afganistanu, z młodości, zamienił na tvn pitu,pitu z Moniczką Olejnikową.

Wchodzi się w wojenny kocioł.

Blogerstwo, to jest cybernetyczna gra(i nic więcej).
To wiem.
Na pewno.

Można w niej stracić nazwisko, można dostać w mordę.
Dosłownie i w przenośni.

Można mieć zainfekowany komputer, zaatakowany przez /obcych/- do wyrzucenia.
Można się zniechęcić, można mieć drugie /życie/ vel nicka. ( dla starego blogerstwa i szpiegów do rozszyfrowania w 3 minuty)

Można stracić przyjaciół i motywacje.
Tylko, że to pieszczoty są, dostępne dla TT(twiterowego) towarzystwa alb tych co biorą bełkot Salonu24 lub linkowanych, gazetowych celebrytów/dziennikarzy za rzeczywistość i wskazówki do postępowania.
Śmiech.

Zupełnie czym innym jest pojechać na prawdziwą wojnę!!
Na rozkaz polityków.
W imię Polski
Choćby do Afganistanu.

Czym innym jest rozrabiactwo w blogosferze.
Czym innym jest, będąc pod ostrzałem, z ryzykiem śmierci na polu walki, podejmować decyzje.
A nie, je komentować.

Wojna to jest chaos z zagrożeniem śmiercią, tuż za pazuchą.

Najczęściej nad tym chaosem nie da się racjonalnie zapanować. (dla zainteresowanych,proszę wniknąć w - teorię chaosu)
Trzeba podejmować decyzje i wykonywać rozkazy jednocześnie, widząc jak dokoła padają zabici i ranni.
Towarzysze.

Więc, podsumowując, wolałbym aby aby od oceny zachowań naszych żołnierzy na polu walki, wysłanych tam, przez politycznych pajaców różnych maści, odpierdolili się przynajmniej dziennikarscy celebryci vel bandyci ( i ich pogodynki).

Rzeczpospolita wysłała ich na front, ma ich tam chronić i wyposażać w nowoczesne środki walki, i jednocześnie wziąć odpowiedzialność za ich błędy oraz zadośćuczynić pokrzywdzonym.

Bo Rzeczpospolita to nasz wspólny interes.

Czy te oczy mogą kłamać?

Zaczął, o ile się nie mylę o.Tadeusz Rydzyk, dopatrując się u Donalda Tuska „wilczych oczu” co było nieco samobójcze, ponieważ przywodzi na myśl starodawne powiedzonko. Powiedzonko występujące w dwóch wersjach:

„Wilcze oczy, popie gardło, co zobaczy to by zżarło” oraz „Popie oczy, wilcze gardło, co zobaczy to by zżarło” A kto tu „Pop mowczyty” też łatwo sobie dośpiewać.
W każdym razie, poszło w lud, że Tusk ma wilcze oczy, co, jeśli mam być szczery, zupelnie nie jest do prawdy podobne. Gardło, być może, w gardło wilkowi nie miałem okazji zaglądać i sprzeczał się nie będę. Mniejsza z tym.

W każdym razie, Jarosław Kaczyński, podczas debaty prezydenckiej, ucieszył się publicznie, że Donald Tusk nie ma wilczych oczu, a każdy przytomny wie, że pan Premier prędzej zapomni jak się nazywa, niż co mu jego ukochany przeciwnik powiedział publicznie.

Nie bez przyczyny napisałem, ukochany, ponieważ najczęściej zakochani wpatrują się w oczy wybrankom czy wybrańcom swoich serduszek. I och, ach, za rączkę na spacerek. I buzi daj mi luby, a tu kwiatek, spójrz jaki niebieski! No, skoro wie, kiedy oczęta kłamią, znać musi wszystkie stany ducha, wyrażane przy ich pomocy, gdy podniosą się „zasłony rzęs nadobnych”

Poza wszystkim to Jan Pietrzak pytał w refrenie piosenki „Czy te oczy mogą kłamać?” udzielając zresztą negatywnej odpowiedzi przy pomocy słów „Ależ skąd!” No, chyba Donald Tusk nie chce być obecnie kojarzony z Janem Pietrzakiem, tym bardziej, że w przywołanej piosence padają wieloznaczne słowa, że podmiot liryczny „woli ciszę z radzieckim szampanem”?

Z tymi oczami to w ogóle dziwna sprawa.
Z jednej strony, w celu zachowania anonimowości osoby sfotografowanej, jeszcze niedawno doklejano na gębie przepaskę zakrywającą oczy, co w powszechnym mniemaniu uniemożliwiało identyfikacje.
Ale znowu taki Zorro był całkowicie nierozpoznawalny, nawet przez ojca czy narzeczoną, mimo charakterystycznego wąsika i wytrzeszczonych przez otwory wycięte w skromnej czarnej przepasce ślepia. Trudno zresztą wymagać by Zorro walczył z podatkowym zdzierstwem i innymi nikczemnosciami władzy, całkiem na ślepo.

O, gdyby Pan Kamiński w porę przypomniał sobie postać pana Zorro, inaczej by się wszystko mogło potoczyć! Cóż, zamiast oglądać teleranki, od małego knuł w duchu antykomunistycznym i teraz mamy tego efekty.

Widzicie, z jednej strony dobrze, że politycy tak się kochają, że nie spuszczają z siebie wzroku, że zaglądają sobie w oczy i chociaż nic nie mówią o nosach, jak to drzewiej bywało, z drugiej strony jednak, dlaczego temu burzliwemu romansowi towarzyszą coraz wymyślniejsze inwektywy?

Niby wiadomo, że kto się lubi ten się czubi, ale wysyłanie jako swata, pana Niesiołowskiego to już lekka przesada und perwersja!

A co pan zrobi, Panie Premierze, jeśli „dla śmiechu” pan Kaczyński, nie będąc przecież żadnym generałem, wystąpi teraz w ciemnych okularach? Przebije go pan, ubierając mimo upału swa słynną peruwiańską czapeczkę?