PSL stworzy i stanie na czele stworzonej przez siebie koalicji chadecko-konserwatywnej o szumnej nazwie Koalicja Polska. Próbowałem się dowiedzieć na czyim czele staną ci mądrale, ale się nie dowiedziałem. Wśród ugrupowań politycznych śmiało przekraczających 1% jedyną możliwość stwarza sojusz i zarządzanie jakimś fragmentem Konfederacji, ale to już przekracza granicę śmieszności. Widok Kosinika-Kamysza stojącego na czele Korwina, albo wyrzekającego na żydowski spisek… Oczywiście peeselowskie elity po otarciu pysków z komuszego mleczka mogą zaczynać mowy tradycyjnym „Szczęść Boże”, ale ten, kto się na to nabierze i tak z powodu ułomności umysłowej nie trafi do lokalu wyborczego i zajdzie diabli wiedzą gdzie. Rzecz jest oczywiście prosta. Dobiorą kilka istniejących w świecie równoległym bytów w rodzaju SD (tak, istnieje jako władca kamienic) oraz organizacji, które są ich filiami i to będzie ta koalicja. Jedynym celem tego obłędnego wygłupu jest bowiem ukrycie własnej nazwy, z której ludowcy są rzekomo tak dumni, a która, delikatnie rzecz ujmując, dzięki ich wieloletnim staraniom nie najlepiej kojarzy się wiejskiemu elektoratowi. Moim zdaniem mogliby nawet występować w szpiczastych kapturach Ku Klux Klanu, a i tak każdy przytomny rozpoznałby ich z daleka. Zabawę psuje fakt, że próg wyborczy dla koalicji został podle i złośliwie ustawiony na poziomie ośmiu procent i jest możliwe, że liderzy PSL się o tym dowiedzą.
...
Akcja niepodawania ręki premierowi powinna być rozszerzona o niepodawanie ręki ludziom, którzy podają rękę premierowi oraz takim, którzy nie podają, a mogliby podać, gdyby mieli okazję. Wczorajsze niepodanie ręki ma też swoiste rozszerzenie w postaci pani Ochojskiej, która z powodów zdrowotnych nie miała okazji nie podać ręki, ale na twitterze zapewniła, że gdyby miała okazję podać, to z dumą, choć dyskretnie, by nie podała. Jest to bunt na miarę naszych czasów i możliwości ludzi w nim uczestniczących. Pominięty Premier, któremu nie podano ręki musi mieć się z pyszna, bo wie, że kwiat polskich elit podaje sobie teraz ręce ile wlezie, a jemu nie poda. Ha, ha, hop siup… I opozycja znowu tryumfuje!
...
Po każdych kolejnych wyborach wśród przegranych nastaje moda na prostego człowieka. Prosty człowiek to i tamto… Z wyżyn autorytetu ktoś doda czasem, że owamto. I tyle światłej dyskusji, bo wniosków nie ma i nie będzie, ponieważ ilość zastrzeżeń jakie musiałby zawierać realny opis tej wciąż przywoływanej prostej istoty przekracza objętość dającego się przeczytać tekstu. Dlatego analizy dotyczące prostego człowieka są w rzeczy samej prostackie i ograniczają się do licytacji pomysłów, jak nabić go w butelkę. To są manewry magiczne i skazane na klęskę, ponieważ sami magicy zostali w przysłowiową butelkę dawno nabici i widzą świat z jej wnętrza. Jaką wartość poznawczą może mieć analiza kogoś, kto został politycznie uwiedziony przez ignorantów, kombinatorów i jawnych kłamców? Pytanie jest retoryczne, ale w obliczu hucpy jaka rozgrywana jest na różnych łamach, we własnym przekonaniu opiniotwórczych, tylko na takie mnie stać. Już deklaracje co gorliwszych polityków, że teraz to oni codziennie będą wśród ludzi. Przepraszam, a gdzie się dotychczas obracali, w środowisku goblinów i krasnoludów? Hmm… Cholera, to akurat całkiem prawdopodobne! Tu sprytem i oszczędnością znowu wykazali się działacze PSL, którzy ogłosili, że odwiedzą te gminy, gdzie tryumfowali w wyborach do PE.