sobota, 29 czerwca 2019

Tryumfy PiS oraz brudna szwedzka ABBA

Objaśnię w skrócie, dlaczego PiS wygrywa. Znacie powody cząstkowe, ponieważ fani opozycji mielą je w kółko, działając w ten sposób na swoją niekorzyść. Kwestią podstawową jest to, że PiS stworzyło przez cztery lata podwaliny pod normalne państwo, czyli takie, któremu daleko do ideału, ale można przyjąć, że z roku na rok jego struktura będzie krzepła i po kilku politycznych obrotach znaczenie faktu, kto akurat rządzi będzie mniejsze niż teraz.
Stan państwa i jego spraw bieżących bynajmniej nie jest przez ogół postrzegany, ani przez pryzmat propagandy, ani przez kwestie moralne czy światopoglądowe. Zwróćcie uwagę, że dopóki liderzy PiS tak sądzili, przegrywali kolejne wybory. Opinia o rzeczywistości zależy od setek czynników, a osobiste doświadczenie ma tu miejsce nadrzędne. 
Polacy są społeczeństwem konserwatywnym, ale nie w sensie jaki się powszechnie przypisuje konserwatyzmowi. Nie są bowiem ani przesadnie religijni, ani powszechnie nie kultywują jakichś tradycji historycznych, ani też nie są przesadnie moralni, a najważniejsze, że na co dzień nie pasjonują się polityką. Jeszcze tego brakowało! Najprościej rzecz ujmując: Polacy nie są łasi na radykalizm, bez względu na jego barwy. Tym mocniej dziwi, że opozycja od prawa do lewa, wciąż próbuje atakować elektorów właśnie od tej strony, by ich podniecić do czynu, oporu i właściwego dla siebie głosowania. 
Przecież na korzyść rządzących działa nawet ta ustawiczna, skierowana przeciwko nim nawała propagandowa. To tak spowszechniało, że stało się jednym z narzędzi władzy. Jarosław Kaczyński stał się dla opozycji kimś w rodzaju boga o wielu obliczach, a podważanie jego intencji, kompetencji oraz prawości rytuałem. Tak to spowszedniało, tak się wtopiło w pisowską narrację, że nabiera charakteru jakiejś podwójnej czy potrójnej gry. Ginie przy tym fakt, że jest to jak najbardziej polityk centrowy, w żaden sposób nie kierowany ideologicznie, no chyba, że ktoś za ideologię bierze normalność. 
Ta normalność to łasy kąsek dla opozycji, ale w byciu normalną przeszkadza jej konieczność odróżnienia się od złowrogiego PiS. Odróżnia się przeto, a im mocniej się odróżnia, tym bardziej jej szanse wyborcze maleją. Zresztą każda próba liderów politycznych opozycji powstrzymania radykalizmu i głupoty we własnych szeregach spotyka się z gniewem ich własnego elektoratu i tak sobie żeglują między Scyllą a Charybdą, ale należy zauważyć, że Schetyna w roli Odyseusza pozostawia wiele do życzenia, choć z drugiej strony jego potencjalni następcy dopieroż szczere budzą politowanie.
...
Ikea zwolniła gościa za cytowanie na wewnętrznym firmowym forum groźnych fragmentów Biblii dotyczących osób nieprzesadnie rozmiłowanych w kobiecych wdziękach. Człowiek ten został ewidentnie sprowokowany zamieszczonym przez korporację idiotycznym tekstem,
zalecającym w sposób arbitralny pracownikom włączenie (w sobie?) jakiegoś LGBT. Korporacyjny bełkot to ścierwo języka i przyjemne jest, że ktoś przeciwstawił się Molochowi. Mam szczęście, że nie pracuję w IKEA, bo gdybym ja odpisał, to by mnie chyba zamknęli na dziesięć lat w swojej szwedzkiej kanapie i karmili wegańskim hot dogami. Efekt tego zajścia jest zabawny w tym sensie, że oczywiście lewacy i liberałowie stanęli murem po stronie korporacji przeciwko zwolnionemu pracownikowi. Potem jak zwykle nie wiedzą, za co płacą wyborcze rachunki. Tęczowy obłęd jest narzucany polskim oddziałom korporacji przez ich zachodnie szefostwo, a pochodzący z polskiego ludu nadzorcy starają się jak najgorliwiej wykonywać i nawet po swojemu interpretować te durne ideologiczne nakazy. Już Mickiewicz zwrócił uwagę na fakt, że gorszy od Moskala jest Polak, który w carskiej służbie zmoskwicieje. Brakuje jeszcze wiecu/masówki pracowników IKEA potępiającej katolickiego wichrzyciela i broniącej dobrego imienia firmy. Na razie pyskuje tylko jakiś nieszczęsny korporacyjny rzecznik*.
* Rzeczniczka, prawdę pisząc, i wnusia zakłamanej komuszej francy Broniarka. Ich świat jest naprawdę bardzo malutki.

środa, 26 czerwca 2019

PO rusza w lud. Poradnik praktyczny

W Platformie Obywatelskiej trwają przygotowania do przebywania z ludem prostym i zdobywania tego ludu sympatii, której to sympatii owoce zostaną zebrane jesienią. Strach trochę jest, bo liderzy zapowiedzieli, że żartów nie ma i spotkania w terenie z partyjnym aktywem nie będą się liczyć. Trwają stosowne szkolenia. Co gorliwsi studiują opracowania socjologiczne, żeby dowiedzieć się, co się temu ludowi podoba, co martwi, a co cieszy wieśniaków i małomiasteczkowe pospólstwo. Nie od rzeczy będzie, jak dodam klika rad, jako potencjalny cel tych politycznych zalotów.
JĘZYK. Na darmo katujecie się serialem „Ranczo” i podobnymi wytworami polskiej myśli filmowej. I tak przecież nie potraficie się prawidłowo wysłowić, a jak zaczniecie dodatkowo zmieniać szyk słów w zdaniu i tak dziwacznie akcentować, to możecie osiągnąć tylko to, że na wsi ludzie waszą wizytę skwitują prostym:
- E, tam… Jakieś wieśniaki przyjechały się mądrować.
Pamiętajcie, że język współczesnej prowincji wymyślają scenarzyści dziwnie wam podobni. Z tego względu argument, że u was w domu tak mówiono możecie sobie w buty wsadzić, bo zawsze, nawet na prowincji, zdarzają się środowiska do których kultura języka dociera jedynie w ramach dziejowych porywów.
PRZYWITANIE. Wyjaśnię na przykładzie powitania. Choć pijarowcy mogą twierdzić co innego, nie zaczepiamy ludzi w stylu:
- Witojcie gospodarzu, latoś obrodziło?
Jak widzimy ludzi zgromadzonych pod sklepem nie witamy się też staropolskim „Szczęść Boże” bo raz, że możecie trafić na fanów byłego Palikota, albo zostać po prostu wzięci za księdza po cywilnemu, który zaraz zgani ich za picie piwa na świeżym powietrzu. W ogóle lepiej nie podchodzić do ludzi i raczej sprawić, żeby ludzie zechcieli podejść do was. Jak to sprawić, bo stanie na ulicy niczym słup soli może nie być skuteczne, tym bardziej, że wasza rozpoznawalność nie jest wcale taka pewna jak sądzicie.
ROZPOZNAWALNOŚĆ. Wiem oczywiście, że będziecie rozstawiać parasole ze stosownym logo i w ich lekkim cieniu czekać na chętnych do dyskusji o Polsce. Wtedy od razu ludzie się dowiedzą z kim mają do czynienia. I tak większość podejdzie z myślą, że jakiś handel, ale może i jakiś zwolennik się zleci, a nawet przeciwnik. Uważajcie też z rozdawaniem gadżetów, a szczególnie długopisów, bo znam przypadek, że człowiek obdarowany partyjnym długopisem zaraz kujnął nim darczyńcę w oko. Dla bezpieczeństwa można oczywiście prezentować się w ciemnych okularach, ale bez makijażu i tak trudno będzie was rozpoznać. Słyszałem, że Grzegorz Schetyna wysyła was też na plaże i do lasu. O agitacji w lesie nie mam nic do napisania, poza radą, żeby siadając w nasłonecznionym miejscu nie usiąść przypadkiem na żmii, ale plaża stwarza większe możliwości. Tu raczej nie warto rozstawiać parasola, bo lud będzie was zamęczał o lody, ale raczej iść w kierunku stosownej garderobę. Mężczyźni Platformy Obywatelskiej powinni prezentować się w niebieskich slipach z napisem PO PATROL, a panie z braku miejsca na bikini, z samym logo w wiadomym miejscu. Jeśli dołączą koalicjanci, to wiadomo, że SLD w slipach czerwonych, PSL w zielonych, a Nowoczesna oczywiście na golasa. Słowo PATROL jest bardzo ważne, bo nawiązuje kulturowo do starodawnego serialu i sugeruje, że w tych slipach gotowi jesteście ratować tonącą Ojczyznę.
OPRAWA DŹWIĘKOWA. Można oczywiście wynająć odpowiednie auta z zamontowanych sygnałem muzycznym i jeździć po małomiasteczkowych osiedlach. Gdzie się zatrzymacie zbiegnie się dzieciarnia i dorośli fundatorzy sądząc, że lody (Znowu lody! To chyba przez ten upał. Przepraszam) a tu niespodzianka, bo nie lody a Platforma Obywatelska trąbiła właśnie na alarm. Pomysł sam się narzuca, ale nie polecam, bo rozczarowanie może przewyższać radość z widoku żywego posła Kierwińskiego, na przykład. Można oczywiście faktycznie kręcić na miejscu i rozdawać te lody, ale tu znowuż pisowski sanepid i co gorsza dość oczywiste skojarzenia.
Osobiście polecałbym raczej stworzenie własnego śpiewnika, ale takiego, żeby było dziarsko i nienachlanie. To już zostawiam waszej inwencji, ale dam jeden przykład:
Polska wieś. Malwy, te inne kwiatki, zapach siana, słowik napiernicza. Na podwórku Burek znużony upałem szczeka powoli, jakby przemawiał. Poranek. Panna prawie goła myje się w staropolskiej miednicy, jak to na wsi. Myje się, ale myślami jest w wielkim świecie, który na nią czeka. Okna otwarte na oścież, w oknach siatka przeciw komarom. I nagle słyszy dziarski śpiew męski… Przybyli Peowcy pod okienko, stukają, pukają, wpuść panienko!
Zakrywa piersi ręcznikiem w różyczki, podbiega do okna… Są, wreszcie są chłopcy malowani! Dostrzega ją poseł Grabiec i macha do niej zerwanym gdzieś w pyle polskich dróg bukiecikiem chabrów i maków. Piękne przecież!

wtorek, 25 czerwca 2019

Sprawy bieżące i kanalizacyjne

To prawdziwa nowość, żeby uwłaszczać się na zdegenerowanym mordercy. Umyślnie użyłem słowa „uwłaszczać” ponieważ akcja oburzenia na działania policji wobec mordercy dziesięciolatki jak najbardziej prowadzona jest z chęci politycznego zysku. Sygnał dał oczywiście lewacki dureń Bodnar, a inni podążyli utartymi koleinami swego świętego oburzenia. Te koleiny są tak głębokie, że choćby chadzający nimi politycy i publicyści podskakiwali jak małpy i tak poza stwardniałym błotem niczego nie zobaczą, a już najmniej zobaczą Polskę. Okazało się nawet, że nieważne są procedury policyjne czy stosowne ustawy, ponieważ jak zwykle najważniejsze jest wyobrażenie o nich naszych zidiociałych lewaków. Jeden z nich opublikował na twittrze zdjęcie Breivika bez kajdanek i podpisał, że tak wygląda silne i odważne państwo. To wspaniale, że istnieją takie kraje jak Norwegia, w których facet działając w pojedynkę lata z karabinem przez godzinę i morduje w stylu dowolnym prawie osiemdziesiąt osób, a po latach awanturuje się o jakość internetu w celi. Mnie oczywiście powinno cieszyć zidiocenie politycznych przeciwników, ale nie cieszy, ponieważ nawet wróg powinien trzymać jakiś tam poziom. Może i fajnie przywalić z kopa leżącemu, ale sławy to jeszcze nikomu nie przysporzyło.

* * *

Można potraktować jako ciekawostkę fakt, że zaraz po dziennikarzach na skali chamstwa i prymitywizmu wyróżniają się polscy pisarze. Ktoś powie, że znacznie głupsi są polscy aktorzy. Zgoda, ale nie będę mnożył bytów ponad potrzebę i ograniczę się do ludzi, którzy przynajmniej teoretycznie żyją z pisania. Nie chodzi też o poglądy, ponieważ poglądy każdy może mieć jakie chce i nic mi do tego, a o sposób ich przedstawienia, a ściślej rzecz ujmując styl ich wypowiedzi, sposób obrazowania, że o rozumieniu rzeczywistości w jakimkolwiek jej aspekcie z litości nie wspomnę. Poziom ich wypocin nie skłania do pytania, jakim cudem zostali pisarzami, a do gmerania w kwestii podstawowej: Jakim cudem nauczyli się czytać i pisać? Że niby kiedyś pisarzom było łatwiej, ponieważ nie było internetu, który ponoć przymusza do pisania? Przykre, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić Reymonta, Kafki czy innego Conrada, który obok pisania książek, zajmuje się niejako na boku pierdoleniem od rzeczy, choćby na Fejsiku. W ogóle nie zawracałbym wam głowy polskojęzyczną literacką mierzwą, ale nie mogę przejść do porządku dziennego nad dwiema kwestiami. Pierwsza, to usilne żądanie szacunku z powodu ich pisarstwa, które jest głupstwem. Druga jest poważniejsza i polega na gadaniu w stylu: Może i głupek, ale to przecież tylko pisarz. Nie, mili moi. Jeśli kretyn czy kretynka dobiera się do języka, to nie jest byle co. Niech swoją głupotę i chamstwo do woli prezentują estradowi wyjce i aktorzy, ale głupi pisarz, do spółki ze swoim odbiorcą stają się głupi, a to już pachnie problemem społecznym.

* * *

Mistrzem w dementowaniu fałszywych informacji był Witkacy, który poczuł się w obowiązku zdementować plotkę, jakoby współżył ze swą kotką Schyzią i jakoby kocięta z niej zrodzone były dziwnie do niego podobne. Odkładamy Witkacego i przechodzimy do naszych baranów. Będzie z przypisami w nawiasach. Dowiadujemy się oto, że pan Samuel Pereira (to taki dziennikarski siurek, który na skutek selekcji negatywnej został jakimś szefem w TVP) atakuje synka pana Bodnara (Rzecznika Praw Obywatelskich) wywlekając jego nożownicze po dziecinnemu wymuszenia rozbójnicze z takiego oto powodu… Tu proszę się skoncentrować, bo sprawa jest dość skomplikowana! Oto była żona dziennikarza Pereiry walczy z nim w sądzie o dzieci ( nie nożownicze) przy pomocy prawnej, byłej żony RPO. Nakociło się nagle dzieci i byłych żon, ale zgaduję, że wywlekanie dopiero się zaczyna. Dobrym i szlachetnym zakończeniem byłoby wywleczenie ignoranta Pereiry z TVP i Bodnara z funkcji rzecznika, ale to tylko marzenia. Aby serial trwał można też zaaranżować małżeństwa zwaśnionych rodów na krzyż, z powodu nagłego zakochania. Odkładamy nasze elity moralne i względne, aby pozornie bez logicznego powodu wrócić do „Niemytych dusz” Witkacego. No właśnie, Stanisław Ignacy wywalił mi pointę samym tytułem i nie muszę już go cytować.

sobota, 22 czerwca 2019

Rozważania ekologiczne, czyli na biegunie bez majtek

Wybuchy wulkanów są zjawiskiem niepożądanym klimatycznie i w zasadzie odkąd przestaliśmy wierzyć, że są wyrazem gniewu Bogów nie są nikomu i do niczego potrzebne. W związku z tym przedstawiciele najbardziej postępowych społeczeństw uchwalili, że należy wulkanom zakazać podobnych ekscesów. Niestety wulkany nie raczyły wyrazić skruchy, w związku z czym uchwalono stosowny podatek i powołano międzynarodową organizację mającą na celu tropienie, łapanie i resocjalizację maleńkich wulkaników w duchu ekologicznym. Przeciwko wulkanicznemu rozpasaniu zaprotestowało wiele znanych osób wszech płci, ogłaszając, że dopóki wulkany się nie opanują, one nie założą majtek. Przez Europę przetoczyła się fala demonstracji żądających od Matki Ziemi abdykacji oraz przekazania władzy nad klimatem organizacjom międzynarodowym. Radykałowie żądali nowej epoki lodowcowej i nawet próbowali zbudować w Paryżu igloo z kostek lodu wyciąganych przemocą z drinków zagranicznych turystów, ale policja Macrona spałowała ich dobrze, bo niby jak na lodzie winne grona i sery hodować? Chodzą słuchy, że po rozprawieniu się z wulkanami nadszedł czas na trzęsienia ziemi. Dyskusjami i robieniem słodkich oczu nic nie zdziałamy. Konieczne jest międzynarodowe porozumienie w sprawie niepożądanej ruchliwości płyt tektonicznych!

***
Wyczytałem, że Szwedzi odczuwają dyskomfort z powodu latania samolotami, ponieważ trudno im się pogodzić z faktem, że latając niszczą środowisko. To lud dziwny i niepokojący, ponieważ nadzwyczaj silnie motywowany ideologicznie. Jak do nas wpadli, to kradli wszystko, bodajże błoto by brali, ale nie mieli jak wywieźć. I tak się włóczyli po Europie walcząc i rabując, często z całymi rodzinami. Zawsze bez skrupułów i wiecznie głodni. Potem purytańscy, zamknięci. Potem całkiem odwrotnie, jak na karuzeli, czy raczej diabelskim młynie. Teraz samoloty już dla nich toksyczne. Oby nie wpadli na pomysł pływania łodziami, bo to jednak wymusza pewną dzielność i diabli wiedzą, co by im się w tych szwedzkich łbach odwróciło. Wracając do ich siedemnastowiecznej wizyty w Polsce warto zauważyć, że ich świeżo nabyta wrażliwość jakoś nie skłania ich do oddania tego, co wówczas ukradli. Tak daleko to nie sięga, bez przesady. Jeszcze wcześniej byli tymi całymi Wikingami i razem z zaprzyjaźnionymi Murzynami śmigali po Europie jako piewcy neutralności klimatycznej. W rejonach, które odwiedzili, lud miejscowy w zgodzie z naturą zasiedlał pobliskie lasy i biada temu, kto rozniecił ogień i dymiąc w oczy planecie, zwabił tych skandynawskich ekologów.

***
Chwilowo porzucono pomysł afirmacji zboczeń seksualnych na rzecz wojny o ratowanie planety. Grubsza sprawa! Polacy zawiedli jako progresywny motłoch, to może uda się ich podniecić klimatem. Sprzyja temu aura. Premier Morawiecki zaprowadził w Polsce takie temperatury, że po prostu wstyd. Za rządów PO nie do pomyślenia! Na dodatek ponoć wypiął się na neutralność klimatyczną przez co cierpią niedźwiedzie polarne. Para aktywistów wybrała się na Biegun Północny, żeby poinformować miejscowe Ursusy Martimusy o pisowskim zagrożeniu klimatycznym. O losach tej eskapady nic nie wiadomo, poza tym, że każda nowa religia potrzebuje męczenników. Ale na bok niestosowne uwagi, bo sprawa jest poważna. Za szyldem neutralności klimatycznej (na boku zauważę, że autora tego nonsensu powinno się schwytać i obić) kryje się oczywiście brutalna gra interesów. Rzecz w tym, że akurat nas zbyt krótko poddawano stosownej indoktrynacji, przez co ludzie zachowali resztki zdrowego rozsądku. Kursy przyspieszone, które oferują media są mało skuteczne, ponieważ szczęśliwie mieliśmy czas przekonać się, że media razem ze swoimi mądrościami są nic nie warte. No chyba, że dziennikarze wszech płci zarzucą szkodliwy zwyczaj noszenia majtek, a jeśli już, to zaczną je nosić na głowie. Bo czynem należy wesprzeć swe słowa! Czynem!

niedziela, 2 czerwca 2019

Powyborcze magiczne manewry opozycji

PSL stworzy i stanie na czele stworzonej przez siebie koalicji chadecko-konserwatywnej o szumnej nazwie Koalicja Polska. Próbowałem się dowiedzieć na czyim czele staną ci mądrale, ale się nie dowiedziałem. Wśród ugrupowań politycznych śmiało przekraczających 1% jedyną możliwość stwarza sojusz i zarządzanie jakimś fragmentem Konfederacji, ale to już przekracza granicę śmieszności. Widok Kosinika-Kamysza stojącego na czele Korwina, albo wyrzekającego na żydowski spisek… Oczywiście peeselowskie elity po otarciu pysków z komuszego mleczka mogą zaczynać mowy tradycyjnym „Szczęść Boże”, ale ten, kto się na to nabierze i tak z powodu ułomności umysłowej nie trafi do lokalu wyborczego i zajdzie diabli wiedzą gdzie. Rzecz jest oczywiście prosta. Dobiorą kilka istniejących w świecie równoległym bytów w rodzaju SD (tak, istnieje jako władca kamienic) oraz organizacji, które są ich filiami i to będzie ta koalicja. Jedynym celem tego obłędnego wygłupu jest bowiem ukrycie własnej nazwy, z której ludowcy są rzekomo tak dumni, a która, delikatnie rzecz ujmując, dzięki ich wieloletnim staraniom nie najlepiej kojarzy się wiejskiemu elektoratowi. Moim zdaniem mogliby nawet występować w szpiczastych kapturach Ku Klux Klanu, a i tak każdy przytomny rozpoznałby ich z daleka. Zabawę psuje fakt, że próg wyborczy dla koalicji został podle i złośliwie ustawiony na poziomie ośmiu procent i jest możliwe, że liderzy PSL się o tym dowiedzą.
...
Akcja niepodawania ręki premierowi powinna być rozszerzona o niepodawanie ręki ludziom, którzy podają rękę premierowi oraz takim, którzy nie podają, a mogliby podać, gdyby mieli okazję. Wczorajsze niepodanie ręki ma też swoiste rozszerzenie w postaci pani Ochojskiej, która z powodów zdrowotnych nie miała okazji nie podać ręki, ale na twitterze zapewniła, że gdyby miała okazję podać, to z dumą, choć dyskretnie, by nie podała. Jest to bunt na miarę naszych czasów i możliwości ludzi w nim uczestniczących. Pominięty Premier, któremu nie podano ręki musi mieć się z pyszna, bo wie, że kwiat polskich elit podaje sobie teraz ręce ile wlezie, a jemu nie poda. Ha, ha, hop siup… I opozycja znowu tryumfuje!
...
Po każdych kolejnych wyborach wśród przegranych nastaje moda na prostego człowieka. Prosty człowiek to i tamto… Z wyżyn autorytetu ktoś doda czasem, że owamto. I tyle światłej dyskusji, bo wniosków nie ma i nie będzie, ponieważ ilość zastrzeżeń jakie musiałby zawierać realny opis tej wciąż przywoływanej prostej istoty przekracza objętość dającego się przeczytać tekstu. Dlatego analizy dotyczące prostego człowieka są w rzeczy samej prostackie i ograniczają się do licytacji pomysłów, jak nabić go w butelkę. To są manewry magiczne i skazane na klęskę, ponieważ sami magicy zostali w przysłowiową butelkę dawno nabici i widzą świat z jej wnętrza. Jaką wartość poznawczą może mieć analiza kogoś, kto został politycznie uwiedziony przez ignorantów, kombinatorów i jawnych kłamców? Pytanie jest retoryczne, ale w obliczu hucpy jaka rozgrywana jest na różnych łamach, we własnym przekonaniu opiniotwórczych, tylko na takie mnie stać. Już deklaracje co gorliwszych polityków, że teraz to oni codziennie będą wśród ludzi. Przepraszam, a gdzie się dotychczas obracali, w środowisku goblinów i krasnoludów? Hmm… Cholera, to akurat całkiem prawdopodobne! Tu sprytem i oszczędnością znowu wykazali się działacze PSL, którzy ogłosili, że odwiedzą te gminy, gdzie tryumfowali w wyborach do PE.