czwartek, 30 września 2021

Infantylizm jest gorszy od faszyzmu

 Od razu dodam, że znacznie gorszy, ponieważ jego masa krytyczna została przekroczona i nie ma powrotu do rozumu. Istniał zawsze, ale nigdy nie był głównym nurtem myślenia w dziedzinach poważniejszych. Przynależał do taniej rozrywki, jakichś potocznych wyobrażeń o świecie, odpowiadał na zapotrzebowanie raczej przypisywanego paniom sentymentalizmu. Połączył się z nim w jedną cechę i wraz z rozwojem przemysłu kultury masowej opanował świat. To wcale nie wyklucza okrucieństwa, złości, mordu i innych równie przyjemnych cech człowieka, bo są to cechy od których nie wolne są i dzieci. Sami takie cechy przypisujemy w naszej infantylnej wersji historii ludom prymitywnym, w tym i naszym praprzodkom, że niewinni bo niby jak dzieci. Guzik prawda, ale ja nie o tym.

Weźmy współczesną politykę, zarządzanie społeczeństwami, choć kusi mnie religia i jej skrajnie zinfantylizowana wersja, razem z równie dziecinną ateistyczną kontrą. Ale polityka i to na polskim przykładzie, choć rzecz nie tylko nas dotyczy, bo sama demokracja stała się dziecięcym kaprysem i min grymaśnych robieniem. Nic dziwnego, że potrzebuje nadzorców, ale tu stare dzieci z głowicami nuklearnymi i młode, jeszcze okropniejsze bachory. Ale ja tu skromnie, bo na prostym przykładzie, że i dziecko zrozumie. 

Mamy sytuację porządkową, opisaną w prawie, traktatach międzynarodowych i lepiej lub gorzej realizowaną od momentu, gdy człowiek zmuszony okolicznościami ustanowił coś takiego jak granice. Doskonale też wiadomo, że granicę wolno przekraczać legalnie, ale oczywiście można też nielegalnie, o ile ma się dość sprytu czy pieniędzy. Wtedy ponosi się ryzyko rozmaitego stopnia, od zatrzymania i deportacji aż do utraty życia. Granice mogą być zawieszone, swoboda podróżowania pełna czy prawie pełna na mocy międzynarodowych paktów i porozumień. To wszystko jest tak oczywiste, że aż śmiech o tym pisać. Wydaje się, że nie ma tu pola manewru. 

Okazuje się, że nie tylko jest, ale potrafi podnieść gorączkę polityczną w dużym państwie do stanu wrzenia. Podkreślam, to sprawa porządkowa przynależna państwu. W świecie zinfantylizownym do absurdu do nagle problem powszechny. A przecież problemem byłoby, gdyby imć Łukaszenka szprycował nas tymi migrantami dowolnie! Problemem nie jest, że coś działa, tylko, że nie działa. Tu trochę późno i nieco gapowato, ale jednak działa. I koniec. Bynajmniej nie koniec jeśli się wie, do jakiego stopnia jest już upośledzona znacząca część społeczeństwa razem z dziecinnym elitami na czele. 

Te wszystkie głupstwa lejące się z telewizji, portali internetowych przecież mają licznych, bardzo licznych odbiorców. To wszystko dzieci. Starszaki opowiadające dyrdymały skrzatom. Ten afgański kotek, te dzieci zabłąkane w lesie, te trupy, ten faszyzm. Te stare rupy (nie wiem, co to znaczy, ale pasuje) piętnujące polskich żołnierzy, te dziady dziecinne od postępowej polityki... Infantylizm na najwyższym poziomie. Można by się z tego pośmiać, ale sytuacja jest zbyt poważna, a nawet do tego stopnia, że zachowujący resztki rozumu politycy opozycji zaczęli tonować, ale zaraz dzieciaki w ryk, bo nadal chcą piętnować. Na to wszystko wychodzi dwóch zgoła dziecinnych ministrów w postaci Ziobry i Kamińskiego żeby pomachać szpadelkiem w celu nasycenia własnych siedzących w piaskownicy wyborców. Rząd tłumaczący się z oczywistych działań w taki sposób... Zaraz widzę Marlona Brando gładzącego swój łysy łeb w Czasie Apokalipsy i powtarzającego: I'ts horror, horror...

Sprawa ma wymiar międzynarodowego zdziecinnienia, bo i Łukaszenka w tym wszystkim istny złośliwy bobas za nic mający konsekwencje swoich uczynków. Z kreowaną na zachodzie opozycją dał sobie radę, ale tu może nie dać i właśnie po dziecinnemu brnie. Taki świat, ano taki. Innego się w najbliższym czasie nie przewiduje. Prawda Kizie Mizie?

środa, 29 września 2021

Brzydki aneks do pokojowego jojczenia pana Wosia

 Złośliwie dałem taki tytuł, choć praktycznie zgadzam się z tekstem pana Wosia. Tyle tylko, że autor radośnie zakłada, że ktoś się tym przejmie. Łańcuchy dostaw, ceny, giełdy, jakieś indeksy, gry geopolityczne... Rzecz w tym, że Europa podpisała akt poddania się najzwyklejszym w świecie szaleńcom. Całe to pieprzenie o zielonej energii oparte jest na prostej zasadzie, że zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie. W założeniu to my jesteśmy tym chudy. Oczywiście kalkulacje szaleńców są niewiele warte i gruby walnie w kalendarz pierwszy, bo nie są to czasy dobre dla słabo uzbrojonych grubasów. 

Nadchodzi czas horrendalnie drogiej energii, albo jej częściowego braku. Podobnie z paliwami, ale to w sumie też energia. Tu nie mam miejsca na abstrakcyjne rozważania. Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, ile procent zmniejszenia dostaw surowców energetycznych wytrzyma gospodarka i cała struktura państwa/państw. Jeszcze rzecz upraszczając: Kiedy zabraknie żarcia? O nadchodzącej drożyźnie w ogóle nie wspominam, bo tu nie ma o czym gadać. Jak sądzicie, jak daleko jest człowiek współczesny, świetnie uposażony, zajmujący się takimi ważnymi sprawami, że ho ho, od awantury w kilometrowej kolejce po miskę darmowej zupy? Jak daleko jest od przemykania chyłkiem ciemnymi ulicami, wśród wrzasków rabujących domy band? 

Na pewno bliżej niż sto czy dwieście lat temu. Ile jest pracy bez energii? Ile takich zajęć przynoszących chleb? Jaka wedle władzy będzie i jest gradacja ważności potrzeb? I już nie ma jak za komuny, czy w wojennych czasach rezerwuaru żarcia poza granicami miast, a to co jest poza przemysłową produkcją nie wystarczy żeby was nakarmić. Sami zaś nie umiecie nic, no chyba. że ktoś się naoglądał telewizyjnych bzdur, jak przeżyć w dziczy. Wtedy uważa, że to nic strasznego i tak sobie wesoło, dziarsko skona. Przesadzam? Jasne, bo tego nie widać, bo o tym się nie mówi i do końca nie będzie mówiło. Z drugiej zaś strony, czy nie z powodów ideologicznych miliony umarły z głodu w ubiegłym wieku na Ukrainie. Czego jak czego, ale żarcia tam nie brakowało, aż tu nagle głód, do wykopywania i zjadania trupów włącznie. No, ale komunizm przetrwał i zakwitł. Prawda o tym celu, co to środki uświęca.

Najgorsze, że nadciągający kryzys w ogóle nie jest konieczny, nie wynika z niczego poza chęcią zidiociałych medialnie społeczeństw, by sobie sprowadzić go na łeb. I tak będzie dalej, będziemy brnąć w nieszczęście, bo jesteśmy mili oraz grzeczni. W naszych głowach nigdy nie narodzi się myśl, że należy bronić się przed szaleńcami i ideologami szaleństwa, nie gadaniem przecież, nie wytykaniem głupoty, błędów logicznych, a normalnie, poetycko rzecz ujmując ogniem i mieczem. Nawet sama myśl o podobnym oporze wydaje nam się wstrętna. Użycie brutalnych słów i obrazów takich, jak powyżej też jest wstrętne i okropne. A na koniec, obym nie doczekał, lud kwiatami powita wyzwoleńczą Armię Czerwoną, bo taka jest już człowiecza natura, że chce żyć. Duszyczka chce dźwigać swojego trupa, a ideologia karmi tylko ideologów.


https://www.salon24.pl/newsroom/1169221,zielona-rewolucja-zaczyna-bolec