środa, 29 września 2021

Brzydki aneks do pokojowego jojczenia pana Wosia

 Złośliwie dałem taki tytuł, choć praktycznie zgadzam się z tekstem pana Wosia. Tyle tylko, że autor radośnie zakłada, że ktoś się tym przejmie. Łańcuchy dostaw, ceny, giełdy, jakieś indeksy, gry geopolityczne... Rzecz w tym, że Europa podpisała akt poddania się najzwyklejszym w świecie szaleńcom. Całe to pieprzenie o zielonej energii oparte jest na prostej zasadzie, że zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie. W założeniu to my jesteśmy tym chudy. Oczywiście kalkulacje szaleńców są niewiele warte i gruby walnie w kalendarz pierwszy, bo nie są to czasy dobre dla słabo uzbrojonych grubasów. 

Nadchodzi czas horrendalnie drogiej energii, albo jej częściowego braku. Podobnie z paliwami, ale to w sumie też energia. Tu nie mam miejsca na abstrakcyjne rozważania. Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, ile procent zmniejszenia dostaw surowców energetycznych wytrzyma gospodarka i cała struktura państwa/państw. Jeszcze rzecz upraszczając: Kiedy zabraknie żarcia? O nadchodzącej drożyźnie w ogóle nie wspominam, bo tu nie ma o czym gadać. Jak sądzicie, jak daleko jest człowiek współczesny, świetnie uposażony, zajmujący się takimi ważnymi sprawami, że ho ho, od awantury w kilometrowej kolejce po miskę darmowej zupy? Jak daleko jest od przemykania chyłkiem ciemnymi ulicami, wśród wrzasków rabujących domy band? 

Na pewno bliżej niż sto czy dwieście lat temu. Ile jest pracy bez energii? Ile takich zajęć przynoszących chleb? Jaka wedle władzy będzie i jest gradacja ważności potrzeb? I już nie ma jak za komuny, czy w wojennych czasach rezerwuaru żarcia poza granicami miast, a to co jest poza przemysłową produkcją nie wystarczy żeby was nakarmić. Sami zaś nie umiecie nic, no chyba. że ktoś się naoglądał telewizyjnych bzdur, jak przeżyć w dziczy. Wtedy uważa, że to nic strasznego i tak sobie wesoło, dziarsko skona. Przesadzam? Jasne, bo tego nie widać, bo o tym się nie mówi i do końca nie będzie mówiło. Z drugiej zaś strony, czy nie z powodów ideologicznych miliony umarły z głodu w ubiegłym wieku na Ukrainie. Czego jak czego, ale żarcia tam nie brakowało, aż tu nagle głód, do wykopywania i zjadania trupów włącznie. No, ale komunizm przetrwał i zakwitł. Prawda o tym celu, co to środki uświęca.

Najgorsze, że nadciągający kryzys w ogóle nie jest konieczny, nie wynika z niczego poza chęcią zidiociałych medialnie społeczeństw, by sobie sprowadzić go na łeb. I tak będzie dalej, będziemy brnąć w nieszczęście, bo jesteśmy mili oraz grzeczni. W naszych głowach nigdy nie narodzi się myśl, że należy bronić się przed szaleńcami i ideologami szaleństwa, nie gadaniem przecież, nie wytykaniem głupoty, błędów logicznych, a normalnie, poetycko rzecz ujmując ogniem i mieczem. Nawet sama myśl o podobnym oporze wydaje nam się wstrętna. Użycie brutalnych słów i obrazów takich, jak powyżej też jest wstrętne i okropne. A na koniec, obym nie doczekał, lud kwiatami powita wyzwoleńczą Armię Czerwoną, bo taka jest już człowiecza natura, że chce żyć. Duszyczka chce dźwigać swojego trupa, a ideologia karmi tylko ideologów.


https://www.salon24.pl/newsroom/1169221,zielona-rewolucja-zaczyna-bolec





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz