wtorek, 21 marca 2023

Lenin wcielony, czyli ratowanie planety

 

- Dzień dobry, nazywam się Lenin i przychodzę obdarować pana świetlaną przyszłością.


Za każdym razem, gdy włączacie telewizor, czy otwieracie informacyjną stronę portalu internetowego, pojawia się ten ponury degenerat ze swoją obietnicą. To, że nie słyszycie tych słów pełnych bezdennego sarkazmu jest efektem prostego znieczulenia przez lejącą się zewsząd głupotę. Dzisiejsza obietnica grozy, prześladowań i przelewu krwi jest bowiem ukryta w szczebiocie medialnych idiotek i idiotów. Inżynieria społeczna na masową skalę to nie przelewki, choć jej dostępne publicznie przejawy wydają się błahe, śmieszne i nie bardzo możliwe do zrealizowania. Nie dajcie się nabrać, bo siekiera już została przyłożona do pnia waszego życia.


Przygotowania zostały już zakończone i zbliża się czas realizacji programów, których inaczej niż przemocą wprowadzić się nie da. Dlatego przekierowuje się sferę decyzyjną w ręce organów niewybieralnych w procesie demokratycznym. Można przecież, nawet niespecjalnie interesując się polityką, łatwo skonstatować, że Europą rządzą skrajni lewacy, a jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby gdziekolwiek wygrali wybory parlamentarne. Tu wchodzi tchórzostwo i oportunizm zawodowych polityków, którzy nawet nie próbują przeciwstawić się jawnemu przecież obłędowi promowanemu przez skorumpowane do absurdu media. Chcąc płynąć z głównym nurtem, tak naprawdę szykują serię kataklizmów tym, których zobowiązali się reprezentować.


-Dzień dobry, nazywam się Lenin i razem uratujemy naszą nieszczęsną galaktykę!


Oczywiście zaraz po uratowaniu naszej udręczonej przez człowieka planety. Dziw bierze, że żaden parszywiec nie zabrał się jeszcze za ratowanie kosmosu cudzym kosztem. Zupełnie jak w przypadku wszelkich proroków, którzy mają doskonałe rozeznanie w przyszłości na tyle odległej, że nikt nie będzie pamiętał ich proroctw, a im przyszłość bliższa i sprawy ciut szczegółowsze, całe prorokowanie okazuje się bujdą na resorach. Ludzie, którzy nie potrafią przeforsować żadnych pożytecznych reform, a nawet prosto wbić gwoździa w ścianę, z ogromnym zapałem biorą się za ratowanie Ziemi. Kto ich sprawdzi, kto zweryfikuje ich dane i kto przeliczy grabioną przy okazji forsę? Nikt. Jest to całkowicie bezpieczny bandytyzm, bo dla dobra wspólnego przecież! Weźcie pod uwagę, że na razie to w większości gadanie i presja ekonomiczna, ale wierzcie mi, że nikt nie zawaha się zabijać, bo to cały czas miot Lenina, który tak grzecznie się z wami wita.


Pozostałe miliardy ludzi, o ile o tych europejskich idiotyzmach w ogóle słyszały, muszą być nieźle zdumione, że przodująca jeszcze niedawno cywilizacja prze ku samozagładzie. Z uporem maniaka Europa ogranicza swoje możliwości i jednocześnie obniża na wszelkie sposoby jakość życia najszerszych warstw społecznych w tempie karabinu maszynowego rodząc kolejne dyrektywy i zalecenia. A najciekawsze, że nikt nie pyta się o sposób ich realizacji czy ciągi skutków, które spowodują, a to są rzeczy podstawowe. Nie, bo przecież postęp! Odkąd przemoc, ignorancja czy wypięcie się na realia życiowe jest postępem? To raczej przejmowanie władzy przez wariatów i dzieci. To nowa odsłona leninowskiego „władza rad i elektryfikacja”. Wszystko na prąd, a prąd z wiatraków i paneli. Czysto, miło i przyjemnie, prawda? A może zamiast wiatraków zacznijmy budować kieraty, które będą napędzały pieprzone tęczowe jednorożce?


Dla przykładu weźmy te wiatraki. Nie mam nic przeciwko nim, o ile per saldo pozyskiwanie z ich pracy prądu będzie tańsze, bez sztuczek i dopłat ukrytych w cenie urządzeń i przede wszystkim stabilne, bo dmuchać w ich łopaty nie mam zamiaru. Nie jest dla mnie szczególnie istotne, że szpecą krajobraz jak cholera, ani inne podnoszone przez ich przeciwników wady. Najgorsze jest to, że forowanie finansowe obecnych rozwiązań powoduje, że zamyka się możliwy jak najbardziej postęp techniczny w tej dziedzinie. Skoro ideologia tryumfuje nad ekonomią, ględzenie skorumpowanych cwaniaków nad bilansem kosztów i zysków, trudno w ogóle o tym sensownie rozmawiać. To samo z każdym innym forowanym obecnie rozwiązaniem. Teraz najnowszy, nieco humorystyczny pomysł, że eko, super i trendy jest budowanie drewnianych domów. Gdyby mnie było stać, sam bym chętnie kazał sobie wybudować duży drewniany dom. Podkreślam, że duży, bo w psiej budzie dla plebsu mieszać nie mam ochoty. I pięknie, ale skąd na te domy drewno, skoro najnormalniejsza w świecie gospodarka leśna jawi się w postępowej propagandzie jako przestępstwo. Może zrobimy drewno z plastiku? Aha.


- Dzień dobry, nazywam się Lenin i chcę pana/panią zabić.

- Przepraszam, ale to nie mój zaimek. Proszę się do mnie zwracać per pano.

- A, w takim razie przepraszam.

poniedziałek, 20 marca 2023

Kalkulacje polityczne, czyli huzia na Józia!

 

Mijają lata, a politykom największej partii opozycyjnej rozumu nie przybywa. Platforma Obywatelska nigdy nie była zbyt silna intelektualnie, ale i tak widać znaczący regres. Polega on choćby na tym, że z kolejnych porażek wyborczych spece od zarządzania partią nie wyciągają zgoła żadnych wniosków. Owszem, rozpoznają potrzeby swojego żelaznego, skrajnie prostackiego elektoratu, ale poza tym wszystko zdaje się dla nich niezrozumiałą ciemną magią. Obecny pomysł, wcale nie nowy, wystawienia jednej listy w wyborach tylko to potwierdza. A już sposób, w jaki się za to zabierają i kalkulacje, które za tym stoją, to istne horrendum.

Po pierwsze, kolejny raz pokazują, że wyborcze kombinacje scedowali na media, zupełnie jakby własnego rozumu całkiem nie mieli. I to dosłownie chwilę po tym, jak idiotyczny TVN zapędził ich na antykatolickie pole minowe. To nie pierwszy raz zresztą. Teraz równie pusta Wyborcza narzuca przekaz o wspólnej liście i jedynym łączącym wszystkie te partie haśle, że należy odsunąć PiS od władzy. Tam nie ma nic więcej i nie pomaga nazywanie samych siebie jedynymi demokratami in universum. Dziwna to byłaby demokracja bez faktycznego wyboru programu czy idei, za którą wyborca może się opowiedzieć. Już na tym etapie wychodzi kompletny brak powagi i błazeństwo, którego emanacją są stand upy podstarzałego lidera.

I od razu pogróżki, że kto nie z nimi, kto nie posłucha wezwania, to wróg i zapłaci za to wysoką cenę. Znaleźli się dawcy światła ze zużytym Tuskiem na czele. Po to stworzyli wydzielony profil niejakiego Hołowni, żeby mieli się gdzie podziać nieszczęśni wyborcy, którym macierzyste PO zbrzydło, żeby teraz zawracać ich kijem do iście pierwotnej wspólnoty. Pięknie. I Lewica, która w większości zatraciła jakąkolwiek tożsamość, poza nienawiścią do kościoła i polskości, jak ją po swojemu rozumieją. To akurat może być cechą łączącą, w tej iście pierwotnej wspólnocie, ale niekoniecznie jest to najcenniejsze dla ich elektoratu. Owszem, można pokazać Tuska tulącego się do drzewa, albo chodzącego z ekologicznym wiatrakiem na kiju, ale nie sądzę, by to były naprawdę chwytliwe pomysły.

W ogóle narzucanie się na absolutnego lidera i zbawcę opozycji w sytuacji, gdy ekscytowane w ten sposób partie same mają niezłe szanse wyborcze jest, delikatnie rzecz ujmując, nie na miejscu. Nie sądzę, by wyzbycie się tożsamości, własnego programu w najważniejszym dla partii politycznych okresie przedwyborczym było sensowną zachętą. Już nie warto się nawet rozpisywać o wojnie jaka nastąpiłaby podczas układania list wyborczych, bo to już sprawa frajerów, którzy zgodzą się na podobny koncept. Naprawdę sądzicie, że liderzy partyjni nie znają Tuska i jego metod działania? Zgoda na promowany obecnie szeroki blok, to wobec własnych szeregów i elektoratu pokazanie słabości, że niby tylko na plecach Tuska mogą jeszcze gdzieś wleźć. Raz, że to bujda, a dwa, że mająca być spoiwem nienawiść do PiS nie wydaje się być wystarczająco atrakcyjną motywacją. Stąd też i pokazane przez Wyborczą słupki, w dużej mierze są wynikiem chciejstwa i oszołomienia własną władzą nad partiami. Gdzieś umyka, że sama Gazeta już od dawna nie jest na poziomie sprawczym w stylu „wasz prezydent, nasz premier”. To raczej ściek dla miłośników wąchania nieczystości.

Zresztą poza nudnym ględzeniem o własnej wyższości, okraszonym eksplozjami chamstwa na pograniczu absolutnego zdziczenia, PO nie ma do zaprezentowania absolutnie nic. Sama, na własne życzenie i własnymi środkami doprowadziła się do takiego stanu w czym żywo przypomina właśnie Wyborczą. To ci dopiero liderzy opinii prowadzący lud na barykady. Boki zrywać!