poniedziałek, 28 lutego 2022

Czy dureń może nawrócić się na bycie rozumnym?

 Dla tych, którzy nie lubią za dużo czytać od razu odpowiem na zadane w tytule pytanie, że oczywiście nie może. Nie może, ponieważ jest durniem i durniem pozostanie. Opadnie wojenny kurz i momentalnie wylezą spod kamieni razem ze swoimi urojeniami, chorymi ideologiami i ogólną zgnilizną umysłową. Tak będzie, ponieważ dureń polityczny po prostu nie istnieje bez swoich manii, którym chce uszczęśliwić świat. To jest jego racja politycznego bytu, klepanie w kółko wyuczonych formułek i zmuszanie innych, by przez jego okulary widzieli świat, a wszystko po to, by zamazać rzeczywistość. Teraz, nagle, ta okropna rzeczywistość stanęła w świetle i nie sposób jej nie zauważyć. Durnie zostali na chwilę postawieni do pionu, choć tak naprawdę nadal gniją w barłogach. Wystarczy przejrzeć serwisy informacyjne i zapoznać się falą mądrości i otrzeźwienia zalewającą naszą kochaną Europę. Już wojsko dobre i potrzebne, już energia jądrowa całkiem fajna, NATO znakomite, pomimo, że na jego czele straszne USA, już nagle, że nie tylko forsa jest ważna, a bezpieczeństwa nie zapewniają czarodziejki czy inne jednorożce. I te wszystkie mądrości w ustach durniów, którzy sami, od dziesięcioleci podcinali gałąź na której siedzą razem ze swoimi narodami. 

Nie wierzę ani przez chwilę w zmianę europejskiego czy unijnego paradygmatu, ponieważ durnie zostali wyniesieni przez podobnych sobie, a gdyby nadeszła era rozumnych działań, nie będą potrzebni, a ich biadolenie zostanie wyśmiane. Alkoholik czy narkoman może wytrzeźwieć, złodziej stać się człowiekiem uczciwym, ale tu mamy sytuację beznadziejną. Pusty śmiech mnie ogarnia, gdy w miarę poważni ludzie łapią się w pułapkę i gotowi są wierzyć w prawdziwość i szczerość tych wszystkich deklaracji. Ta dziwaczna Urszula z wypisanymi na buziaku deficytami umysłowymi, albo ten Kanclerz, co nagle zmądrzał, pewnie w nocy, i dalejże od nowa przewodzić Europie, już prawie jako militarysta. Ci wszyscy politycy, nagle nadęci bojowo, że użyję wiekopomnych słów Haszka z przygód Szwejka, strojący minę "jak kot srający w sieczkę". Tak będą trwali, aż opadnie wojenny kurz, ale bez względu jak i kiedy zakończy się rosyjska agresja, minie tydzień i zaczną mielić od nowa swoje zaklęcia. Niektórzy, durnie wyższego stopnia, czyli kwalifikowani, już przecież zaczęli, choć teraz ich chore jojczenia pasuje jak pięść do nosa. Z udziałem, jak zwykle durni naszego chowu wyskoczyli ze swoją wymierzoną w Polskę rezolucją wzywającą do natychmiastowego i retrospektywnego uruchomienia mechanizmu praworządności... Tak to będzie wyglądało za chwilę. Znowu zacznie się ględzenie o żabkach, klimacie, o doskonałych w swym prawnym idealizmie sędziach i agresywnej faszystowskiej Polsce. Tak będzie, bo musi być coś w zamian, a machiny głupoty nie da się tak łatwo zatrzymać, tym  bardziej, że częściowo jest już poza zasięgiem wyborców. 

Zresztą i wyborcy mają swoje przyzwyczajenia. Wczoraj na twitterze fala zapewnień, że sankcje i zmianę nastawienia Niemiec załatwił Tusk, rzecz jasna po cichu, bo tak robi się prawdziwą politykę, a polski rząd nic nie robi, bo jest skłócony z UE i NATO. Sądząc z komentarzy ludzie w takie rzeczy całkiem poważnie wierzą. Zaraz się dowiemy, że Donald czy inna Spurek osobiście strącają kacapskie samoloty bojowe. Czasem naprawdę nie wiadomo, gdzie oczy podziać. Inny gatunek twitterowych komandosów, bo to jest wyższa sprawność, w dwustu osiemdziesięciu znakach potrafi skomentować wojnę, wspomnieć o Wołyniu, Izraelu, Covidzie i zrobić tajemniczy wygibas, że coś jeszcze wie, ale nie powie, bo reżim czuwa. Inni znowu, że żadnej wojny nie ma, że ustawka, maskirowka. Za tę maskirowkę to lałbym w pysk. Gdzie w tym wszystkim głębsze otrzeźwienie? Część ludzi najwyraźniej sądzi, że wojna to coś w rodzaju meczu i okazja, żeby się lansować na jej tle. Zapewniam, że wojna to nie mecz, a dureń pozostanie durniem, choćby ubrał się w zbroję Aleksandra Macedońskiego.



niedziela, 27 lutego 2022

Rosyjska agresja. Symulacja kontra rzeczywistość

 Czy Rosjanie mogliby zmiażdżyć opór Ukrainy? Oczywiście. Wystarczą zmasowane bombardowanie miast i hekatomba ofiar wśród cywilów. Mogą to zrobić bez użycia broni nuklearnej, ale w ten sposób uczyniliby swoją inwazję bezsensowną. Nie chodzi bynajmniej o to, że agresor ma czułe serduszko, bo nie ma. Jak widać niewiele też ich obchodzą reakcje świata, na zasadzie, że i tak wszystko mija, a ludzka pamięć, o ile w grę wchodzi forsa, bynajmniej nie na końcu. Celem jest bowiem rządzenie Ukrainą i Ukraińcami. Dlatego miało iść szybko i stosunkowo łatwo. Nie poszło i Kacap stanął przed problemem. W tej chwili nawet zdobycie Kijowa i zainstalowanie własnego rządu niewiele da, ponieważ wydarzenia stworzyły taką dynamikę, że świat, choćby chciał i nie wiem jak był przez Rosję skorumpowany już takiego rozwiązania problemu nie zaakceptuje. Gwarancje milczenia i niechętnej, a może i pełnej oburzenia aprobaty, które niewątpliwie otrzymał na drodze dyplomatycznej od przedstawicieli niektórych państw zachodnich zostały już unieważnione. Można oczywiście do nich wrócić, ale to musiałoby potrwać, a czasu nie ma. 

Cała rosyjska ofensywa utknęła w stanie pewnej niemożności i nie chodzi o sukcesy, porażki czy zaniechania militarne. Rosja ma znaczne rezerwy, które może i będzie przesuwać na Ukrainę, będzie maszerować, wjeżdżać, robić desanty, nękać ostrzałem, ale dotychczasowe efekty wobec już użytych nakładów nie wyglądają najlepiej. To nie symulacja komputerowa, których pewnie przeprowadzono setki, ale operowanie żywym organizmem armii, wobec oporu obrońców. Pierwsza rzecz, która szczególnie dziwi i być może jest powodem kacapskiego ambarasu jest silne przekonanie rosyjskich elit wojskowych, że w zasadzie nie natrafią na poważniejszy opór. To musiało wynikać z jakichś analiz, pewnie opartych na prawdziwym zresztą przeświadczeniu, że Ukraińcy nieszczególnie, delikatnie rzecz ujmując, cenią swój rząd czy swoje państwo, a być może państwowość jako taką. I po takich przenikliwych analizach udało się Kacapowi zmienić, prawie natychmiast odwrócić to nastawienie. Sukces jak cholera! Rosja przywykła do atakowania z pozycji Boga, przed którego siłą same gną się kolana. Wiara w to jest powszechna wśród rosyjskiego ludu i wspina się ta wiara po szczeblach kompetencji i władzy, aż do tronu na którym zasiada Putin. Po drodze nikt tego przeświadczenia nie zaneguje, nie podda w wątpliwość, nie zwróci uwagi na możliwe problemy czy reperkusje inwazji, a  nawet jeśli, jest to głos osobny, nie służący karierze takiego defetysty.

Z podobnym problemem mierzy się rosyjska armia, organizm ogromny, ale wielce zróżnicowany pod względem siły, skuteczności i przeznaczanych nań nakładów. Każda wielka armia tak miała i rzecz w tym, jak sprawnie dowodzący potrafią utrzymać jej morale poprzez skuteczną aprowizację, utrzymywanie linii dostaw paliwa, amunicji, żywności, leków i tak dalej. Braki logistyczne i w zaopatrzeniu są zawsze problemem sygnalizującym słabość i zachęcającym przeciwnika do działania. W przypadku obecnej rosyjskiej agresji jest to problem, co już widać, narastający, a jego przyczyna jest zgoła podobna do opisanych powyżej błędnych w tworzeniu analiz.  Każda armia ma do tego w swoich szeregach złodziei, głupców i ludzi zajmujących stanowiska daleko powyżej swoich kompetencji, a podejrzewam, że armia rosyjska, o ile akurat nie defiluje po Placu Czerwonym, ma ich znacznie więcej niż przeciętna. Do tego szczególnie w systemie rosyjskim wszystko musi po prostu być w jak najlepszym porządku, ku zadowoleniu przełożonych. Tak tworzy się piramida, powiedzmy, półprawd. W trakcie ofensywy staje czołg, bo zabrakło paliwa. Nie znaczy to, że jego załoga po drodze rozsprzedała go, by nabyć wódkę. Taki czołg na przejechanie odcinka X potrzebuje sto litrów paliwa. Nasze palą sto dziesięć, ale to niedobrze, to zapewnimy, że dziewięćdziesiąt siedem, to może dowódcy premia wpadnie. Dalibyśmy żołnierzom porcje na dwanaście dni, ale te łobuzy albo zeżrą od razu, albo sprzedadzą, to damy na trzy dni i jakoś się dowiezie. I tak dalej, w ten właśnie deseń. To jakoś przechodzi na poligonie, nawet największym, ale tu nie poligon. 

I co ma myśleć żołnierz najpotężniejszej, wedle odwiecznego przekonania, armii świata, który ma się gdzieś przedzierać z narażeniem życia, skoro wie, że jego armia dysponuje środkami, które mogłyby natychmiast oczyścić mu drogę, ale nie może czy nie ma zamiaru ich użyć. I jeszcze, co bardzo dziwne, może zginąć na zawsze i nieodwołalnie. Trudno tak walczyć, nawet bez wydumanej racji moralnej, o ile rzecz nie w naciskaniu śmiercionośnych guziczków. 

piątek, 25 lutego 2022

Rosyjska agresja. Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek

 Niesamowite, że napaść Rosji na Ukrainę mogła kogokolwiek zdziwić, albo zaskoczyć. Wojna, która była przygotowywana i zapowiadana od dawna przez Rosję, państwo na wskroś agresywne, które nie zjawiło się na naszej planecie nagle i z czystą kartą. Podobnie reakcja tak zwanego zachodu była oczywista, a międzynarodowa gra interesów nie była w większości tajna. Podobnie jak obłęd a właściwie obłędy ideologiczne trawiące świat od lat. Jego rozbrojenie moralne i mentalne, jego zdziecinnienie wreszcie. No kto by przypuszczał, że silny wykorzysta słabość słabego, jego głupotę czy wyuczoną bezradność. I naprawdę nasi rządzący nie powinni dołączać do chóru zdziwionych, bo jak raz spisali i spisują się dobrze. Nic nam nie daje ględzenie, że Niemcy to czy tamto, że sankcje takie czy owakie. My o tym nie decydujemy. Róbmy swoje, a kto chce stracić twarz, niech traci. Może być też tak, że przy okazji tej straty przysłowiowego rubelka też nie zarobi.

Warto zauważyć, że to nie jest, jak nam wmawiają w mediach żadna "wojna Putina" tylko napaść Rosji na Ukrainę. Gdyby Polska napadła Słowację, czy ktoś przytomny pisałby, że to wojna Dudy, albo Morawieckiego. No chyba, że w Polsce, bo tu takich cymbałów pełno w wiadomych środowiskach. To nienajlepszy przykład, ale zmierzam ku temu, że tak jak przyznaje się każdemu współczesnemu państwu czy organizacji międzynarodowej miliony uwikłań i sprzeczności decyzyjnych, tak Rosję każe nam się widzieć wprost po dziecinnemu. Zły car, który rozkazuje i cała reszta, która jest jego żelazną pięścią. Już nawet ten zły car jest szaleńcem. No proszę. 

Ale najgorsza i powielana prawie w każdym przekazie jest pewność, że w zasadzie, skoro Rosja zaczęła wojnę, to już ją wygrała. Prawidłowo byłoby pisać, że Rosja ogłosi zwycięstwo i rzecz tylko w tym, gdzie zaznaczy sobie linię za którą się ten tryumf znajduje. Czy to będzie przesunięcie granicy o kilkadziesiąt kilometrów, obalenie rządu i zastąpienie go kacapskimi marionetkami, czy zhołdowanie całej Ukrainy i stanięcie czołgami na naszej granicy. Tego nie wiem, ale w każdym wariancie świat przygotowuje się na uznanie trudnego, może trochę niesprawiedliwego, ale jednak pokoju. Tyle tylko, że nie jestem wcale przekonany, że cokolwiek się kacapowi uda zrealizować do końca. To jawne dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu. I tym razem nie Rosja jest niedźwiedziem. 

Nie wiemy na przykład jakie jest nastawienie kadr rosyjskiej armii, nie tylko najwyższych, ale może przede wszystkim tak zwanego średniego szczebla. Nie wiemy też, czy w razie militarnych problemów, czegoś na kształt utknięcia rozwijającej się ofensywy Rosja ma coś istotnego do pokazania bez narażenia się na śmieszność. Już pojawiają się takie medialne gadki, że na razie wysyła poborowych i różne starocie na front, ale zaraz uderzy tymi najlepszymi siłami. Niby te czołgi i transportery opancerzone, które widzimy, to tacy harcownicy. Byłaby to dziwaczna na współczesnym polu walki taktyka, bo przecież ta cała Ukraina to w sumie całkiem spory kraj. Jasne, że rakiety i naloty sił powietrznych, ale wtedy nie obyłoby się bez masowego ludobójstwa ludności cywilnej. To raczej nie pasuje do obecnej doktryny Kremla, a do tego przecież naród ukraiński w rosyjskiej propagandzie jest nadal wielki, bratni i bohaterski, tyle tylko, że zawłaszczony czy ogłupiony przez zachód. Jego reedukacji nie sposób zacząć od masowych mordów. 

Jeśli miała to być chirurgiczna operacja militarna to Kacap jako chirurg, z paluchami jak serdelki i przepitą gębą, nie bardzo się nadaje. Trudno też Rosji, choć niemrawo próbuje, przedstawić agresji jako odpowiedzi na ukraińskie prowokacje, czy też przedstawić się jako ofiara, co uwielbia. Jedno jest pewne, że Rosja ogłosi zwycięstwo, a tylko od Ukraińców zależy, w którym momencie to nastąpi. No chyba, że zły car nagle zachoruje, a wtedy zastąpi go dobry car i wszyscy w to uwierzą, bo ludzie chcą w takie brednie wierzyć. W takim przypadku też zwycięży, nawet jeśli całkiem się wycofa. Tylko proszę się temu nie dziwić. 

 

piątek, 18 lutego 2022

Antypolonizm, czyli strategia artystów ubogich duchem

 Zacznę od przykładu, bo różni mi piszą, że ja niekonkretnie. No dobrze. W takim razie mamy Kingę Dunin. Okropna to jakaś pani, ale atak na nią za "skrzywione ryje i wieprzowe karki Polaków" świadczy tylko o tym, że redaktorzy wielu idiotycznych, niby prawicowych portali w ogóle nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Być może, a nawet wielce prawdopodobne jest, że autorka może coś podobnego kombinować, ale konkret jest taki, że to fragment niechętnej recenzji książki jakiegoś cwanego grafomana, który w ten sposób widzi nas i siebie przecież także. Autorka zauważa nawet, że to już nudne i książka jest tylko dla takich, co chcą wyrzygać się na Polskę i Polaków.

Z tego zaraz nakręcona zabawka afery. Już panny i mężatki w mediach społecznościowych publikują swoje buziaki, że niby nie mają skrzywionych ryjów, koniecznie w konfrontacji z konterfektem autorki recenzji, która faktycznie jest obdarzona dość nietuzinkową urodą. Ludzie tracą czas, nerwy i wychodzą na durni tylko dlatego, że za pisanie artykułów biorą się ludzie, którzy nie potrafią czytać. Cała ta sprawa funta kłaków nie warta, ale rodzi pytanie, czy ci dzielni, wyniesieni do mediów analfabeci o poważniejszych kwestiach nie smarują tekstów na podobnej zasadzie. Recenzowane przez panią Dunin dzieło powstało by przypodobać się środowisku, które ona reprezentuje. To ci dopiera kalkulacja, nie tylko spychająca autora do rzędu jawnych grafomanów, ale też, jak wynika z recenzji, już i głupców, nie rozumiejących mądrości nowego etapu, bez względu na to, jaki on ma być. Ja nie wiem, bo wolałbym wśród korsarzy przebywać, niż wśród takich typów ludzkich, a nawet nie bardzo.

A cóż to w ogóle za kalkulacja z tą pogardą dla Polski i polskości? Na czym oparta i co mająca na celu?Nie ma w Polsce tylu pompek, żeby napompować baloniki wszystkich grafomanów, którzy gardzą, brzydzą się i nienawidzą. Wiwisekcja narodu i jego wad setny raz robiona i zawsze przez ludzi, którzy nie tylko żadnych umiejętności ku temu nie mają, to na dodatek wcale Polaków nie znają, a prowadzi ich tylko i wyłącznie środowiskowa pycha i właśnie chęć przypodobania się takim samym jak oni. Do luster gadają, do luster piszą. Nudne to jest, podobnie jak te wszystkie deklaracje wyjazdu, nieczucie się Polakiem, wywiedzione z kupieckiej przebiegłości europejskości, śląskości, kaszubskości czy nawet, a może już przede wszystkim seksualności. To ludzie z Gogola, niczym jeden z bohaterów Ożenku, który zachwycony Sycylią opowiada, że tam ludzie do tego stopnia wykształceni, że nawet chłop oracz mówi po francusku, a rosyjskiego słowa nie usłyszysz. z Gogola, ale niesympatyczni i odstręczający.

Jakaż kalkulacja! Świat otwarty, a oni wszyscy z własnej woli w polskim więzieniu, lochu nawet, gdzie wilgoć, szczury i ohydni strażnicy. Nie chcą wybiec na kwietne łąki światowej sławy, ponieważ jednak uczyć nas chcą, napominać i zawstydzać.  Nie wiem po co i dlaczego nas, skoro sami twierdzą, że nie tu jest ich miejsce. Niech uczą, napominają, zawstydzają i wiodą ku poprawie środowiska, narody i kontynenty, które cenią i kochają. Te Nibylandie zasługują właśnie na nich, ale czekają  nadaremnie, a tu tylko wóda, zła wymowa, antysemityzm, faszyzm i diabli wiedzą co jeszcze. I zawsze na stół wyjeżdża Gombrowicz, którego albo nie czytają w ogóle, albo podobnie jak ich koledzy z przeciwnej barykady nie posiedli trudnej sztuki czytania ze zrozumieniem. O, gdyby zadali sobie trud, ale nie zadadzą, bo nie mają czasu, zajęci piętnowaniem. Wysłałbym ich wszystkich na Sycylię, ale czy któryś mówi płynnie po francusku?    


wtorek, 15 lutego 2022

Zawodowi patrioci na grzędzie urzędu

Już w szesnastym wieku narzekano na ludzi przesadnie eksponujących swoją religijność, że obwiesi się jeden z drugim szkaplerzami i różańcami, a nie tak drzewiej bywało, bo w tym żadnej szczerości, tylko jakby kpina. Dzisiaj to marginalne zjawisko, za to, a szczególnie ostatnio, rolę podobną gra patriotyzm. Łatwy i niesprawdzalny, bo próby jakimi byliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat poddawani, jak tak się przyjrzeć, w gruncie rzeczy były dość miałkie. Oczywiście z tej miałkości już całe pokolenia kombatantów, powstańców bez powstań, zesłańców, którzy najdalej byli w Białymstoku i tak dalej. Łatwe, bo i deklaracja werbalna jest łatwa, podobnie jak podział na prześladowców i prześladowanych. Oczywiście prawdziwy patriota i jego rodzina zawsze należeli do tej drugiej grupy i dopiero teraz oddychają pełną piersią wolności. Aż dziw bierze, jak oni zdołali przeżyć te wszystkie prześladowania, bo i Tusk razem z Trzecią RP, Jaruzelski rzecz jasna, Gierek i Gomułka, a nawet sam Stalin. Już nie wspomnę o majątkach na wschodzie utraconych po 1945 roku, albo już na skutek Traktatu Ryskiego.

Do tego każdy prawdziwy patriota musi mieć wśród przodków choć jednego żołnierza wyklętego i powstańca warszawskiego. Co najmniej. O innych bohaterach oporu przeciwko komunie nie warto wspominać, bo są nieprzeliczeni. Tu również wypada wyrazić zdziwienie, że na przykład taka komuna jakimś cudem się utrzymała przez dziesięciolecia. No cóż, bywa i tak. Dopiero uzbrojony w tak zacną przeszłość patriota może śmiało przystąpić do nauczania maluczkich prawdziwego patriotyzmu i śmiało patrzeć w przyszłość, tym bardziej jeśli zapewnił już sobie stosowne apanaże. Zawodowy patriota nie tylko zresztą naucza, ale i samym swoim przykładem zawstydza innych, mniej uniesionych uczuciami patriotycznymi. On nawet nie ziewa na uroczystych akademiach ku czci, tylko z pełnym skupienia wyrazem twarzy wysłuchuje dziecięcych deklamacji, a nawet się wzrusza szczerze, bo przecież sam już prawie wierzy w wyjątkowość swych uczuć. 

W takim razie, można spytać, dlaczego czepiam się ludzi, którzy chcą być lepsi, bo przecież patriotyzm w każdym aspekcie jest pozytywny. Wszak przyjmując na siebie obowiązek bycia patriotą taki człowiek nie może korzystać z całej gamy łajdactw oferowanych mu przez świat. O, żeby tak było! Niestety patriotyzm deklaratywny jest płytki i jego demaskacja zawsze jest zgorszeniem. To coś takiego, jak świątobliwy człowiek, który nagle okazuje się łajdakiem. Mało było przez ostatnie lata przykładów? Poza tym drażni mnie niezmiernie sprzedawany publicznie fałsz. I to nieznośne ględzenie o trzecim pokoleniu AK zmagającym się z trzecim pokoleniem UB, które rozmywa i degraduje prawdziwą chwałę i prawdziwe łajdactwo. Co z tego, że punktowo prawdziwe, skoro w założeniu ma mieć możliwie szerokie zastosowanie, w sensie, kto nie z nami, kto zgłasza jakiekolwiek wątpliwości ten ubol. 

Przeszłość wedle zawodowego patrioty jest oczywista i istnieje tylko po to, by służyć teraźniejszości. Jak mu mało komuny to złapie jakiegoś dawno nieżyjącego króla i dalejże mu wytykać, a poprawiać, a porównywać. I oczywiście wszystkie te klęski, okropne i krwawe daleko przed tryumfami, przed hekatombą wrogów. Jak upadła wielkość Rzeczpospolitej, ale mniejsza jak powstała, z jakiej pracy i z jakich koniunktur. 

I tak najwięcej ludzi jest obojętna i podejrzliwa wobec własnej Ojczyzny, bo zatarło się w świadomości ogółu, czym tak naprawdę są obce rządy, czym codzienna niższość i bezradność wobec przywleczonej z zewnątrz pogardy. Ta, którą fundują nam nasze własne urzędy, nasze własne rządy, to przecież przysłowiowa bułka z masłem.