Niesamowite, że napaść Rosji na Ukrainę mogła kogokolwiek zdziwić, albo zaskoczyć. Wojna, która była przygotowywana i zapowiadana od dawna przez Rosję, państwo na wskroś agresywne, które nie zjawiło się na naszej planecie nagle i z czystą kartą. Podobnie reakcja tak zwanego zachodu była oczywista, a międzynarodowa gra interesów nie była w większości tajna. Podobnie jak obłęd a właściwie obłędy ideologiczne trawiące świat od lat. Jego rozbrojenie moralne i mentalne, jego zdziecinnienie wreszcie. No kto by przypuszczał, że silny wykorzysta słabość słabego, jego głupotę czy wyuczoną bezradność. I naprawdę nasi rządzący nie powinni dołączać do chóru zdziwionych, bo jak raz spisali i spisują się dobrze. Nic nam nie daje ględzenie, że Niemcy to czy tamto, że sankcje takie czy owakie. My o tym nie decydujemy. Róbmy swoje, a kto chce stracić twarz, niech traci. Może być też tak, że przy okazji tej straty przysłowiowego rubelka też nie zarobi.
Warto zauważyć, że to nie jest, jak nam wmawiają w mediach żadna "wojna Putina" tylko napaść Rosji na Ukrainę. Gdyby Polska napadła Słowację, czy ktoś przytomny pisałby, że to wojna Dudy, albo Morawieckiego. No chyba, że w Polsce, bo tu takich cymbałów pełno w wiadomych środowiskach. To nienajlepszy przykład, ale zmierzam ku temu, że tak jak przyznaje się każdemu współczesnemu państwu czy organizacji międzynarodowej miliony uwikłań i sprzeczności decyzyjnych, tak Rosję każe nam się widzieć wprost po dziecinnemu. Zły car, który rozkazuje i cała reszta, która jest jego żelazną pięścią. Już nawet ten zły car jest szaleńcem. No proszę.
Ale najgorsza i powielana prawie w każdym przekazie jest pewność, że w zasadzie, skoro Rosja zaczęła wojnę, to już ją wygrała. Prawidłowo byłoby pisać, że Rosja ogłosi zwycięstwo i rzecz tylko w tym, gdzie zaznaczy sobie linię za którą się ten tryumf znajduje. Czy to będzie przesunięcie granicy o kilkadziesiąt kilometrów, obalenie rządu i zastąpienie go kacapskimi marionetkami, czy zhołdowanie całej Ukrainy i stanięcie czołgami na naszej granicy. Tego nie wiem, ale w każdym wariancie świat przygotowuje się na uznanie trudnego, może trochę niesprawiedliwego, ale jednak pokoju. Tyle tylko, że nie jestem wcale przekonany, że cokolwiek się kacapowi uda zrealizować do końca. To jawne dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu. I tym razem nie Rosja jest niedźwiedziem.
Nie wiemy na przykład jakie jest nastawienie kadr rosyjskiej armii, nie tylko najwyższych, ale może przede wszystkim tak zwanego średniego szczebla. Nie wiemy też, czy w razie militarnych problemów, czegoś na kształt utknięcia rozwijającej się ofensywy Rosja ma coś istotnego do pokazania bez narażenia się na śmieszność. Już pojawiają się takie medialne gadki, że na razie wysyła poborowych i różne starocie na front, ale zaraz uderzy tymi najlepszymi siłami. Niby te czołgi i transportery opancerzone, które widzimy, to tacy harcownicy. Byłaby to dziwaczna na współczesnym polu walki taktyka, bo przecież ta cała Ukraina to w sumie całkiem spory kraj. Jasne, że rakiety i naloty sił powietrznych, ale wtedy nie obyłoby się bez masowego ludobójstwa ludności cywilnej. To raczej nie pasuje do obecnej doktryny Kremla, a do tego przecież naród ukraiński w rosyjskiej propagandzie jest nadal wielki, bratni i bohaterski, tyle tylko, że zawłaszczony czy ogłupiony przez zachód. Jego reedukacji nie sposób zacząć od masowych mordów.
Jeśli miała to być chirurgiczna operacja militarna to Kacap jako chirurg, z paluchami jak serdelki i przepitą gębą, nie bardzo się nadaje. Trudno też Rosji, choć niemrawo próbuje, przedstawić agresji jako odpowiedzi na ukraińskie prowokacje, czy też przedstawić się jako ofiara, co uwielbia. Jedno jest pewne, że Rosja ogłosi zwycięstwo, a tylko od Ukraińców zależy, w którym momencie to nastąpi. No chyba, że zły car nagle zachoruje, a wtedy zastąpi go dobry car i wszyscy w to uwierzą, bo ludzie chcą w takie brednie wierzyć. W takim przypadku też zwycięży, nawet jeśli całkiem się wycofa. Tylko proszę się temu nie dziwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz