Od razu dodam, że znacznie gorszy, ponieważ jego masa krytyczna została przekroczona i nie ma powrotu do rozumu. Istniał zawsze, ale nigdy nie był głównym nurtem myślenia w dziedzinach poważniejszych. Przynależał do taniej rozrywki, jakichś potocznych wyobrażeń o świecie, odpowiadał na zapotrzebowanie raczej przypisywanego paniom sentymentalizmu. Połączył się z nim w jedną cechę i wraz z rozwojem przemysłu kultury masowej opanował świat. To wcale nie wyklucza okrucieństwa, złości, mordu i innych równie przyjemnych cech człowieka, bo są to cechy od których nie wolne są i dzieci. Sami takie cechy przypisujemy w naszej infantylnej wersji historii ludom prymitywnym, w tym i naszym praprzodkom, że niewinni bo niby jak dzieci. Guzik prawda, ale ja nie o tym.
Weźmy współczesną politykę, zarządzanie społeczeństwami, choć kusi mnie religia i jej skrajnie zinfantylizowana wersja, razem z równie dziecinną ateistyczną kontrą. Ale polityka i to na polskim przykładzie, choć rzecz nie tylko nas dotyczy, bo sama demokracja stała się dziecięcym kaprysem i min grymaśnych robieniem. Nic dziwnego, że potrzebuje nadzorców, ale tu stare dzieci z głowicami nuklearnymi i młode, jeszcze okropniejsze bachory. Ale ja tu skromnie, bo na prostym przykładzie, że i dziecko zrozumie.
Mamy sytuację porządkową, opisaną w prawie, traktatach międzynarodowych i lepiej lub gorzej realizowaną od momentu, gdy człowiek zmuszony okolicznościami ustanowił coś takiego jak granice. Doskonale też wiadomo, że granicę wolno przekraczać legalnie, ale oczywiście można też nielegalnie, o ile ma się dość sprytu czy pieniędzy. Wtedy ponosi się ryzyko rozmaitego stopnia, od zatrzymania i deportacji aż do utraty życia. Granice mogą być zawieszone, swoboda podróżowania pełna czy prawie pełna na mocy międzynarodowych paktów i porozumień. To wszystko jest tak oczywiste, że aż śmiech o tym pisać. Wydaje się, że nie ma tu pola manewru.
Okazuje się, że nie tylko jest, ale potrafi podnieść gorączkę polityczną w dużym państwie do stanu wrzenia. Podkreślam, to sprawa porządkowa przynależna państwu. W świecie zinfantylizownym do absurdu do nagle problem powszechny. A przecież problemem byłoby, gdyby imć Łukaszenka szprycował nas tymi migrantami dowolnie! Problemem nie jest, że coś działa, tylko, że nie działa. Tu trochę późno i nieco gapowato, ale jednak działa. I koniec. Bynajmniej nie koniec jeśli się wie, do jakiego stopnia jest już upośledzona znacząca część społeczeństwa razem z dziecinnym elitami na czele.
Te wszystkie głupstwa lejące się z telewizji, portali internetowych przecież mają licznych, bardzo licznych odbiorców. To wszystko dzieci. Starszaki opowiadające dyrdymały skrzatom. Ten afgański kotek, te dzieci zabłąkane w lesie, te trupy, ten faszyzm. Te stare rupy (nie wiem, co to znaczy, ale pasuje) piętnujące polskich żołnierzy, te dziady dziecinne od postępowej polityki... Infantylizm na najwyższym poziomie. Można by się z tego pośmiać, ale sytuacja jest zbyt poważna, a nawet do tego stopnia, że zachowujący resztki rozumu politycy opozycji zaczęli tonować, ale zaraz dzieciaki w ryk, bo nadal chcą piętnować. Na to wszystko wychodzi dwóch zgoła dziecinnych ministrów w postaci Ziobry i Kamińskiego żeby pomachać szpadelkiem w celu nasycenia własnych siedzących w piaskownicy wyborców. Rząd tłumaczący się z oczywistych działań w taki sposób... Zaraz widzę Marlona Brando gładzącego swój łysy łeb w Czasie Apokalipsy i powtarzającego: I'ts horror, horror...
Sprawa ma wymiar międzynarodowego zdziecinnienia, bo i Łukaszenka w tym wszystkim istny złośliwy bobas za nic mający konsekwencje swoich uczynków. Z kreowaną na zachodzie opozycją dał sobie radę, ale tu może nie dać i właśnie po dziecinnemu brnie. Taki świat, ano taki. Innego się w najbliższym czasie nie przewiduje. Prawda Kizie Mizie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz