O pewnym bardzo ważnym dziennikarzu, co to urósł legendę i o pewnym zdarzeniu, co mu ową legendę lekko nadszarpnęło.
Bardzo Ważny Dziennikarz:
- O pewnych sprawach nawet nie ma co mówić, najwyżej można ironizować.
Bloggerka
-???
B.W.D
- Czemu pani tak na mnie pytająco spogląda? Czy pani wie, kogo ja znam? Gdzie piszę
swoje felietony?
B.
- Wie pan wyborcza…
B.W.D
- Czy jest pani antysemitką?
B.
- Dlaczego? Co ma wspólnego antysemityzm z Wyborczą?
B.W.D
- Żartuje pani? Czy chce odwrócić temat rozmowy?
B.
- To pan zaczął z antysemityzmem. Mnie chodzi o konkrety. Ma pan kilku wielbicieli w sieci, a oni pieją na pan cześć. Panu to oczywiście nie przeszkadza, ale…
B.W.D
- Już wiem o co pani chodzi…o to, że ktoś się za mną ujął, gdy dwóch chamskich bloggerów na mnie biednego napadło, pisząc w taki sposób, bym nie mógł sam się bronić, bo każdy epitet został zmieniony w niezwykle inteligentną i błyskotliwą (wink, wink) inwektywę to tego się nie dało czytać, po prostu?
B.
- Naprawdę? Ja przeczytałam obie notki, obie wydały mi się błyskotliwe, by nie powiedzieć genialne. A panu się nie podobają?
B.W.D.
- A podobałoby się pani, by ją ktoś tak poniżał, choć jestem bardzo ważnym dziennikarzem?
B.
- A kiedy pan pisze na kogoś niezbyt pochlebnie, a nawet pisząc z nieukrywaną drwiną, to uważa pan, że tamtego kogoś to cieszy?
B.W. D
- A nie? Przecież jestem bardzo ważnym dziennikarzem, w bardzo ważnej gazecie!
B.
- Ach! No tak, po co w ogóle się panu pytałam. Tylko niech pan uważa, bo czasem gdy się kto tak nadmie to może pęknąć.
B.W.D
- Uważa pani, że jestem gruby?
B.
- Boże uchowaj, myślałam o czym innym, ale może pan iść na jaki aerobik…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz