Ludzie się wielce dziwują, że Platformie Obywatelskiej
rośnie, skoro wszyscy przytomni widzą, że maleje. Najlepiej widzą to jej
działacze. Prawie omdlewają ze strachu, co widać w telewizji, gdzie jawnie
panikują i z której nagle dowiadują się, że im rośnie. To przez te procenty, bo znowu
zabrakło wypełniacza. Jak człowiek kupuje flaszkę wódki i tam jest 40%
alkoholu, znaczy się, że reszta to woda i nie spodziewa znaleźć we flaszce
lotki do badmintona, ani małego króliczka, prawda?
W polityce, jak się smaży sondaż, PiS musi mieć coś około
30% a resztę jakoś trzeba wypełnić. Platformie spadało, wetknięto Petru i
wszystkim było dobrze, bo można było analizować, gdzie odeszli zwolennicy, ta
najlepsza kadra, kadra specjalistów, wspierająca „przez rozum” PO. Ale minęły
dwa tygodnie i Petru został zapomniany. Śmieszne by było pokazywać, że ma 12% a
ile znowuż można dokładać Kukizowi? I już Platforma rośnie!
No, ale ile można
się tak wygłupiać? Przez lato, owszem, odkąd Szkoci zrezygnowali z tego swojego potwora w jeziorze, ale po tym idiotycznym, wrześniowym referendum, już
nie bardzo. Najstraszniejsze jest to, że Kukizowi przygotowują program, czyli
trzeba się przygotować na ostry zjazd poparcia. Komu się wtedy dołoży, żeby się
procenty zgadzały? Fantazja? Tam się kręci Gwiazdowski, Tyszkiewicz i Palade,
jak słyszę, czyli trzeba się przygotowywać pomaleńku na trzy i pół procenta.
Z procentami jest poważny problem. Można znowu
zadzwonić na sesję, że Platforma ma 40% w rozumieniu, że lud uwielbia głosować
na przyszłego zwycięzcę, ale tak głupio to już się nie da po ostatniej wpadce z
Komorowskim. Reanimować PSL i SLD, to tak jakby mumii mającej cztery tysiące
lat wsadzić bateryjkę R6 w tyłek i liczyć, że mumia ożyje i zrobi nam
śniadanie.
O właśnie, SLD też poszukuje procentów, ale ma osobliwy kłopot.
Teraz zebrali czterysta tysięcy lewicowych organizacji, ale nie sądzę, by się
chciały pomieścić na listach SLD, a Wielka Lewicowo – Lewacka koalicja
musiałaby zdobyć 8%. Już to widzę! O wrogach ludu z PSL nawet szkoda wspominać.
Powiedzcie ludzie, jak w takich warunkach sensownie
fałszować sondaże? Że co? Że można podawać autentyczne wyniki? Przecież
podawanie prawdziwych wyników, przy reputacji na jaką zapracowały sondażownie
niczego nie zmieni. Ja się nawet nie upieram, że fałszują w takim sensie, że
skoro ja im odpowiem „A” oni wpiszą „B” Fałszerstwo pierwotne odbywa się na
wyższym poziomie. W tych przynętach rzucanych przez media ( robaczek Petru ) w
kampaniach, trendach, tajnych porozumionkach, a dopiero na końcu idą ankiety. A
przy tym najszkodliwsze to ich myślenie.
– Co też będzie korzystne dla nas? - Znaczy
się dla nich. Na pytanie, kim oni są, każdy niech sobie odpowie po swojemu.
- Panowie, niech zajrzę do notatek, aha, trendy wskazują, że
PiS ma 32%, jakieś pomysły? Mamy pokazać samych zdecydowanych i zostaje, jak
łatwo policzyć 61% do zapełnienia.
- Sześćdziesiąt osiem, panie prezesie!
- Od liczenia, Kowalski, to ja tutaj jestem! Są bowiem
rzeczy na niebie i ziemi, o których się prostym analitykom nie śniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz