Ambasador
Polski w Polsce
Szkoda, że nie mamy
ambasadora Polski w Polsce, bo trzeba było aż ambasadora Włoch, by zawstydzić
szmaciarzy z Wyborczej. A przecież tytuł z abonowanego przez Italiańców
newslettera obwieszczający, że Włosi to naród osłów, to nic takiego wobec codziennych
wypocin obwiesiów od Michnika o Polakach. Osły to wszak komplement przy
zbrodniarzach, kłamcach, prymitywnych chamach, ciemnocie, przekupnych
zakłamańcach i podobnych określeniach, których codziennie tam pełno.
Przyzwyczailiśmy się i truciznę produkowaną przez to tałatajstwo mamy za
emanacje wolności słowa. Agora jest nie do ruszenia, to znaczy była, bo
przyszła pandemia i zamknęła jej kina, z których żyje. Nie ma bowiem na
świecie, na białym, rzeczy i spraw absolutnie koniecznych ani absolutnie zbędnych.
Burza na
morzu, pierwszy odezwie się bałwan
Bez względu na to, co
osobiście sądzę o pandemii, polskim rządzie i jego obecnych poczynaniach, a
także o jakości wykonywania zadań przez podległe mu służby, wszystko co mogę
zrobić jako człowiek i obywatel, to im się podporządkować. Kto szumi i wznieca
niepokój przegra. Teraz też dla wyobrażonego politycznego zysku wychodzą różni
tacy i wrzeszczą, ale ich głos to nie więcej niż pisk myszy, która wpadła do
blaszanej beczki. Taki też ich okrzyków rezonans. Burza, żaglowiec kładzie się
na ryczących falach, załoga walczy o oddech rolując żagle, siekierami tnąc
liny, a wtedy z kabin i spod pokładu wyłażą pasażerowie i dalejże dogadywać, a
to, że za szybko, a to za wolno i dlaczego, albo dopytywać o najbliższy ląd, a
łapać marynarzy za rękawy, a zaglądać w oczy… Każdy wie, że w takiej sytuacji
stosunkowo łatwo dostać w ryj, czego z całego serca wielu dzisiejszym mądralom
życzę.
Prawda czasu,
prawda ekranu
Mógłbym się w zasadzie
powygłupiać, bo jako chory od pięciu lat, do tego jestem na chorobowym do końca
weekendu. Dwa, że się tak wyrażę, grzyby w barszczu. Mógłbym się powygłupiać,
ale u nas prawie wszystko jest świętością i wygłupianie się grozi ostracyzmem a
nawet grubszymi nieprzyjemnościami. No, może poza religią chrześcijańską, a
katolicyzmem w szczególności. Z tego można, ale z kolei nie widzę powodu. Mamy
na przykład świecką piosenkę o wierzbach płaczących i tam stoi, że śmierć kosi
niby łan, a my nie znamy co to lęk. Wystarczy lęk zamienić na seks i mamy dość
makabryczną pieśń prawiczków. Zaraz by było, że naśmiewanie się ze śmierci
dziewiczej młodych bohaterów i takie tam, że w sumie bluźnierstwo. To taki
przykład. Więcej nie będzie. Wczoraj, jako człowiek nie oglądający telewizji
zrobiłem sobie rajd po programach informacyjnych. I było to doskonałe przeżycie,
ponieważ natrafiłem na moment, gdy TVP, TVN24 i Polsat jednocześnie prowadziły
transmisje z pustych ulic. Stała panienka albo panicz na tle opustoszałej
niczym sportowe redakcje ulicy i relacjonowała, że ulica jest opustoszała. W
TVN 24 zepsuł obraz facet pociskający w tle na rowerze. Pędził jak złe, ale
poza tym chyba pierwszy raz te stacje były zgodne, a i widoczek potwierdzał
słowa odważnych dziennikarzy. Prawda czasu, prawda ekranu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz