- To jakiś ohydny sadysta – Piotr był tak samo przerażony jak Elżbieta. – Przecież to było jeszcze dziecko, ona miała niespełna szesnaście lat.
- Zwróć uwagę, że dopiero pokazał swoje prawdzie oblicze, gdy była zupełnie pod jego władzą. Ciekawam, czy jego ci przyjaciele, to też takie bestie.
- A, z tymi co przyjechał na własny ślub?
- Tak. Wiesz, nadal nie rozumiem, co się stało, że ona tu….że to ją ekskomunikowali.
- Sądzę, że to nie koniec, że w jej psychice coś się załamało, cholera wiesz, jak takie coś może zniszczyć młody umysł. Ona nawet pewnie nie zdawała sobie sprawy, że może być inaczej.
- Zobacz – Ela zmieniła temat – robi się jasno. Siedzieliśmy całą noc.
Rzeczywiście za oknem budził się dzień. Ptaki wesoło zaczęły świergotać w gałęziach. Czyste niebo i słońce. Tamta rzeczywistość pamiętnikowa nagle straciła na barwie. Jakby się zbudzili po nocnym koszmarze.
- Tak, chyba czas, byśmy dali sobie trochę czasu, po tym, cośmy się dowiedzieli? – Piotr spojrzał na Elżbietę.
- Masz rację. Mam szaloną ochotę na mocną kawę, a ty?
- Czytasz w moich myślach? – Piotr uśmiechnął się ujmująco.
W kuchni zaparzyli kawę, Ela chcą być dobrą gospodynią, gdy Piotr poszedł do łazienki szybko zarobiła ciasto na naleśniki. Gdy Piotr wrócił, już pierwsze, gorące stały na stole.
- Chyba się z tobą ożenię – niby żartem powiedział Piotr, przyglądając jak na to zareagowała Ela.
- Nie chwal, zanim nie spróbujesz – w tym samym tonie powiedziała Elżbieta. – A skąd wiesz, czy bym cię chciała?
Oboje się roześmiali, co było im potrzebne po tej ciężkiej nocy.
- Łap naleśniki, póki gorące, ja zaraz skończę smażyć – Powiedziała Ela z zarumienioną twarzą.
Piotr zastanawiał się, czy to z powodu gorąca bijącego od patelni, czy raczej z powodu ich żartów.
Wkrótce potem, gdy kończyli jeść, dopijając resztki kawy Piotr zapytał:
- To co, dziś w nocy też będziemy czytali?
- A masz czas?
- Mam zaległy urlop, czas go wykorzystać. Co prawda miałem go przeznaczyć na malowanie mojego apartamentu, ale…wiesz, nie palę się do tego. – Tu znów uśmiechnął się uroczo, aż Elżbiecie serce podskoczyło w piersi.
- Słuchaj – powiedziała lekko drżącym głosem – jeżeli tak, to może zostań – tu spojrzała badawczo jak na to zareagował. Gdy stwierdziła, że raczej po jej słowach odczuł ulgę, kontynuowała – zrobię obiad, a ty w tym czasie będziesz czytał?
- Świetny pomysł! Tylko wiesz, tu jest wieś, tu wszyscy zauważą, że poszedłem do ciebie wczoraj, a i dziś jestem tu nadal.
- I co z tego?
- Niby nic, ale wiesz ludzie tworzą własne scenariusze. Zwłaszcza, że mój samochód wciąż stoi przed twoim domem.
- Acha, zrozumiałam. Znaczy, że jesteś tu bo…no, że spędziłeś ze mną noc, tak?
- No, dokładnie. Teraz żałuję, że nie zostawiłem samochodu koło własnego mieszkania, ale po tym co usłyszałem od ciebie przez telefon…a, wiesz, że przez moment miałem wrażenie, że ty, to nie ty, wczoraj?
- Wiesz, podejrzewam, że ona chciała mnie wczoraj po prostu zmusić do przeczytania pamiętnika. Wiem, teraz, że to rodzaj spowiedzi, ty też. Więc chodziło jej o to właśnie, może dlatego próbowała wszystkich sposobów? Sama przez moment czułam się bardzo dziwnie, rozumiem o czym mówisz.
- A ten zapach? Cholera, ja go dokładnie pamiętam, wtedy w lesie, był najpierw on, potem zimno, ale takie, że czułem jak mi krew zamarza, wiesz?
- Wczoraj na szybę też zaczął wchodzić mróz, na moment. Tyle, że ja potem poczułam ulgę, i tylko wiedziałam, że muszę przeczytać zapiski Zofii. Wiesz, może jej chodziło, byśmy to razem czytali?
- Może – Piotr na chwilę się zamyślił, jakby coś sobie przypominał. – Wiesz, wtedy w tym lesie, też miałem wrażenie ulgi, mimo tego zimna. To dziwne, dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Wiesz – zmienił temat - muszę wykonać kilka telefonów, wrócić choćby na chwilę do domu, przebrać się, trochę umyć, ogolić. Nie masz nic przeciwko temu?
- Jasne, wiesz, przepraszam, że nie pomyślałam o tym. Sama też powinna wziąć prysznic.
Piotr wyszedł, a Elżbieta poszła do łazienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz