wtorek, 9 kwietnia 2013

Smoleńsk


Od trzech lat staram się omijać ten, jakby nie patrzeć, jeden z najważniejszych polskich tematów. Zdaję sobie sprawę, że nie posiadam żadnego autorytetu w dziedzinie katastrof lotniczych, poza wycinkową, acz praktyczną wiedzą o stopach aluminium. To zdecydowanie za mało! 

Dlatego poniższy tekst poświęcony jest niebywałej manipulacji jaka miała, ma i przez najbliższe lata będzie miała miejsce, czyniąc spustoszenie w naszych skromnych umysłach.

Media wespół z politykami, oraz rodzącymi się na pniu autorytetami doprowadziły do jedynej w swoim rodzaju sytuacji, że nie sposób porozumieć się nawet na poziomie faktów. Dlatego nie pokładam żadnych nadziei w pomysłach stworzenia jakichś niezależnych naukowych gremiów. 
Raz, że nie ma i nie sposób stworzyć niczego podobnego, a dwa, że wszystkie głowy zainfekowane są najgorszą z chorób umysłu, czyli stuprocentową pewnością swoich racji. 

Manipulacje zaszły za daleko, a głosować nad prawdą się nie da.

Jedno jest jasne i czytelne. Rosjanie zadecydują, w sprzyjającym ich celom momencie, kto ponosi winę. Wariatem jest ten, który sądzi, że wskażą na siebie.

Trzy lata temu, opisywanie tragedii rozpoczęto serią pospolitych kłamstw.  Nie wiedzieć czemu sfałszowano dokładny czas śmierci 96 osób i bezsensownie opowiadano o kilku podejściach do lądowania. Taka była narracja, mili moi. 

Skłania mnie to wniosku, że opowieść była uprzednio przygotowana. Ktoś, kto opowiadał o trzech podejściach do lądowania, kłamał, ponieważ nijak nie mógł tego widzieć. Rodzi się pytanie, w jakim celu fałszował rzeczywisty przebieg wydarzeń?
Tak naprawdę, by skutecznie odtworzyć wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, wystarczy dotrzeć do źródła tej informacji, którym musi być człowiek, ponieważ w źródła zwierzęce nie wierzę, albowiem nasi mniejsi bracia, raczej nie kłamią.


W dniu tragedii smoleńskiej rozpoczęła się ta gigantyczna manipulacja i warto o tym pamiętać. 

Zaczynając od jawnych, na dodatek, łatwych do zweryfikowania kłamstw, jedna strona konfliktu rozpoczęła wojnę. Zbrojna odpowiedź stała się konieczna. 

Wojna trwa i będzie trwała do końca. Chodzi w niej o podważenie resztek zaufania, jakie ma obywatel do swojego państwa. Do Polski.

Mechanizmy tego starcia są proste i tylko w decydujących momentach sterowane. Okazało się bowiem, że ludzie ważni dla publicznego dyskursu, przyjmując narrację jednej ze stron, robią to bez żadnych zastrzeżeń, idąc do boju z pochylonymi łbami, niczym byki w trakcie corridy.

Zwróćcie przy tym uwagę na przewagę, jaką ma w tworzeniu narracji, strona, którą umownie nazwijmy „rządową” Kłamią, nagradzają pokornych, karzą zbyt swobodnych, dyskredytują oponentów, unikają dyskusji. Wrażenie jest fatalne, co ma odbicie w badaniach opinii publicznej na temat Smoleńska. Nawet, jeśli racja jest po ich (rządowej) stronie, sam przekaz, jego jakość powoduje gniew i chęć zaprzeczenia. 

Manipulacja na tym właśnie polega.

Ich narracja, mam wrażenie, umyślnie pozostawia wiele do życzenia. Tak naprawdę żywi się niespójnością narracji drugiej strony, która jest „pospolitym ruszeniem” serc i głów. Podczas gdy jednym wystarcza stawanie na baczność przed autorytetem komisji Millera, Premierami Polski und Rosji, oraz  ich służbowymi czy medialnymi pomocnikami, drudzy wysilają się, mniej lub bardziej udolnie, by te autorytety utrącić. 

Bilans ich pokrzykiwań jest marny. Powstają rozmaite, trudne do weryfikacji teorie zamachowe. Jak to u „pospolitaków” wyobraźnią tłumów stara się zawładnąć coraz to inny podgolony łeb. 

Należy mieć świadomość, że część tej wymachującej szablami szlachty, pracuje dla pierwszej strony. Ich dziwaczne teorie wchodzą do obiegu, przez chwilę jako równoprawne, by po kilku dniach, stać się argumentem na tak zwane „oszołomstwo”  

Blogerzy, komentatorzy z zapiecka, pseudonaukowcy, amatorzy wszelakich spisków, dziennikarze, politycy - Od posła do jakiegoś radnego. Ot, pospolitacy.

Walcząc z oficjalną bujdą, promują własne bujdy. Narracja się sypie. Fakty przestają się liczyć. 
Więcej, faktów już nie ma. 
Są wyobrażenia. 
Wyobrażenia i środowiskowa pasja. 

Dziwaczną, niejednoznaczną rolę pełnią tak zwane media prawicowe na czele z Gazetą Polską. Podczas gdy Wyborcza i Jaśnie Oświecone telewizje piorą odbiorcę pałką propagandy po łbie, za nic mając fakty i własną wiarygodność, chłopcy i dziewczęta od Sakiewicza, produkują kolejne narracje, tworząc węzeł na którym wyszczerbiłby się miecz Aleksandra Macedońskiego.

Po trzech latach nie wiem nic. 

Wiedzą wierzący w poszczególne opowieści. 
Po trzech latach stoimy wszyscy przed faktem dokonanym. Manipulacja udała się idealnie, w wyniku czego Polska została trwale podzielona. Przy okazji prysły pewne mity, z mitem ślicznej Solidarności na czele. 

Doświadczenie, przynajmniej dwóch pokoleń jest obecnie pustką. Na zburzony w latach dziewięćdziesiątych mit szlachetnej opozycji, nałożył się straszny cień Smoleńska. Na udeptanej ziemi zmagają się wojownicy, którym kiedyś zaufaliśmy. Tyle, że to są już tylko bandy.

No, chyba, że ktoś wierzy w szczere intencje walczących stron. W takim razie, poddaję się. Leżę i kwiczę.

Moim zdaniem, przez pięć lat trwała pozorowana wojna. Wojna na poduszki. Realne starcie, umożliwił 10.04.2010. 

Siedzimy, mili moi, w oku cyklonu. Cisza, spokój. 

Wszyscy przytomni wiedzą, że za chwilę zacznie się „młyn” ale wygodniej niczego nie wiedzieć. Nie wiemy, nie rozumiemy, odwracamy się bokiem. Na naszych umysłach żerują cwaniaki zarabiający fortunę na naszych emocjach. Tylko emocje nam pozostały. Tylko emocje!

By dojść do jakichkolwiek sensownych wniosków należy, co powtarzam z uporem maniaka, zbadać, minuta po minucie, dzień 10.04.2010. Wedle mnie tkwi tam jedyny dostępny nam klucz, przy pomocy którego możemy sforsować drzwi naszej niewiedzy. To nic osobliwego. Każdy wypadek i każdą zbrodnię tak należy badać.

Z kryminałów znamy pytanie o motywy. Jeśli doszło do zbrodni, zasadne wydaje się pytanie, kto skorzystał? 

Nie, kochani! To jest skala, na którą nie da się przenieść śledztw Poirota, Sherlocka czy innego detektywa. Motywem może być sama możliwość mordu, dająca szansę na niewyobrażalną kampanię przewracającą ludziom w głowach. Jest taka książka i jest film nakręcony wedle opartego na niej scenariusza. Nazywa się "Milczenie owiec"

Znacie? 

Jeśli tak, informuję was, że pastwisko jest już ogrodzone. Trwa masowa produkcja owiec. Bywa i tak!



1 komentarz:

  1. You've made some decent points there. I looked on the web for additional information about the issue and found most people will go along with your views on this web site.

    Here is my web site; http://tinyurl.com

    OdpowiedzUsuń