Od trzech
lat staram się omijać ten, jakby nie patrzeć, jeden z najważniejszych polskich
tematów. Zdaję sobie sprawę, że nie posiadam żadnego autorytetu w dziedzinie
katastrof lotniczych, poza wycinkową, acz praktyczną wiedzą o stopach
aluminium. To zdecydowanie za mało!
Dlatego poniższy tekst poświęcony jest
niebywałej manipulacji jaka miała, ma i przez najbliższe lata będzie miała
miejsce, czyniąc spustoszenie w naszych skromnych umysłach.
Media wespół
z politykami, oraz rodzącymi się na pniu autorytetami doprowadziły do jedynej w
swoim rodzaju sytuacji, że nie sposób porozumieć się nawet na poziomie faktów.
Dlatego nie pokładam żadnych nadziei w pomysłach stworzenia jakichś
niezależnych naukowych gremiów.
Raz, że nie ma i nie sposób stworzyć niczego
podobnego, a dwa, że wszystkie głowy zainfekowane są najgorszą z chorób umysłu,
czyli stuprocentową pewnością swoich racji.
Manipulacje zaszły za daleko, a
głosować nad prawdą się nie da.
Jedno jest
jasne i czytelne. Rosjanie zadecydują, w sprzyjającym ich celom momencie, kto
ponosi winę. Wariatem jest ten, który sądzi, że wskażą na siebie.
Trzy lata
temu, opisywanie tragedii rozpoczęto serią pospolitych kłamstw. Nie wiedzieć czemu sfałszowano dokładny czas
śmierci 96 osób i bezsensownie opowiadano o kilku podejściach do lądowania. Taka była
narracja, mili moi.
Skłania mnie to wniosku, że opowieść była uprzednio przygotowana. Ktoś, kto opowiadał o trzech podejściach do lądowania, kłamał, ponieważ
nijak nie mógł tego widzieć. Rodzi się pytanie, w jakim celu fałszował
rzeczywisty przebieg wydarzeń?
Tak
naprawdę, by skutecznie odtworzyć wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, wystarczy
dotrzeć do źródła tej informacji, którym musi być człowiek, ponieważ w źródła
zwierzęce nie wierzę, albowiem nasi mniejsi bracia, raczej nie kłamią.
W dniu
tragedii smoleńskiej rozpoczęła się ta gigantyczna manipulacja i warto o tym
pamiętać.
Zaczynając od jawnych, na dodatek, łatwych do zweryfikowania kłamstw,
jedna strona konfliktu rozpoczęła wojnę. Zbrojna odpowiedź stała się konieczna.
Wojna trwa i będzie trwała do końca. Chodzi w niej o podważenie resztek zaufania,
jakie ma obywatel do swojego państwa. Do Polski.
Mechanizmy tego starcia są proste i tylko w decydujących momentach sterowane. Okazało się
bowiem, że ludzie ważni dla publicznego dyskursu, przyjmując narrację jednej ze
stron, robią to bez żadnych zastrzeżeń, idąc do boju z pochylonymi łbami, niczym byki w
trakcie corridy.
Zwróćcie
przy tym uwagę na przewagę, jaką ma w tworzeniu narracji, strona, którą umownie
nazwijmy „rządową” Kłamią, nagradzają pokornych, karzą zbyt swobodnych, dyskredytują oponentów, unikają
dyskusji. Wrażenie jest fatalne, co ma odbicie w badaniach opinii publicznej na
temat Smoleńska. Nawet, jeśli racja jest po ich (rządowej) stronie, sam przekaz, jego
jakość powoduje gniew i chęć zaprzeczenia.
Manipulacja na tym właśnie
polega.
Ich
narracja, mam wrażenie, umyślnie pozostawia wiele do życzenia. Tak naprawdę
żywi się niespójnością narracji drugiej strony, która jest „pospolitym
ruszeniem” serc i głów. Podczas gdy jednym wystarcza stawanie na baczność przed
autorytetem komisji Millera, Premierami Polski und Rosji, oraz ich służbowymi czy medialnymi pomocnikami,
drudzy wysilają się, mniej lub bardziej udolnie, by te autorytety utrącić.
Bilans ich pokrzykiwań jest marny. Powstają rozmaite, trudne do weryfikacji
teorie zamachowe. Jak to u „pospolitaków” wyobraźnią tłumów stara się zawładnąć
coraz to inny podgolony łeb.
Należy mieć świadomość, że część tej wymachującej
szablami szlachty, pracuje dla pierwszej strony. Ich dziwaczne teorie wchodzą do obiegu,
przez chwilę jako równoprawne, by po kilku dniach, stać się argumentem na tak zwane
„oszołomstwo”
Blogerzy, komentatorzy z
zapiecka, pseudonaukowcy, amatorzy wszelakich spisków, dziennikarze, politycy -
Od posła do jakiegoś radnego. Ot, pospolitacy.
Walcząc z
oficjalną bujdą, promują własne bujdy. Narracja się sypie. Fakty przestają się
liczyć.
Więcej, faktów już nie ma.
Są wyobrażenia.
Wyobrażenia i środowiskowa
pasja.
Dziwaczną, niejednoznaczną rolę pełnią tak zwane media prawicowe na
czele z Gazetą Polską. Podczas gdy Wyborcza i Jaśnie Oświecone telewizje piorą
odbiorcę pałką propagandy po łbie, za nic mając fakty i własną wiarygodność,
chłopcy i dziewczęta od Sakiewicza, produkują kolejne narracje, tworząc węzeł
na którym wyszczerbiłby się miecz Aleksandra Macedońskiego.
Po trzech
latach nie wiem nic.
Wiedzą wierzący w poszczególne opowieści.
Po trzech latach stoimy wszyscy przed
faktem dokonanym. Manipulacja udała się idealnie, w wyniku czego Polska została
trwale podzielona. Przy okazji prysły pewne mity, z mitem ślicznej Solidarności
na czele.
Doświadczenie, przynajmniej dwóch pokoleń jest obecnie pustką. Na
zburzony w latach dziewięćdziesiątych mit szlachetnej opozycji, nałożył się
straszny cień Smoleńska. Na udeptanej ziemi zmagają się wojownicy, którym
kiedyś zaufaliśmy. Tyle, że to są już tylko bandy.
No, chyba,
że ktoś wierzy w szczere intencje walczących stron. W takim razie, poddaję się.
Leżę i kwiczę.
Moim
zdaniem, przez pięć lat trwała pozorowana wojna. Wojna na poduszki. Realne
starcie, umożliwił 10.04.2010.
Siedzimy,
mili moi, w oku cyklonu. Cisza, spokój.
Wszyscy przytomni wiedzą, że za chwilę zacznie
się „młyn” ale wygodniej niczego nie wiedzieć. Nie wiemy, nie rozumiemy,
odwracamy się bokiem. Na naszych umysłach żerują cwaniaki zarabiający fortunę na
naszych emocjach. Tylko emocje nam pozostały. Tylko emocje!
By dojść do jakichkolwiek sensownych wniosków należy, co powtarzam z uporem maniaka, zbadać, minuta po minucie, dzień 10.04.2010. Wedle mnie tkwi tam jedyny dostępny nam klucz, przy pomocy którego możemy sforsować drzwi naszej niewiedzy. To nic osobliwego. Każdy wypadek i każdą zbrodnię tak należy badać.
Z kryminałów znamy pytanie o motywy. Jeśli doszło do zbrodni, zasadne wydaje się pytanie, kto skorzystał?
Nie, kochani! To jest skala, na którą nie da się przenieść śledztw Poirota, Sherlocka czy innego detektywa. Motywem może być sama możliwość mordu, dająca szansę na niewyobrażalną kampanię przewracającą ludziom w głowach. Jest taka książka i jest film nakręcony wedle opartego na niej scenariusza. Nazywa się "Milczenie owiec"
Znacie?
Jeśli tak, informuję was, że pastwisko jest już ogrodzone. Trwa masowa produkcja owiec. Bywa i tak!
You've made some decent points there. I looked on the web for additional information about the issue and found most people will go along with your views on this web site.
OdpowiedzUsuńHere is my web site; http://tinyurl.com