Przedziwny
to był rok. Nawet, jak na standardy polskiej polityki, był przedziwny. Kurz,
powstający podczas codziennej młócki nieco przytłumił jaskrawe barwy obrazu, który,
niech mi wrażliwsi wybaczą, jest potworny, jako kicz i wykwit sklerotycznych umysłów
politycznych przywódców.
Kończymy ten
rok, rządzeni przez grupę infantylnych dziwaków, z cuchnącym kęsem jawnie
zmanipulowanych wyborów w gardle, z jak się okazuje, sprytnymi złodziejaszkami
zasiadającymi na parlamentarnych grzędach i z opozycją, która to wszystko
odpuszcza, w kółko ganiając za ogonem medialnej akceptacji.
Kończymy rok
w kraju, gdzie wizerunek i doraźny, niepewny zysk na skali poparcia jest
bożkiem, a oderwanie klasy politycznej od życia i naprawdę poważnych zagadnień
jest takie, że nie dziwi masowe poparcie sejmowych mędrców dla agencji
kosmicznej, czy innych zabawek, godnych pięciolatków.
Kończymy rok
z mediami, które na skali propagandowego wariactwa, zostawiły w tyle,
wydawałoby się niepokonane w tej kategorii, media z czasów idiotycznej komuny.
Z mediami „niezależnymi” które ugrzęzły w groszoróbstwie i koleżeńskich,
zadufanych w sobie redakcyjnych koteriach.
W kraju,
gdzie hańbę wyborczą, zwycięża się ulicznym, pokojowym przemarszem, ale poza
kwiatkami pojedynczych fałszerstw, ginie cała łąka nadużycia zaufania, ponieważ
sztabów myślicieli, nie stać na wyprodukowanie całościowej, poważniejszej, niż
wznoszenie okrzyków, analizy.
Mało, taka
analiza, zaczynająca się, od kalendarza zamówień kart wyborczych, ich opisu,
pokazania, w którym momencie „książeczki” nabrały ostatecznej formy, dat
kolejnych aneksów, nie jest dla nikogo ciekawa, ponieważ nie można „sprzedać”
jej w kilku zdaniach, w telewizji.
Albo, jaki
wpływ na wynik wyborów miało to, że w tych wyborach, do komisji wyborczych
mogli aplikować przedstawiciele jednoosobowych komitetów wyborczych, kandydatów
na radnych, co statystycznie umożliwiało, powstanie zblatowanych wzajemnymi
interesami zespołów?
Przecież,
chyba było jasne przed wyborami, że obrona sejmików „pójdzie” przez PSL, skoro
na poziomie gmin i drobno powiatowych miasteczek, PO nie jest w stanie się
obronić. Na dobra, ale skoro marsz przeszedł, można machnąć teraz ręką, na przyszłe,
czteroletnie rządy świeżo wybranych sitw, prawda?
Podobne
machnięcie ręką, skwitowało, w sumie, tragedię smoleńską, gdzie próba
znalezienia jednej, efektownej dla łatwości przekazu, przyczyny, zdominowała
wieloletni dyskurs, ułatwiając kłamcom i potencjalnym współsprawcom wyjście z
opresji.
Reszta, ci
wszyscy drobni i grubi naciągacze, lekką ręką podnoszący forsę dosłownie z
ulicy, którzy sami sobie uchwalili zasady jej podnoszenia, krzykacze, durnie i
szczere chamy, to tylko wirujące w powietrzu plewy, z młocki, która trwa w
Polsce od lat. Cóż nam wojna, surowce, przemysł, skoro mamy premierę, której
nie bolą nogi, oraz posłankę z sałatką, że o pendolino, już z litości dla
wytrwałego czytelnika, nie wspomnę.
Plewy i
kurz, moi mili, plewy i kurz w plamie zimowego słońca.
Tylko dwa młócące cepy,
wciąż te same.
Trochę mi w tej wyliczance brakuje agentów robiących za jedyną prawdziwą opozycję.
OdpowiedzUsuńPzdrwm