Hołota ma to do siebie, że bezkarność ma za
akceptację i przyzwolenie. Dlatego trzeba czekać, aż hołota zapędzi się ciut za
daleko. Tak jest, odkąd nie wolno, po prostu, w szlachetnym odruchu oćwiczyć hołoty
bykowcem. Inna rzecz, również związana z upadkiem obyczajów jest taka, że
strzela się do cywilów, z daleka od linii frontu. Jeśli człowiek chce zażyć
wojenno-politycznych emocji ma dość przestrzeni, choćby w internecie.
Co innego, gdy obudzony o szóstej rano przez moje
dzielne suczki, które jak raz zachciały siku, robię sobie kawę i siadam przy
kompeczku, żeby, cholera, zagrać w szachy. Nie idę drzeć się na twittera, nie
wchodzę na stronę Wyborczej, ale zwyczajnie i po ludzku, chcę się zrelaksować
przy kawie. Nie dadzą! Nawet tego hołota nie uszanuje!
Otwieram „Kurnik” i widzę:
I niech mi nikt nie opowiada, że prywatny właściciel
ma prawo ryzykować na swoim portalu obrazę Prezydenta RP. Jeśli nawet, to ja
tego prawa nie uznaję, przynajmniej do czasu, aż takie ekscesy nie będą realnie
karane. Wtedy porozmawiamy o ryzyku. Na razie jest to upajanie się hołoty
władzą nad, w tym przypadku graczami korzystającymi z portalu „Kurnik”. Jasne,
że nie ma tam miejsca, by wyrazić swoją opinię o wieszaniu takich gównianych bannerów. Nawiasem pisząc, właściciel portalu umożliwia rozpowszechnianie obrazy prezydenta za pomocą kliknięcia, które powoduje umieszczenie jej na fejsbukowym profilu klikającego.
Poza tym, jeśli front jest wszędzie, możesz
spodziewać się miły czytelniku, że wkrótce dojdzie do tego, że kelner w
restauracji, nim poda ci obiad, zacznie wywrzaskiwać hasła polityczne, a jeśli
zamruczysz w proteście, usłyszysz charakterystyczne dla hołoty:
- Nie podoba się, to won!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz