wtorek, 22 lutego 2011
Dom Elżbiety CX (zakończenie)
Ksiądz, chcąc dodać odwagi Elżbiecie, powiedział:
- Posłuchaj mnie uważnie. Musisz bardzo intensywnie myśleć o tym, by uwolnić dom z tego parszywego nalotu, które zagnieździło się tutaj. Pamiętaj też, że Carlota jest bardzo silna, nie wiem jak odzyskała pełnię mocy, ale podejrzewam, że to Piotr…no cóż, wiem, że on jest dość słabym człowiekiem. Nie było mu w życiu łatwo. – Dodał jakby na jego usprawiedliwienie – Teraz wszystko zależy od ciebie. Jeżeli Carlota w tobie weźmie gorę, będzie bardzo źle, rozumiesz?
- Tak – Powiedziała bardzo cicho – ale, nie wiem, czy mam siłę. To jest we mnie. Janusz ratuj! – Jęknęła i po chwili nie swoim głosem dodała – myślisz, że ona jest w stanie mi się przeciwstawić? – I zaśmiała się chimerycznie.
Janusz westchnął, wiedział, że władzę, nad ciałem Eli wzięła Carlota. Był już blisko nich, bo rozmawiając z nią, delikatnie przesuwał się w jej stronę. Widział, że obok Karoliny jak trupy leżą obaj mężczyźni. Przez umysł przebiegła mu straszna myśl, że ich zamordowała. Wtedy Piotr poruszył ręką, jakby przez sen. Odetchnął z ulgą. Domyślił się, że są pod działaniem jakiejś siły, albo ziół.
- Elżbieto! – Nie dawał za wygraną – ona chce cię zniszczyć. Wyrzuć ją, nie daj sobą manipulować. Pamiętaj, że to ty jesteś jedynym władcą własnego ciała i duszy i żadna najczarniejsza siła nie może tego zniszczyć, chyba, że poddasz się jej sama.
- Boję się, ona mnie więzi! – Usłyszał głos Eli jako krzyk rozpaczy – wyśmiewa się ze mnie, z moich marzeń i wspomnień. Nie wytrzymam tego!
- Wytrzymasz. Pomogę ci. Teraz jeżeli możesz, nie daj jej tego podsłuchać, ok.?
Skinęła głową.
- Zacznij się modlić. Mów jakąkolwiek modlitwę, tylko od serca, żeby nic innego nie miało do ciebie dostępu. Rozumiesz?
Znów skinęła głową i zaczęła „Ojcze Nasz…” Po pewnym czasie upadła na zakurzoną podłogę na kolana i dalej mówiła z przejęciem Modlitwę Pańską. Łzy spływały jej po policzkach, obok przesuwały się cienie…wokół panowała przedziwna atmosfera, jakby uwalniała coś swoją modlitwą. Janusz też stał w skupieniu. Modlił się o wybawienie Elżbiety i reszty ze szponów tego, co tyle zła uczyniło i chciało przejąć władzę nad Elżbietą.
W pewnej chwili nad głową Eli pojawił się ogień. Jakby coś za nią płonęło, Janusz się wystraszył, myśląc, że to Carlota z zemsty chce spalić dom. Gdy zobaczył w tym płomieniu twarz, To była okrutna twarz, pełna nienawiści i okrucieństwa, choć była twarzą pięknej kobiety.
- Tym razem wygrałeś księżulku – zasyczała jak żmija – ale spotkamy się jeszcze…- i rozpłynęła się jak chmura.
Janusz podbiegł do Eli, która nadal się modliła, choć osuwała się ze zmęczenia na podłogę.
Dotknął delikatnie jej ramion.
- To już koniec – szepnął – podnieś się, czas, byś w końcu zaczęła się leczyć. Wyglądasz okropnie – zażartował nieśmiało. – A i resztę czas zbudzić, niech nie wylegują się na podłodze.
Kiedy potem wszyscy siedzieli w kuchni, popijając herbatę, żadne z nich nie miało siły, by analizować to, czego doświadczyli. Nawet Janusz, spoglądając na to całe towarzystwo, poczuł się bezradny. Pomyślał, że tak lepiej. Zegar w salonie wybijał pierwszą w nocy. Zaczął się nowy dzień i wszystko co było, stało się tylko mglistą przeszłością. Choć wciąż w głowie słyszał ostatnie słowa Carloty „spotkamy się jeszcze…”
Koniec
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Algo,
OdpowiedzUsuńBardzo mocne.
Jak będzie wydanie książkowe, to kupuję :)
Pozdrawiam :)
A mnie jednak czegoś zabrakło.
OdpowiedzUsuńKoniec nastąpił zbyt łatwo,co jakoś tak banalnie brzmi. Zastanów się może, Iwonko, nad rozbudowaniem zakończenia.Mam wrażenie, że "Ojcze Nasz" to trochę mało...i pozostawia niedosyt jakiś. Kilka wątków można dołożyć, a raczej rozbudować to co już jest.
ale to tylko moje zdaie.
Katrine
OdpowiedzUsuńDzięki. Teraz czeka mnie praca przy poprawkach...ale trzymam za słowo, że kupisz tą powieść gdy się ukaże.
Pozdro.:D
Dorciu
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka wersja mi najlepiej odpowiada, zwlaszcza, że można dopisać drugą część, może z życia księdza janusza.
A Modlitwa Pańska jest najważniejszą. Wszak sam Chrystus nas jej nauczył.
Pozdro.:D
jeszcze dodać. Tą opowieść pisałam prawie półtora roku, myślę, że w ciągu miesiąca, albo trochę dłużej, zrobię konieczne poprawki.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Ja nie neguję tu ważności modlitwy tylko piszę o swoich odczuciach względem zakończenia. A wrażenie moje jest takie, że zakończenie niegodne treści. Z każdym odcinkiem wciągałam się coraz bardziej, dlatego czuję niedosyt.
OdpowiedzUsuńPiszesz Algo, że taka wersja odpowiada Tobie. A nie dla czytelników piszesz?
Pomysł z x.Januszem dobry, ale ja nadal czuję "niedopieszczenie bohaterów"
Ale to nadal moje tylko zdanie.
Wiesz, książki które najbardziej mi się podobały, zawsze kończyły się w pół słowa. Jasne, piszę dla czytelników, ale to ja jestem autorem. Bez obrazy, ale dałam moim bohaterom jakby wolną rękę, nie chcę typowego happy endu.
OdpowiedzUsuńPozdro.;p
Iwonko, ja się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło, ja dodam od siebie.....i żyli wszyscy długo i szczęśliwie.Marika..Marjola
OdpowiedzUsuńMarjolko - Mariko
OdpowiedzUsuńCieszę się. Wiesz, kiedy pisałam ostatni akapit, poczułam i żal i ulgę.
No., teraz czeka mnie ciężka praca, poprawki i różne dopiski.
Pozdro.:D
Iwonko, co teraz będzie z nami...czytelniczkami??
OdpowiedzUsuńMyślę, że na razie, będę wklejała jakieś pojedyncze kawałki. No mam nadzieję, że jak poprawię Elżbietę ją wydam, więc będzie to już książka...papierowa.
OdpowiedzUsuńA potem, no cóż, wymyśliłam już następną fabułę...tylko nie wiem, czy będę też to wklejała w częściach na bloga.
Pozdro.:D
Iwonko, nie zrozumiałyśmy się.
OdpowiedzUsuńGdyby nie podobała mi się Twoja opowieść nie byłabym z Tobą na S24, TXT, i tutaj. Jestem wierna czytelniczką od początku dokońca. Gdybym miała uwagi co do reści, nie czekałabym do zakończenia.
Ja napisałam tylko, że czuję niedosyt ostatniego odcinka:pisanego jakby "na prędce", niedopieszczonego względem poprzednich odcinków.I nie jest to kwestia zakończenia w pół słowa, czyli otwartego. czytając miałam wrażenie, że chcesz jak najszybciej zakończyć, jakby mieć to za sobą. Tyle.
Pozdrawiam:) I bez urazy, mam nadzieję.
Bo czytało mi się dobrze, wciągało, dozowałaś nam wrażenia i więcej superlatyw jeszcze.
Dorciu
OdpowiedzUsuńPięć ostatnich części było już właściwie zakończenie.Więc to, to po prostu kulminacją. Przykro mi, że zakończenie sprawia wrażenie napisanego naprędce, bo takim nie było. Od początku tak to miało się skończyć, dlatego wszystkich ostrzegałam, by się nie rozczarowali, bo żadnego happy endu nie przewiduję.
Myślę, że zamiast wyprowadzać na światło dzienne potwora z szafy i robić z niego groteskę, lepiej było zostawić pewne niedomówienia.
Pozdrawiam i cieszę się, że dozowałam wrażenia i jakąś grozę, wszak o to mi chodziło.
ps.Poza tym, całość poddam teraz poprawkom, może i końcówkę poprawię.;p
Piękna sprawa. Ale poprawki chyba są najgorsze. Przynajmniej dla mnie by były.
OdpowiedzUsuńMasz już rozpalanie pod kotłem w wydawnictwie? Niechby chociaż chrust zaczęli zbierać.
Pzdrwm
Jasne, że poprawki są najgorsze, ale i przyjemne.
OdpowiedzUsuńA jasne, że rozpalam pod kotłem.
Pozdro.;-*