Moja babcia Anielka bała się gazu.
Śmieszne?
Lubiła gotować na płycie pieca opalanego węglem.
Tak bywa, dziś miałaby 107 lat. Zmarła 14 lat temu. Akurat mija rocznica jej śmierci.
Byłam z nią bardzo zżytą, bo to ona wprowadziła mnie w arkany kuchenne…tak, pierwsze moje gotowanie było nadzorowane właśnie PRZEZ MOJĄ BABCIĘ ANIELĘ.
Często wspominam jej delikatne dygresje, nigdy mnie nie strofowała! To zawsze były rady, typu., kochanie spróbuj tak zrobić raz, zobaczysz, ze to po prostu łatwiejsze.
Bardzo często to wspominam, bo to były takie gwiazdki, za które jestem babci niezmiernie wdzięczną.
Bo ona nigdy się nie narzucała, nigdy nie powiedziała, że robię coś nie tak, tylko…spróbuj zrobić tak jak ja, potem sama ocenisz, czy lepiej tak, czy lepiej jak robiłaś sama.
Taka była. Bardzo skromna, by nie powiedzieć wycofana. Przez całe swoje życie nigdy nie nałożyła na twarz makijażu. Jedyną książkę, jaką czytała z zapamiętaniem, była książeczką do nabożeństwa. Ufała bardzo, św. Józefowi, co i mnie zaszczepiła. Zawsze była niesamowicie wyrozumiałą.
Bardzo ją kochałam.
Czasem myślę, czy ona wiedziała, że aż tak bardzo ją cenię i kocham?
Była osobą raczej niezbyt wylewną, matkę straciła, gdy miała zalewie 3 lata. Wychowywana przez starsze siostry i ojca, który nie był zbyt czułym, a nawet oschłym. Wyrobiła więc sobie zasadę, nie dać nikomu zbyt wiele, ale nigdy też nie traktowała nikogo pobłażliwie, by nie powiedzieć ulgowo.
Ona szanowała ludzi, więc w każdym z nich doszukiwała się wielkich czynów.
Często mi brakuje jej uśmiechu i tego, że siedzi ze mną w kuchni i mówi:
- Iwonka, jak sparzysz rodzynki i obtoczysz je mąką, będą w placku smakowały lepiej. A mięso mielone, żeby nie kleiło się do rąk, uklep zimną wodą, a i ręce w niej zamocz jak będziesz formować kotleciki.
Dziękuję Babciu! Do dziś stosuję twoje rady.
A pamiętam też, że jak coś zaplami się herbatą, to od razu trzeba posypać solą, a potem od razu trzeba sprać.
A jak dryluje się wiśnie, to, żeby ręce nie były jak brudne, trzeba zrobić przepierkę w rękach.
Widzisz babciu? Nadal pamiętam, nawet to, jak drze się pierze.
Iwonko, wspomnień czar, a ja napisała bym moja teściowa Anielka, to ona mnie nauczyła gotować.Prawdę powiedziawszy to widziałam jak moja mama gotowała, ale wtedy to tylko patrzyłam i nie interesowały mnie gary.Mając 20 lat wyszłam za mąż zamieszkałam u teściów i będąc na urlopie macierzyńskim zaczęłam gotowanie według rad teściowej i dziś mogę powiedzieć, że lubię i umie gotować.Tak też postępowałam z synową, mówiłam co i jak, a potem zawsze podkreślałam jak zrobisz tak będzie dobrze.Miałam dobrą teściową nie żyje już 23 lata i myślę, że i ja jestem dobrą teściową, wbrew temu co mówią o "teściowych".Marika
OdpowiedzUsuńWidzisz, moja mama była wciąż poza domem w momencie, gdy mnie zostawiała na tzw. gospodarstwie, a ja bladego pojęcia nie miałam o sprawach kuchennych. Była przy ojcu, który umierał. Mój ojciec nie żyje już 28 lat, a ja wtedy miałam ich zaledwie 17 i to babcia Anielka była wtedy zawsze przy mnie. Ona, gdy mama wyjeżdżała do szpitala przychodziła do nas. Bo mieszkała gdzie indziej. No i pomagała mi. Mieliśmy wtedy w kuchni piec węglowy, a wyobraź sobie 17 -latkę gotującą na czymś takim!
OdpowiedzUsuńBabcia cierpliwie pokazała jak napalić w takim piecu, jak coś upiec, ugotować...no i oczywiście okraszała to pięknymi opowieściami z początku wieku.
Teściowa moja też już nie żyje, umarła bardzo młodo, bo w wieku 52 lat. Zginęła tragicznie.
Ona przekazała mi przepis na szarlotkę z bitą śmietaną, która zawsze robi furorrę.
Od mojej mamy też dużo zaczerpnęłam w gotowaniu i od drugiej babci, mamy mojej mamy. Choćby "Żur smażony na śledziu solonym".
Bo babcia Anielka, była mamą mojego taty. Rosół z ryby z rodzynkami, śledź z marchewką i pomidorami w oleju...ach to były prawdziwe artystki, zwłaszcza babcia Anielka.
No widzisz, mogłabym godzinami o nie.
Serdeczności.
Iwonko, pochodzę z wielodzietnej rodziny 5 braci i 1 siostra, mama niczym kwoka dbająca o swoje dzieci tzn. niepracująca, ale świetnie gotująca,zawsze dbająca o czystość,a przy takiej gromadce i szyjąca na maszynie dla nas i dla najbliższych, robótki ręczne na drutach szydełku. Nie ma jej 11 rok, nie wiedziała co to powiedzieć do nas nie ma czasu, zawsze miała dla nas dobre słowo, natomiast tata chował nas silną ręką i teraz z perspektywy czasu widzę, że każdy z naszej 7 wyszedł na ludzi, 2 inżynierów , 3 techników i 2 po liceach zawodowych, co na tamte czasy było wielkim osiągnięciem.To na razie tyle Marika
OdpowiedzUsuńMoja mama też szyła na maszynie, robiła na drutach. Nas co prawda było tylko dwoje, ja i brat.
OdpowiedzUsuńWidzisz, stało się tak, że mój ojciec b. szybko umarł, ja miałam wtedy lat siedemnaście, a barat dwadzieścia. Brat wtedy był na studiach, a ja, no cóż w domu i właśnie babcia była mi w tamtych dniach taką ostoją.
Pozdro.:D