czwartek, 17 lutego 2011
Dom Elżbiety CVIII
Chwilę stał i jakby stracił całą siłę. Nie mógł znieść, że tamten śmiejąc mu się w twarz nie był w całkowitym błędzie. No cóż, fakt, był ułomny, wiedział o tym, a mistrz przejaskrawiając fakty, wywlekł jego ciemną stronę duszy. Próbował się zmobilizować, ale jakaś wewnętrzna bariera nie pozwalała. Poczuł się bardzo samotny, sam naprzeciw całemu złu, a on nie był w stanie…nie mógł temu zaradzić.
- I co, księżulku? Zmarkotniałeś? – Mistrz szydził z niego – Co, gdzie ten twój Bóg, który powinien cię teraz wspierać? Zapomniał o swoim słudze?
- Milcz! – powiedział Janusz ze ściśniętym gardłem.
- Milcz, milcz, milcz! Tylko na tyle cię stać? – Mistrz nie krył coraz większego rozbawienia, jakby wahania Janusza, wprowadziły go w szampański nastrój.
- Nie. Wiem, że mogę i chcę wypędzić cię stąd raz na zawsze – ksiądz przemógł słabość – a twoje słowa i zachowania tylko mnie w tym utwierdzają.
- Urocze! Więc zaczynajmy te egzorcyzmy – roześmiał się nieprzyjemnie. – A wiesz jak tu znalazła się Elżbieta i ta druga? Same przyszły. Ona chce być ze mną. Pragnie być moją niewolnicą. Przyprowadziła mi tamtą drugą, bym i ją wziął. Chciała zobaczyć jak można sobie podporządkować kobietę. Ale nie zasłużyła na to, przedtem mi się za bardzo opierała. Kobiety, to durne istoty, jeszcze głupsze niż mężczyźni. No, ale wasz Bóg stworzy was na swój obraz i podobieństwo podobno – znów zarechotał pustym śmiechem. – choć kobietom dodał parę szczególików – dodał z lubieżnym uśmiechem. Szkoda, że jako ksiądz nie jesteś ich świadom. A może się mylę? – Zapytał z tym samym uśmiechem.
Janusz myślał intensywnie, by nie dać mu się w to wciągnąć. Nie słuchać tego co mówi, bo to wszystko kłamstwa, wiedział o tym.
- Swoim zachowaniem okazujesz słabości – zaczął - lękasz się tego co nieuniknione, czyli wypędzenia. Stąd twoja natarczywość i kłamstwa. Twoja gra się kończy. Już napisałem do biskupa o tym, co się tu zdarzyło. Poprosiłem też o ekshumację Zofii. To twój koniec. Elżbieta cię tu nie zapraszała i nie sądzę, by kiedykolwiek zaprosiła. Nie jesteś już tu gościem, tylko intruzem. Carlota też.
- Wiesz co robiłem z dziewczętami, które wykradałem? Było ich ze dwie setki przez czas jaki tu jestem. Niektóre były urocze, tak posłuszne jak suczki, jak je wytresowałem.
- Myślę, że nie potrzeba tu żadnych egzorcyzmów – kontynuował Janusz, jakby nie słyszał słów mistrza - wystarczy cię definitywnie wyprosić na zawsze.
- Carlota sprzedawała je do burdeli. – Mistrz nie dawał za wygraną – Niektóre nie chciały się ze mną rozstać. Zwłaszcza jedna była urocza, miała piękne piersi i pośladki, miała na imię chyba Hanka, albo jakoś tak.
- Wypraszam cię w imieniu Zofii Mioduckiej, która przez sakrament spowiedzi dostąpiła łaski pojednania z Bogiem Wszechmogącym. Odejdź z tego domu na zawsze i zabierz ze sobą wszelkie zło, które się wraz z tobą tu zagnieździło. – Głos Janusza, pod wpływem wymawianych słów nabierał mocy. - Odejdź stąd na zawsze. Prawo, które przez podstęp wymusiliście na gospodyni tego domu wygasło!
Zadrżało, światło, które nagle się pojawiło, oślepiło go całkowicie. Musiał zamknąć oczy.
- Zawdzięczam ci wolność – usłyszał głos kobiety – Bóg ci zapłać. Uwolniłeś ten dom od zła które sprowadziłam nieumyślnie. Bóg ci zapłać. Jeżeli stanę przed Panem, dam o tobie świadectwo. – potem światło zniknęło.
Kiedy Janusz otworzył oczy, stał sam pośrodku piwnicy, zaciśnięte pięści i zmęczenie przypominało, że przed chwilą stoczył może najważniejszą walkę w swoim życiu. Czuł też zmianę w atmosferze panującej tutaj. Jakby gęstość i wieczny chłód, zniknął na zawsze.
Wspiął się po schodach wiodących na górę. Stanął w holu i nadsłuchiwał. W kuchni rozmawiali Robert z Piotrem. Głosu dziewczyn nie słyszał.
Wszedł do kuchni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Iwonko, raz na zawsze pozbyli się zła, teraz dobro i szczęście zapanuje......Marika
OdpowiedzUsuńmam nadzieje...ale wszystko może się jeszcze zdarzyć, nie bez przyczyny zawiesiłam akcję w momencie, gdy Janusz wchodzi do kuchni.
OdpowiedzUsuńPozdro.:D
No ja myślę!
OdpowiedzUsuńCoś za łatwo poszło jak na mój noś :)
na Twój NOŚ?
OdpowiedzUsuńAle masz rację...he he, ale zaskoczę Cię, to będzie już ostatnia część.
Pozdro.;)
Zaskocz nas, zaskocz....marika
OdpowiedzUsuńprzykro mi, niestety wkleiłam i to jeszcze nie koniec.
OdpowiedzUsuńSorki.