- Pisowski rząd nic nie robi. Tylko się człowiek starzeje niepotrzebnie. Nawet młodzi ludzie się starzeją. To beznadziejne! Za naszej Platformy było inaczej. Tylko pisowski element się starzał, my młodnieliśmy z roku na rok. Niektórzy wprost się bali, że jak dalej pójdzie tak dobrze, to zostaną niemowlętami. Oni byli starymi babkami w beretach, my jeden w drugiego, studenci jak byki, a studentki jak łanie. Aż przyjemnie było popatrzeć. Szkoda, że wtedy nie maszerowaliśmy, że nikt nam nie napisał stosownych pieśni do masowego wykonania. Coś, że: My młodzi, choćby z Łodzi... Nie wiem, nie jestem poetą.
- Albo jakie masło było tanie za naszej peowskiej
władzy! Smarowało się i jazda. Każdy wiedział, z której strony chleb
posmarowany. A teraz, ledwie się zabierzesz za smarowanie, już cię mają na oku.
Wiadomo, że skoro kapitał nie ma narodowości, to tym bardziej nie ma imienia,
nazwiska, ani peselu. W odpowiedniej skali jest zupełnie obojętne w czyjej
siedzi kieszeni. Nawet lepiej, gdy jest skoncentrowany, a statystycznie i tak
wszyscy mieli po równo.
- Tuś pan trafił! Wszystko mieliśmy. Jakby naszego Bronka
za króla, arystokrację, szlachtę i w ogóle, a równocześnie wszyscy mieli po
równo, niczym w komunie. Wersal w kibucu, a kibuc w Wersalu. Teraz tego nie ma,
nie ma równości! Mnie zabierają, a dają niby na jakieś bachory. A mało to
dzieciaków depce trawniki? Dzieci niby tego, a mojego Jasia wywalili z roboty
jako dziecko resortowe. Chłopaczyna ledwie pięćdziesiąt skończył. I to ma być
dbałość o młode pokolenie? A pan co sądzi?
- Ja z prowincjonalnej Goliny, aż przyjechałem i
sądzę, że trafiłem do, przepraszam za wyrażenie, raju. Ilu nas maszeruje, obywateli
dobrej myśli, to się w głowie nie mieści. U nas smutek. Jak protestowałem za
naszym Rzeplińskim, to sam chodziłem po rynku, to tu, to tam. Zero entuzjazmu.
W końcu podszedł taki jeden pisowiec i pyta, co się tak Dżony kręcisz, bo na
mnie Dżony mówią, chodź, prawda, na piwo. Ja mu o konstytucji, że zagrożenie
substancji, a on, że niby nie jesteśmy w kabarecie. Taki smutek mnie wtedy ogarnął,
bo kiedyś u mnie na prowincji wygrywaliśmy, a teraz...
- Nie płaczcie prowincjonalny obywatelu, grunt że
jesteście z nami. W jedności siła, w sile rozum, a w rozumie pieniądze. Przecież,
jak tak się rozejrzeć, to wszyscy są po naszej stronie. W zasadzie nawet wybory
są niepotrzebne. Wygrywamy przez aklamację, a wtedy...
- Bo najlepsze jest to, że im gospodarka rośnie. Jak
tak sobie usiądziemy ze znajomymi za stołem, to nic nie mówimy tylko zacieramy
ręce. Taki od tego zacierania idzie pogłos, że sąsiedzi przez okna wyglądają.
Oj, będzie się działo!
- Przepraszam, ale dlaczego tak cicho? Idziemy i
idziemy, a nie słyszę ani śpiewów, ani skandowania.
- Bo jak raz, to jesteśmy w tunelu, a w tunelu
trzeba cicho, bo się może na łby zawalić. Ta inwestycja nie do końca...
- A dlaczego weszliśmy do tunelu?
- Tego nie wiem. Liderzy nas prowadzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz