Natknąłem się na dziwną aferę z reklamiarskim acz
politycznym popisem aktora Michała Żebrowskiego. Ani mnie to oburza, ani bawi.
Problem tkwi w czymś innym. Otóż musiałem uruchomić przeglądarkę, żeby
dowiedzieć się, kto to w ogóle jest? Nie, znałem oczywiście aktora
Żebrowskiego, choćby z roli Skrzetuskiego w
dziwacznej adaptacji „Ogniem i Mieczem” ale wpatrując się w publikowane
obecnie zdjęcia nijak nie mogłem zbić w jedno tych dwóch gąb. Nie jestem jakimś
tam fizjonomistą, ale w sekundę rozpoznam Jacka Nicholsona czy innego De Niro,
choćby fotografia miała więcej niż pięćdziesiąt lat.
I tak jakoś się stało, że zacząłem przeglądać zdjęcia w
sieci. Rozmaite. Przez aktorów, trafiłem do piłkarzy, potem bokserów i siłaczy,
a skończyłem na zbiorowych fotografiach kadr profesorskich i nauczycielskich z
czasów zamierzchłych, potocznie zwanych „przedwojennymi”. Układ w
przeglądarkach jest taki, że obok staroci prężą swe barwy zdjęcia współczesne o
podobnej tematyce, co daje asumpt do wyciągnięcia dość zabawnych wniosków.
Na przykład jakość starodawnego retuszu musiała bić na głowę
dzisiejsze fotoszopy, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na „przedwojennych”
zdjęciach wszyscy pozujący wyglądają dokładnie tak, jak człowiek naiwny może
wyobrażać sobie przedstawicieli elity intelektualnej. I rzecz nie w brodach,
bokobrodach czy fryzurach, ponieważ dotyczy to i szanownych pań.Przecież, do
diaska, tytułów naukowych nawet w czasach zaborów nie przyznawano za wygląd!
Na współczesnych nam zdjęciach widzę grupy przypadkowych
osób i nie pomagają nawet gronostaje. Gęby po prostu jakieś takie niewyraźne,
że trzeba szukać opisu, bo równie dobrze mogłyby być to fotografie zbiorowe
absolwentów szkoły powszechnej zrobione na klasowym, sentymentalnym spotkaniu
po latach, albo z całym szacunkiem dla zawodu, tramwajarzy przed wyruszeniem w
rejs dookoła Warszawy.
Powtarzalność obserwacji jest tak wysoka, że nie można
uniknąć pytania, czy wiedzę, kulturę osobistą oraz inteligencję można
sfotografować? Jeśli tak, gdzie się ujawnia? W rysach twarzy, spojrzeniu, całej
sylwetce, a może unosi się gdzieś wyżej, tuż nad głowami pozujących? Tego
oczywiście nie wiem, ale fakt pozostaje faktem. Są też oczywiście zdjęcia
prywatne. Starodawni luminarze myślenia najchętniej pozowali w plenerze, czasem
z pieskiem, czasem w stroju sportowo-rekreacyjnym, który dzisiaj uchodziłby za
wymuskany i dziwnie hipsterski. Nic to nie zmienia. Nadal naukowiec wygląda na
naukowca, sędzia na sędziego, wysokiej rangi oficer na wysokiej rangi oficera i
tak dalej. Wyobraźcie sobie państwo, że ludzie ci, aby podkreślić swoje
intelektualne przewagi nie musieli występować na tle książek, co teraz czyni
pierwszy lepszy analfabeta, chcący uchodzić za mądrale.
Oczywiście powyższy tekst to tylko powierzchowna obserwacja,
moje wnioski nie są uprawnione, a są jedynie wyrazem tęsknoty za choć
minimalnym uporządkowaniem świata pod względem estetycznym. Jakoś nie
przekonuje mnie najwyższa pani prezes, skoro wygląda po prostu na przekupkę,
ani profesor, który prezentuje się z wdziękiem menela poszukującego wsparcia
dla idei „rozbicia” flaszki taniej nalewki. Jasne, mój ogląd jest oglądem chama
i przez to w pewnym sensie od razu ulega unieważnieniu.
I tak szczęście, że nie mam dostępu do nagrań dźwiękowych, a
niezwykle ciekawe byłoby porównanie sposobu mówienia, używanej argumentacji,
tonu głosu, prawidłowości akcentowania, której też nie znajdziemy na ulicy. Ktoś
powie, że kiedyś było łatwiej, ponieważ od małego wszyscy ci ludzie prześladowani
byli łaciną, greką i podobnymi wynalazkami, a współcześni nam musieli łokciami
i kolanami przepychać się przez marksistowsko- leninowską dialektykę i przez to
nabrali wyglądu i zwyczajów charakterystycznych dla parobków.
To trzeba zrozumieć
i ja to rozumiem, ale czasem można pomarzyć o czasach, gdy o przynależności do
elity nie decydował podpis zawierający wszystkie możliwe i niemożliwe tytuły,
ani nawet markowe ciuchy, a elitarność można było rozpoznać na pierwszy rzut
oka. Nawet na plaży, co byłoby bardzo wskazane w czasie obecnych upałów,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz