Kto jest bez przerwy zmobilizowany, nieustannie trwa
w gotowości bojowej, ten, gdy nadejdzie pora, będzie już tylko nieużytecznym
flakiem. Cieszę się niezmiernie, że przywódcy naszej dziwacznej opozycji w
ogóle nie rozumieją rzeczy tak podstawowej. Taktyka polegająca na ustawicznym
podnoszeniu poprzeczki napięć i emocji, mnożenie wydarzeń, decydujących starć i
ostatecznych rozstrzygnięć, prowadzi ich na manowce bylejakości i znudzenia.
Warkot werbli bojowych tylko dla prawdziwych maniaków jest miłą uchu muzyką. Jeśli
tak stawia się sprawy, nie dziwi, że im mniej się dzieje realnie, tym retoryka
musi być gwałtowniejsza, przechodząca w jazgot. Łatwe to, ale niezmiernie
głupie, jeśli spojrzymy na oś czasu i ocenimy perspektywę wyborczą.
Już się przyzwyczaiłem do tych harców. Już mnie nie
prowokują do ripost, ani nawet nie złoszczą. Dziwię się jedynie, że sami
organizatorzy, wśród których nie brakuje ludzi inteligentnych, nie są w stanie
zauważyć najoczywistszych prawidłowości. Jeśli liczą, że ciągłe wrzaski i
przemarsze zachęcą większość do czegoś gwałtowniejszego niż wzruszenie ramion
czy znaczące popukanie się w czoło, są w błędzie.
Nie mając żadnego prawdziwego paliwa społecznego do
buntu, w pocie czoła próbują je stworzyć z dostępnych w magazynie medialnym
substancji: rozhisteryzowanych celebrytów, wątpliwej świeżości aktorskich i
pisarskich pieczarek, tępych młodocianych aktywistów partyjnych i starych, nie
bójmy się użyć tego słowa, politycznych durniów. W swoich działaniach
przypominają nieco nieszczęsnego zamachowca, pana Kwietnia, co dziwnie zabarwia
całe to polityczne wzmożenie niewidzialnymi barwami służb tajnych, acz tym
razem niekoniecznie rodzimych.
Rozpędzili się, wierząc we własną propagandę (co
samo w sobie jest grubą osobliwością) do tego stopnia, że zaczynają straszyć
zemstą, jakiej dokonają po wygranych wyborach. Co dziwne, nawet nie na samych
PiS-owcach, a ogólnie na elektoracie, także swoim. To już jest zgoła
nieprzytomne zachowanie. Jeśli nie ma się najmniejszych szans na pozyskanie dla
swojego sklerotycznego bełkotu młodzieży, nie należy podsuwać starszakom oferty
odebrania dopiero co odzyskanego przywileju emerytalnego. O pozostałych
pomysłach na cofanie wprowadzonych przez PiS zmian, szkoda w ogóle pisać. Ich
szczęście, że niewielu ludzi śledzi na bieżąco te wszystkie pomysły i wymysły.
Ale spokojna głowa, w końcu i te mądrości dotrą pod przysłowiowe strzechy.
To, że obecna opozycja chce wrócić do władzy,
doskonale rozumiem, ale szanse na to są dość iluzoryczne, ponieważ prawdę
pisząc, ci ambitni i chętni do czynienia zła ludzie, nie mają się na kim
oprzeć. W codziennej walce politycznej zużywają ostatnie naboje, czyli lęk
przed zmianami, bajki o wyjściu z UE i wsparcie zakłamanych do szaleństwa
mediów. Autorytety realne i wydumane już dawno poszły do diabła, szans na
wykreowanie nowych liderów nie ma żadnych. Wskaźniki gospodarcze są jakie są i nie
zanosi się na pogorszenie, a wręcz przeciwnie. Można oczywiście wrzeszczeć, że
gospodarka nie jest ważna, ale jakoś niezręcznie, prawda?
Bo jeśli wracać do władzy, to z czym?
Można piękny niegdyś obrus, sprany, splamiony i
naddarty, przerobić na ścierkę do podłogi, ale nikt przytomny nie będzie
próbował ze starej ścierki robić obrusu. Nie pomoże obszycie koronkami, ani
wyhaftowanie na środku czerwonej różyczki. Ścierka pozostanie ścierką. Jasne, w
TVN24 powiedzą, że obrus, a Gazeta Wyborcza napisze, że to nowy trend, ale
sposobu nie ma, by taka ekscentryczna ozdoba znalazła powszechne uznanie i
znalazła się na polskich stołach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz