Klęska szeroko pojętej prawicy w trwającym na polu
kultury starciu wydaje się oczywista. Choć mecz trwa, wynik zero do pięciu, nie
pozostawia złudzeń i ma znaczący wpływ, na toczący się obok mecz informacyjno –
propagandowy. Dzieje się tak, ponieważ nie zakwestionowano samego Modelu,
stawiającego na piedestale instytucje i ludzi, w mierze zgoła nieproporcjonalnej
do ich wartości.
Nie zakwestionowano, ponieważ to bardzo intratny
piedestał i wydało się niektórym, że stosunkowo łatwo będzie zepchnąć
bezproduktywne złogi w niwecz, samemu zajmując ich miejsce. Była to myśl dziecinna
i szkodliwa. Model, bowiem został stworzony razem ze wzrostem znaczenia kultury
popularnej, razem z budową systemów promujących kulturę wyższą wśród ludu, a z
tego jasno wynika, że nie ma tam miejsca dla jakiejś „kultury prawicowej”.
Takowa, przynajmniej w istniejącym Modelu zawsze będzie aberracją i przykładem
jawnej uzurpacji, ponieważ przy istniejącej strukturze, nikt nie jest w stanie
wspiąć się na tyle wysoko, by jego głos był słyszalny, bez akceptacji jawnych i
tajnych kapituł rządzącym modelem od wewnątrz. To, oczywiście, żadna polska
specyfika, ale nasz Model wydaje się szczególnie trwały, gdyż został wykuty z
przedwojennych pierwocin, w ostatecznej postaci, na moje oko, w latach
sześćdziesiątych, a zmiany polityczne i rynkowe, jedynie pozwoliły podnieść
wysokość premii za bycie uznanym artystą i takie rozszerzenie wachlarza oferty,
że na piedestał wpuszczono prawdziwą już hołotę. Ale to niczyja wina i trend,
że tak się wyrażę, światowy.
Niektórzy ludzie dziwią się, jak to możliwe, że na
stu aktorów, reżyserów, pisarzy, śpiewaków, dyrektorów domów kultury i tym
podobnych osób, ponad dziewięćdziesięciu ma identyczne zdanie na tematy
społeczne i polityczne, co biorąc pod uwagę wyniki wyborów, stawia to zacne
grono, zaraz obok pensjonariuszy zakładów karnych. Sprawia to dziwne wrażenie,
jakoby ci drudzy także przepełnieni byli ideałami demokratycznymi, humanizmem i
zamiłowaniem do nowości obyczajowych. Takie myślenie polega na grubym
nieporozumieniu. Jedyne podobieństwo pomiędzy pensjonariuszami a ludźmi
kultury, poza tym, że są utrzymywani z zasobów skarbu państwa, polega na
prawidłowym odczytaniu przez nich rzeczywistości, czego w żaden sposób nie
potrafią zrozumieć krytycy jednych i drugich. Chodzi o stabilność i
bezpieczeństwo, a to przecież nie byle, jakie motory.
Nie siedziałem nigdy w
pace, ani też nie wspiąłem się, choć na pierwszy stopień Modelu, ale nie
wierzę, że ludzie trafiają tam z powodu wyboru poglądów politycznych. Do
powyższego akapitu, pasuje klasycznie brodate: Byt określa świadomość.
W Modelu, który tworzy i awansuje ludzi przez
kooptacje, unifikacja poglądów jest koniecznością, mimikrą pozwalającą przeżyć
i odnosić sukcesy. Co miałby tam robić twórca o skrajnie odmiennych poglądach
niż większość, w ogóle nie wiadomo. No, chyba, że dano by mu rolę „kwiatka
przyczepionego do kożucha”, ale ta rola jest już obsadzona przez szczerze wiarygodnych
towarzyszy.
Można sarkać, śmiać się z opiniotwórczej roli około
czerskich mataczy od kultury, ale nic, kompletnie nic, z tego nie wynika. Oni
rządzą i będą rządzili do końca, tym chybotliwym, coraz marniejszym Modelem,
ale gdy spojrzy się na modele powstające niejako w kontrze, trudno nie odnieść
wrażenia, że istnieją tylko, jako wyraz rozczarowania niemożnością wspięcia się
ku szczytom, sankcjonowanym przez wrogi, najeżony „lewackim humanizmem” obóz.
Przymus recenzowania i bycia recenzowanym wskazuje,
kto aspiruje do bycia panem, a kto tym panem jest od pokoleń. Nie pomoże przekierowanie strumienia
państwowej forsy w kierunku złaknionych „prawych” ani przekupstwo wobec
napęczniałego oburzeniem Modelu. Jedno skorumpuje nędzę, która ogłasza się
alternatywą, drugie wzmoże jedynie rytualny wrzask. To żadna nowość. Kultura, w
znaczeniu popularnym, to bardzo śliska rzecz. Nie od rzeczy przypomnieć los
cesarza Nerona, mogącego stanowić wzorzec władcy dotującego i promującego
kulturę ( oraz sport wyczynowy ), który na koniec musiał sam się przebić, albo
został dorżnięty. Nie wiadomo.
Dopóki nie zostanie zakwestionowane samo istnienie
Modelu, nic z tego. Przegrany mecz będzie trwał, a ja będę zmuszony czytać, co
byle pierduśnik ma do powiedzenia o Polsce, albo patriotyczną krytykę
wypowiedzi tegoż pierduśnika, spod pióra „naszego” wicepierduśnika. Nie ma
odpowiedzi na pytanie, jak stworzyć „naszego” Wajdę, czy innego, ale „naszego”
śpiewaka, którego pokochają miliony. Nie ma odpowiedzi, ponieważ samo pytanie
jest bezsensowne. Kto łaknie utożsamienia z obecną polską kulturą, musi
utożsamiać się z Modelem, który z kolei musi zębami i pazurami trzymać się płaszcza,
odchodzącego w przeszłość majestatu. To nie wybór, przemyślenia, czy ideologia,
ustawiają szyki przed kolejną turą zmagań. Na razie jest zero do pięciu, a
kolejne gole, jak mówią sprawozdawcy sportowy, wiszą w powietrzu.
Kończę ten, pełen cudzysłowów i tajemniczego słowa
„model” tekst z prawdziwą ulgą. Kto dobrnie, też pewnie odetchnie swobodniej,
wiedząc, że autor, odchodząc od klawiatury, wzruszył ramionami i zaśmiał się
śmiechem cynicznym. Tu też powinienem postawić cudzysłów, bo to cytat z piosenki,
ale nie postawię, bo w nosie mam Model i jego wartości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz