niedziela, 31 maja 2009
Opowiadanie cześć XVI
Kiedy się zbudził było już blisko południa, poczuł straszną suchość w ustach, chciało mu się pić.
Wstał, przez ścianę słyszał że dom już cały żyję, słyszał szczebiot Kasi, poważny głos Szymona, nad tym wszystkim górował dość wysoki głos Agi, która opanowywała sytuację.
Do jego pokoju ktoś zastukał.
- Proszę – zawołał. Do pokoju wszedł Jurek, wyglądał na niewyspanego.
- Cześć, jak ci się spało?
- W porządku, ale ty widzę nie bardzo się wyspałeś, co?
- Wiesz, dzieciaki od rana już wariowały, a Aga nigdy nie jest zmęczona, więc i ja musiałem wstać. Choć do kuchni, już jest zaparzona kawa i śniadanie też jest na stole. Wysłano mnie, bym się zorientował, czy już nie śpisz.- Uśmiechnął się.
- Jasne, wskoczę w ciuchy i zaraz będę, ok.?
Szybko się ubrał, pomyślał, że nawet szczotki do zębów nie ma bo została u w domu u Magdy, a w ustach czuł okropną gorycz.
Poszedł do łazienki przemył twarz zimną wodą, dotknął podbródka, zaszeleściło złowrogo, ale ogolić też nie miał się czym.
Przepłukał usta płynem, który stał w łazience i skierował się w stronę kuchni.
W kuchni wrzało, dzieciaki chciały wiedzieć, czemu Karol u nich spał. Agnieszka tłumaczyła, że Magda trafiła do szpitala…czysty obłęd. Gdy wszedł ucichło na chwilę i wszyscy skierowali wzrok na niego.
- Dzień dobry wszystkim – powiedział z uroczym uśmiechem i mrugnął do Kasi.
- Ceść – zasepleniła – nie ogoliłeś się?
- Kasia! – zrobiła groźną minę Aga – a tak w ogóle, to chyba nie zamierzacie tu siedzieć cały dzień? – zwróciła się do obojga dzieci.
- Ja na pewno nie – powiedział Szymon – przecież wiesz, że umówiłem się z Piotrkiem i idziemy nad jezioro, miałaś mi tylko zrobić wałówkę.
- Jedzenie jest w torbie. A ty Kasiu? – zwróciła się do córki.
- Ciocia Ala z wujkiem Sławkiem zabierają mnie do Supermarketu!
- No tak, to na co jeszcze czekacie?
- Powiedzieć panu Karolowi do widzenia- roztropnie odpowiedział Szymon.
I rzeczywiście za chwilę w domu zapanowała cisza, dzieci poszły każdy w swoją stronę.
Zjadł śniadanie i wypił trzy filiżanki kawy, poczuł się dużo lepiej.
- Słuchaj – powiedział Jurek – wczoraj z Agą doszliśmy do wniosku, że to ona będzie wszystko po kolei opowiadać, a ja najwyżej wtrącę coś, gdy będę chciał uściślić wątki, o których ona wie mniej.
- Jasne, kobiety mają lepszą pamięć do detali.
Aga uśmiechnęła się ironicznie.
- Oczywiście, każda kobieta to osoba rządna sensacji, tak?
- Nie obrażaj się, to miał być komplement.
Udobruchała się tymi słowami i zaczęła.
- Magda przyjechała tu w 84 roku, czyli czternaście lat temu, zaopiekować się swoją babcią. Babcia, czyli pani Migocka, była wtedy staruszką, Magda wychowała się w domu dziecka i podejrzewam, że zależało jej na tym domu.
- Magda jest z domu dziecka? A jej rodzice? Czemu babcia się nią nie zajęła?
- Po kolei, ok.?
-Jasne.
- Rodzice zginęli w pożarze, a pięcioletnią Magdę znaleźli za domem schowaną w zaroślach, była głodna i brudna. Przez jakiś czas zachowywała się po tym wypadku jak katatonik i pani Migocka nie była w stanie się nią zająć, bo sama była osobą bardzo chorowitą, ale cały czas utrzymywała z nią kontakt, jeździła do niej, gdy poszła do szkoły pielęgniarskiej, bardzo ją w tym wspierała. Wiem, bo ja jestem stąd, tu się urodziłam i panią Migocką dobrze znałam, pamiętam też mamę Magdy, choć słabo, byłam mała jak się spalili.
- Teraz rozumiem. A ten pożar…to był wypadek, czy podpalenie?
- Wiesz, nie wiem, z tego co pamiętam, chyba wypadek, choć pewności nie mam. Pamiętam, że Migocka bardzo rozpaczała, wiesz jedyna córka…potem pamiętam, że była załamana, stanem zdrowia Magdy. To była bardzo miła starsza pani, wiesz?
- Domyślam się.
- Ale do rzeczy. Przyjechała Magda, my byliśmy młodym małżeństwem…wybudowano nowy Ośrodek Zdrowia i Jurek zaczął tu pracować, najpierw z doktorem Kicińskim, a jak poszedł na emeryturę, został sam…no i był kierownikiem placówki. Z doktorem Kicińskim odeszła pani Ela, pielęgniarka i zwolnił się etat, a Magda akurat szukała pracy. Tak została pielęgniarką w ośrodku. Pani Migocka wkrótce umarła, chyba zamartwiała się o Magdę, bo do niej przyjeżdżał jakiś chłopak, ten „brodacz” jak go określiłeś, a ona chyba go nie lubiła i dlatego bała się o Magdę. Wiesz, w tak małej miejscowości, wszyscy wszystko wiedzą i ludzie zaczęli gadać, że Magda wykończyła Migocką dla domu.
- Aguś – przerwał jej Jurek – przecież wiemy, że Migocka umarła na serce, była już stara i po prostu któregoś dnia to serce przestało bić.
- Ależ wiem, ja tylko powtórzyłam tamte plotki, bo od tego czasu zaczęła za Magdą ciągnąć się fama czarownicy. Wiecie co? Może przedzwonię do szpitala i dowiem się o nią?
- Ja dzwoniłem przed dwoma godzinami – powiedział Jurek – stan jest stabilny, ale mimo, że odzyskała świadomość, znajduję się znów w stanie katatoniczno- katalepsyjnym.
CDN…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz