czwartek, 28 maja 2009
Opowiadanie cześć XIII
Nagle Karol usłyszał jęk i Jurek całym ciężarem ciała spadł do piwnicy.
Podbiegł do niego, bo myślał, że mu się coś stało, w tym czasie ktoś zgasił światło i zamknął klapę.
-Jurek! – krzyknął zrozpaczony – nic ci nie jest?
- Cholera, nie wiem, chyba nic, ktoś mnie uderzył w tył głowy i pchnął. – Rozcierał sobie głowę – będę miał guza. Powoli sprawdzając, czy nic sobie nie złamał i nie zwichnął wstał.
Karol zapalił latarkę, która znów była jedynym źródłem światła, ale wiedzieli gdzie w piwnicy jest włącznik, więc wspiął się po szczeblach drabiny, by je zapalić.
Będąc na drabinie obejrzał się na Jerzego i zapytał się, czy nic mu nie jest.
- Nie, ale trochę się potłukłem. Kto do jasnej cholery tam był, nikogo nie słyszałem?
- Nie wiem, ale wczoraj w nocy też słyszałem w Magdy pokoju szepty.- Zapalił światło - a wczoraj ktoś był na tyłach domu i ją uderzył, choć ona twierdziła, że uderzyła się sama.
Jurek był już koło Magdy, badał jej puls i obrażenia, wyglądała strasznie, całe jej ciało pokrywały dziesiątki ran, jakby była poddawana straszliwej chłoście. Jednak przytomność straciła z powodu braku wody, bo obrażenia były powierzchowne. Przynajmniej tak twierdził Jurek. Gorzej było z tym jak się stąd wydostaną, Karol próbował otworzyć klapę, ale była zamknięta.
Wiedzieli, że Magda potrzebuje opieki, przynajmniej ambulatoryjnej, a tu w piwnicy nic nie mogli zrobić.
Karol chodził po piwnicy, szukając czegoś do podważenia klapy, był zdenerwowany, nie znosił zamkniętych pomieszczeń, czuł się w nich jak w klatce, kłąb jakiś lęków usadowił mu się w gardle, a wiedział że panika to ostatnia rzecz, która powinna go teraz dopaść.
Jurek za to był nad wyraz opanowany, zdjął sweter i koszulę, koszule podarł na pasy i robił z nich opatrunki. Odłupał szyjkę butelki od białego wytrawnego wina i nasączał nim kawałki koszuli, by oczyścić jako tako rany. Potem owinął ją swoim swetrem, poprosił o marynarkę Karola i owinął nią jej nogi. Umoczył palec w winie i posmarował jej usta, oblizała chciwie, owinął palec strzępem koszuli i znów zamoczył w winie, robiąc coś w rodzaju lizaka i potarł jej nim usta.
Otworzyła oczy, grymas na poranionej twarzy ukazał jak bardzo cierpi, próbowała coś powiedzieć, ale znów straciła przytomność.
- Cholera, musimy się z nią szybko wydostać, jest bardzo wychłodzona, odwodniona…- zmarszczył brwi – znalazłeś coś do podważenia tej cholernej klapy?
- Nie, a ona ani drgnie, jakby była zamknięta na coś, albo czymś przyciśnięta – na twarzy Karola pojawiły się krople potu. Jerzy przyjrzał się Karolowi.
- Widzę, że nie lubisz zamkniętych pomieszczeń?
- Tak, mam z tym lekki problem – uśmiechnął się słabo – ale spokojnie potrafię się opanować, choć czuję się jak w grobie – twarz lśniła mu od potu.
- Usiądź tu chwilę przy niej, i smaruj jej usta tym – zdjął z palca kawałek gałganka z koszuli i nasączył go winem. – a ja spróbuję coś zrobić z tą klapą, OK.?
- OK.! Ale nie wydostaniemy się stąd, tą klapę coś trzyma, albo jest na niej coś postawione.- Próbował nadać swoim słowom normalny ton, ale głos mu drżał.
Jurek wspiął się po drabinie i spróbował unieść klapę barkiem, ale rzeczywiście ani drgnęła. Klapa była zrobiona z desek, jak reszta podłogi, przez szpary wyraźnie widział, że w korytarzyku pali się światło, znaczy, nic na niej nie stało. Domyślał się, że klapę trzyma taki metalowy skobel i wystarczyłby kawałek łomu, by go wyrwać. Spojrzał na dół, szukając czegoś, co by mogło spełnić takie zadanie.
Magda znów zajęczała, co przypomniało mu, że powinni się pospieszyć, ale w całej piwnicy, nie widział niczego, co by spełniło rolę łomu.
Zszedł na dół, zaczął się dokładnie rozglądać, gdy jego wzrok padł na te wystające metalowe uchwyty do wina, spełniające rolę koszyczków do leżakowania, sprawdzał każdy z kolei, czy który z nich nie jest obruszony, jeden zazgrzytał przy szarpnięciu i został mu w ręce.
- Bingo – zawołał…
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz