sobota, 9 maja 2009

Opowiadanie część VI


Usiadł brzegu wanny, zamyślił się, często opadały go zwątpienia, a teraz, po tym burzliwym rozwodzie, dzieciach, co to uważały go za potwora, czuł… że jeżeli teraz coś w swym życiu nie zmieni, nie zrobi tego nigdy.

Zwłaszcza, że zainteresowany swoją gospodynią i aurą tajemnicy, którą ją owiewała, postanowił pobawić się w Holmesa.
Zbyt dużo w tym było znaków zapytania, a tajemnicze zniknięcia, dzieci niby martwe, a na zdjęciu żywe zaintrygowały go jeszcze bardziej.
Zwłaszcza, że wczoraj, ta mała Kasia też go zainteresowała…ciekawy był, czy i dziś pójdzie jego śladem, a chciał tego, bo wypytałby się małej o Magdę.

Wstał, przejrzał się jeszcze raz w lusterku…no teraz wyglądał znośnie, mimo swoich 55 lat.
Wyglądał interesująco, był wysoki, przystojny nawet drobna nadwaga, nie była widoczna.
Inteligentna twarz budziła zaufanie, a błękitne oczy pełne były blasku, szpiczaste prawe ucho, dodawało twarzy charakteru, a takie opadające powieki, wygląd lekko cyniczny.

Wszedł do kuchni, z głośnym dzień dobry.

Odwróciła się, wyglądała tak jakby płakała, miała zaczerwienione oczy i nos, a piersią co chwila wstrząsało głośnie westchnienie.

- Czy coś się stało? – Zapytał

- Nie, czemu? Po prostu chyba mam jakąś alergię…nie ważne. Co zjesz? Może być jajecznica na boczku?

-Jajecznica! Wspaniale, pod warunkiem, że zjemy ją razem, ok.?

- Nie, już jestem po śniadaniu, a poza tym, mam kupę roboty, muszę w końcu doprowadzić ogród z tyłu do stanu używalności, bo sezon zaraz się rozpocznie, a tam stoi murowany grill i często gościom go udostępniam…no ale muszę przyciąć krzewy, skosić niestety nie najładniejszą już trawę, bo trochę ją zaniedbałam.- Czuł, jakby chciała się go pozbyć, więc po śniadaniu powiedział, że wyrusza znów na wędrówkę.



Gdy potem już szedł w stronę urwiska, wciąż myślał o tym, czemu Magda płakała i czy ktoś był wczoraj w jej pokoju, bo te drzwi zasunęły się natychmiast, gdy ona przekroczyła próg.
Nagle usłyszał seplenienie Kasi.

-Ceść, idzies znów nad urwisko?

- Witaj Kasiu! Tak błąkam się bez celu, a właściwie to chciałbym sobie z tobą pogadać, masz czas?

- Jasne! – wykrzyknęła – a co już pani Magda zuciła na ciebie zaklęcie? Moja mama mówi, ze to gadanie zazdrośników, ale na pzykład moja ciocia tak nie uwaza, bo choćby ten nas doktor…jak tu psyjechał z zoną i zamieskał w ośrodku, to go wsyscy lubili, ja tego nie pamiętam, bo mnie nie było na świecie, ale tak mówi moja ciocia. Potem nagle jego zona zachorowała i nawet pół roku nie było jak umarła i nikt nie wiedział na co.

- To pani Magda nie przyjechała tu razem z doktorem?

- Co pan? Ona juz była wtedy pielęgniarką w ośrodku, razem z doktorem to dopiero ten dom odnowili, jak go omotała po śmierci zony. Ciocia tak mówiła, ale mama mówi, że ciocia to mówi z zazdrości, bo się w nasym doktoze podkochiwała.

- A gdzie ty mieszkasz, może twoja mama by porozmawiała ze mną? – wpadł na ten pomyśl nagle i wydał mu się genialny.

Dziewczynka spojrzała się na niego podejrzliwie, nawet lekko się naburmuszyła.

- Myślis, ze mama więcej wie, albo pamięta, zaciekawiła pana Magda!- Wykrzyknęła tryumfalnie – a mama nic ci nie powie, cego ja bym nie wiedziała, nawet na mnie mówią „pocta”.

- Wiesz, bardzo cenię twoją wiedzę, Kasiu, ale chciałbym zapytać się o coś, kogoś dorosłego, rozumiesz?

Przymrużyła figlarnie oczy…mała jest niemożliwa, pomyślał i wypaliła;

- Pewnie chodzi o seks, co?

- Widzę, że ty mimo braków w uzębieniu, jesteś rzeczywiście poinformowana jak radio i telewizor- i uśmiechnął się do niej. Ale słuchaj, zaprowadź mnie do swojej mamy, co?

-No dobra – i z ociąganiem powlokła się w stronę wsi.

Nie szli daleko, bo zatrzymała się przy pierwszym zabudowaniu, małym domku z gankiem i obrośniętego przyciętym żywopłotem.

- To tu, ale radzę panu nic nie mówić o tym, co ja panu mówiłam, bo mama zaraz jest zła.

- Ale mogę powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy, co – uśmiechnął się do niej – Co nie idziesz ze mną? – zapytał, bo mała kierowała się już w stronę urwiska.

- Kto będzie siedział w domu jak jest taka pogoda, a i tak się dowiem o cym gadaliście.-odparła przebiegle.

- No tak „mała poczto”, ale mogłabyś mnie twojej mamie przedstawić.

- No dobra- westchnęła – tylko żeby potem mnie mama do jakiej nudnej roboty nie zagnała, ja już ją znam.

Weszli do chłodnej sieni, a raczej przedpokoju, bo dom w środku był wystylizowany ze smakiem i wcale nie przypominał wiejskiego domu.

- To ty Kasia, czy Szymon?- odezwał się kobiecy głos z wnętrza.

- Ja, ale pzyprowadziłam gościa i mojego znajomego – bąkała niepewnie Kasia

- Już ja znam twoich znajomych – odpowiedział dość nieprzyjemnie głos, po czym wychyliła się głowa młodej kobiety – o przepraszam pana bardzo, myślałam, że znów Kaśka przywlokła jakiegoś kota, albo szczeniaka, stale mi znosi jakieś przybłędy.

- Też jestem takim przybłędą, a Kasia mnie zaprosiła, jak nie weźmie na mnie pani jakieś rózgi to nie dam się szybko przepędzić – zażartował, ale w ten sposób chciał się wedrzeć w łaski matce Kasi.

- Pan zamieszkał u Magdy, więc przybłędą pan nie jest, tylko letnikiem, a zapraszam i jeszcze raz przepraszam za powitanie.

Usunęła się z drzwi i zapraszającym gestem wskazała drogę. Weszli do kuchnio-jadalni, przerobionej z dawnych ogromnych wiejskich kuchni.
Mama Kasi najwyraźniej należała do pedantów, bo wokół było czysto niemal chirurgicznie, aż człowiek się bał, że swoją obecnością kala pomieszczenie.

- Napije się pan kawy? – zapytała i postawiła czajnik na gazie, a z szafki wyjęła pudełko z ciasteczkami które postawiła na stole.

- Dziękuje, jeżeli nie zrobi to pani kłopotu – bąknął trochę nieśmiało – wie pani, właściwie to przyszedłem się zapytać o Magdę, bo Kasia mi trochę o niej opowiadała i podobno ludzie we wsi trochę się na nią boczą.

- Kaśka, to poczta, wie pan, jakie są małe dziewczynki, a moja widzę nie umie utrzymać języka w buzi – spojrzała z ukosa na córkę, która już próbowała się chyłkiem wymknąć z domu. – A ty gdzie – zapytała malej – chyba miałaś dziś zrobić remanent w swojej szafie, tak?
- Mamo w taką pogodę? Potem to zrobię, wieczorem…- i nim się zorientowali, już jej nie było.

- No widzi pan, z nią tak zawsze, ale wszystkie plotki to roznosi po wsi, jak poczta listy.- Uśmiechnęła się – A co do Magdy…- zaczęła gwizdać woda, więc przerwała i zalała wrzątkiem kawę w filiżankach – wie pan, ja ją lubię, to biedna dziewczyna, zawsze jej się coś w życiu nie układa. A ludzie, no wie pan w tak małej społeczności, zawsze się czegoś domyślają. Ale co ja mogę panu powiedzieć, co pana interesuje, może pan po prostu zapyta Magdy.

- Wie pani, chodzi mi o ogólnie dostępne rzeczy…jak na przykład, kiedy tu przyjechała, czy była wtedy sama, wie pani, to bardzo atrakcyjna kobieta…- zmieszał się – jak to było z tym doktorem i tymi martwymi dziećmi.

- Nie wiem, co panu Kaśka naopowiadała, ale fakt, to było trochę dziwne…ona tu przyjechała jakoś trzy miesiące przed Januszem, bo tak miał na imię doktor, zamieszkała u babci, bo ten dom należał do jej babci, wie pan?

- Nie, nie wiedziałem – zdziwił się, bo Magda przecież mówiła, że go kupili.

- Szybko dostała pracę w ośrodku zdrowia miała kwalifikacje i naprawdę jest dobrą pielęgniarką. Potem przyjechał Janusz z żoną, zamieszkali w służbowym mieszkaniu. Szybko się zaprzyjaźniliśmy z nimi, czyli ja i mój mąż, bo ja tu jestem nauczycielką, jeśli panu tego Kaśka jeszcze nie mówiła, a mój mąż jest drugim lekarzem, czyli teraz jedynym…Ewa, żona Janusza od początku źle się tu czuła i nie lubiła Magdy, no ale wie pan, może była o Janusza zazdrosna, to był bardzo przystojny facet i rozchorowała się w końcu, on wywiózł ja do jakiejś kliniki, ale nie wiele to pomogło, bo…wie pan to bardzo osobiste, ona zachorowała psychicznie, uważała, że Magda rzucała na nią uroki, że jest czarownicą…odwiedziłam ją dwa razy w tym szpitalu, strach było na nią patrzeć, a potem nagle zmarła, nawet lekarze nie wiedzieli czemu.- Zamilkła, chyba przypominała sobie tamte dni, bo zupełnie go ignorowała…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz