piątek, 29 maja 2009
Goya i Grottger. Kaprysy dworu i kaprysy ludzi
W naszej Redakcji mamy swoje kaprysy. Facet, który nas narysował nie jest jednym z nas. Przyszedł. Wypił kawę.
- Proszę o przyjemny wyraz twarzy! - Spodziewaliśmy się zdjęcia a on "ni z gruszki ni z pietruszki" nas narysował. Wystawił fakturę VAT i sobie poszedł. Zapłacimy jak zarobimy!
Się staramy jak możemy. Ci, którzy umieją pisać -piszą.
Ci, którzy opanowali trudną sztukę czytania ze zrozumieniem - czytają ( Pozdrowienia dla pana Terlikowskiego ) Inni, ci którzy nic nie potrafią, są naszym mięsem armatnim w walce z blogosferą.
Nie przypadkiem dame Stremecka dosiada tutaj osiołka.
Ten osiołek nie jest zdolny do galopu. Zresztą to oczywiste. Nikt nie wystawia osiołków w zawodach hippicznych, poza nami oczywiście.
Jeszcze całkiem niedawno.
Ot, o rzut kamieniem w przeszłość, mieliśmy absolutna władzę nad gapowatym ludem. Na tym rysunku, dosłownie za grosze zakupionym przez naszą redakcję na "Allegro" widzimy Tomasza Lisa, który w TV śmieszy, tumani oraz przestrasza!
Z nabożną czcią słuchają jego kazań wielkie tłumy młodych wielkomiejskich parobków. Przewaga dam wedle autora rysunku jest oczywista.
Tłumaczyć ludziom politykę nie jest łatwo. Czasem trzeba się odwołać do naprawdę poważnych argumentów.
-Żryj skurwysynu, bo to prawda jest nasza! Chcesz jeszcze dodatkowe klapki na oczy?
- Cywilizacja obrazkowa alla buracco. Nie po to nasi Redaktorzy uganiają się za UFO, albo przeżywają niepotrzebne orgazmy byś ty - potencjalny czytelniku - ich przełomowe konkluzje lekceważył!
Wszystko tak się pięknie układało, a tu się napatoczyli tacy i owacy blogerzy.
Przeszkadzają. Podważają. Insynuują i co najgorsze - nalewają się z autorytetów.
Ki diabeł? Pomachajmy im łapkami na pożegnanie!
Kuźnie blogosfery w ciemnych miejscach. Oświetlone łuczywem ( to nie żadna aluzja ) Walą młotami, kosy na sztorc ustawiają. Zbrojąc się za nic mają spory ideologiczne. Robi się niebezpiecznie, gdy prawak, lewakowi dziękuje i gratuluje postawy.
Wróżbita usiadł w kącie na szmat kupie i zasuwa na lirze ostre rockowe kawałki.
Broń jest po to by użyć jej w bitwie.
"Z których krwi krew moja" - SBB - Czyżby wiaruchna zaczynała kojarzyć, że nasza wewnętrzna polityczna napierdalanka jest czymś w rodzaju nieistotnych cech płciowych w rodzaju długości rzęs?
Rzęs, panie Redaktorze! - Rzęsy to są takie firanki na oczy i to też nie jest żadna aluzja.
Popatrzcie na faceta z pierwszego planu. Typowy blogger. Jara sobie szlugaretkę i za nic ma przeważające siły wroga. ( dla fachowców od wojaczki info, że autor wie co robi przedstawiony na rysunku powstaniec, ale szlugaretka go uwspółcześnia)
Pewnie dlatego, że widział już ostatni obrazek porwany przez autora do tej notki. Sytuacja tylko pozornie jest beznadziejna. Walczymy w internetowym lesie- choć na polanie przecie - ale tak naprawdę strat nie ponosimy w tej potyczce żadnych, ponieważ przeciwnik strzela strzela żelowymi kulkami. I żeby chociaż celnie strzelał!
Na rysunku. Na rysunku, który pointuje konflikt widzimy alegorię przedstawiającą sytuację gazety "Dziennik" po starciu z blogosferą. Nic optymistycznego!
Artysta nie ujął - jak to artysta - Galopującego Majora, odchodzącego z miejsca potyczki z łopatką w ręku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz