sobota, 2 maja 2009
Opowiadanie część III
Gdy wszedł do pokoju od razu skierował się do kąta z regałem…no i tam były drzwi, przesuwane, oklejone tą samą tapetą co ściana, to dlatego ich wcześniej nie zauważył.
Co prawda nie posiadały klamki, zapewne były nieużywane, ale tamtej nocy ona tych drzwi użyła przez sen. Zastanawiał się, czemu, czy zawsze tak się działo, czy…to było jakoś sterowane.
Usiadł i zaczął nad tym rozmyślać…oparł głowę o poduszkę, tak, zmęczenie dawało mu się we znaki, wczorajszy dzień, potem ta noc…nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Obudził się, gdy się zmierzchało…obok na stoliku stała taca ze szklanką mleka i drożdżówką, była też kartka….
Panie Karolu
Nie chciałam Pana budzić, zostawiam podwieczorek na stoliku, gdyby Pan wolał gorące mleko, wystarczy podgrzać w mikrofalówce. Będę około ósmej wybaczy Pan, że wyszłam podczas Pana snu, ale miałam umówioną wizytę.
Weszłam do Pana przez sekretne drzwi…nigdy tego nie robię, ale pukanie nic nie pomogło…
Magda
Spojrzał na zegarek, dochodziła ósma, czyli za chwilę ona wróci, szybko wstał i poszedł przemyć twarz w zimnej wodzie. Nie był głodny, raczej nie pijał mleka…choć drożdżówka wyglądała apetycznie, ugryzł, była bardzo smaczna, chyba nigdy tak dobrej nie jadł.
Kiedy dojadał już końcówkę usłyszał, że otwierają się drzwi.
Szybko wziął tacę i poszedł do kuchni…stała tam w promieniach zachodzącego słońca tyłem do drzwi, sukienka pięknie podkreślała jej drobną figurę, pomyślał, że wygląda zjawiskowo, coś było w tych oknach, albo w niej. Nie mógł na razie tego zrozumieć, ale coś w nim narastało i oprócz zachwytu był też niepokój.
Odwróciła się, na jej twarzy malowało się zadowolenie, chyba wiedziała, że ją obserwuje.
- Dobry wieczór – powiedział – dziękuję za pyszny podwieczorek i przepraszam, że tak zasnąłem po południu.
- Dobry wieczór, to ja przepraszam, że pana zostawiłam, ale byłam umówiona, wie pan, byłam kiedyś pielęgniarką i do dziś robię zastrzyki całej wsi.
- Była pani?
- Tak, teraz już właściwie nie wykonuje zawodu, ale tu nie raz mnie potrzebują…rozumie pan. A ja dorabiam sobie prę złotych. Ale już zabieram się za kolację, na pewno pan głodny…
-Wie pani, Magdo, nie się pani nie spieszy, wcale nie chce mi się jeść, a poza tym, chciałbym z panią porozmawiać.
- O czym?
- Na przykład o pani, jest pani interesującą, samotną, młodą kobietą.
Uśmiechnęła się, ale nie szczerze, jakby chciała coś ukryć.
- Nie jestem specjalnie interesująca do konwersacji, tak się mi w życiu złożyło, że…nie ważne, pewnie i tak już ktoś pana przede mną ostrzegał.
-Ostrzegał? Żartuje pani?
- A nie? Nikt pani nie powiedział, że jestem czarownicą, że mój mąż zniknął po dwóch latach w niewyjaśnionych okolicznościach, że urodziłam dwoje martwych dzieci!- jej twarz zachmurzyła się – że jeden z lokatorów, letników umarł tu na zawał.
-Niech mi pani wybaczy, nie wiedziałem, przepraszam za moje wścibstwo, na pewno nie było pani lekko.
Uśmiechnęła się, choć nie do końca rozpogodziła, może chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nagle energicznie odwróciła się do lodówki i zaczęła wyciągać produkty na kolację.
A on stał…i nie wiedział, czy ma coś jeszcze powiedzieć, czy raczej milczeć. Stał tam jeszcze i już miał się wycofać, gdy nagle się odezwała…
- Wie pan, nadal na niego czekam, choć to drugie dziecko…ono już nie było jego, miałam przelotny romans…ale chyba coś ze mną jest nie tak, bo dzieci rodziły się martwe.
- I co, przejmuje się pani gadaniem ludzkim? Co roku giną ludzie bez wieści, a dzieci…przykro mi, czasem się tak zdarza. Jest pani interesującą kobietą, zapewne inni tego pani zazdroszczą, stąd plotki, a jeszcze wynajmuje pani pokoje, to mała społeczność, a pani jednak nie jest ich. Sam jestem na rozdrożu, moja żona ode mnie odeszła, córki uważają mnie za potwora, choć nigdy nie zrobiłem im krzywdy.- Nawet nie zauważył, kiedy zaczął jej pomagać przy kolacji, robił to machinalnie i kiedy usiedli już przy stole ona zapytała…
- Czemu żona od pana odeszła? Jeśli to zbyt osobiste, niech pan nie odpowiada – szybko się dodała.
- Nie, czemu osobiste, odeszła, bo od czterech lat miała kochanka, mojego przyjaciela…ja o tym wiedziałem, tylko myślałem, że…że ona, rozumie pani, że się opamięta, przymykałem na to oczy, bo chciałem, by dziewczynki miały oboje rodziców, no i wszystko obróciło się przeciw mnie. Ona zabrała dzieci, jeszcze je przeciw mnie nastawiła, że to ja jestem wszystkiemu winien, a one….one są młode i widzą tylko powierzchnię, a fakt jest taki, że to ona była z nimi cały czas, a mnie w domu było bardzo mało, bo pracowałem, by miały wszystko, by nigdy niczego im nie brakło. Wiem, to moja wina. Powinienem zareagować, a ja…no i straciłem wszystko.
Uśmiechnęła się, tak jakoś czulej.
-Mój mąż był lekarzem, ja pielęgniarką, przyjechaliśmy tu bo dostaliśmy w miasteczku pracę, mieliśmy trochę pieniędzy i kupiliśmy ten dom, był bardzo zrujnowany, ale zaczęliśmy go remontować, bo zachwyciła nas ta wioska, nawet śmialiśmy się, że otworzymy ośrodek wypoczynkowy jak uporamy się z remontem. Dopiero w trzecim miesiącu ciąży zorientowałam się, że w niej jestem, byliśmy tak zajęci pracą, tym domem…dostałam ostrzeżenie, że ciąża jest zagrożona, no ale byłam mądrzejsza, no i skończyło się jak skończyło. Mąż stał się mniej czuły, czasem nie wracał do domu na noc, ale tłumaczyłam sobie, że to przejściowe, potem zniknął, zgłosiłam na policję zaginięcie, wynajęłam nawet detektywa, ale zniknął jak kamfora, jakby nie istniał. To z tym detektywem miałam potem krótki romans…no i drugą martwą ciążę. Straciłam pracę w Ośrodku Zdrowia, bo szukałam go też na własną rękę, no i wtedy wpadałam na pomysł wynajmowania tej części domu, który już wyremontowaliśmy, choć nie do końca, drzwi, które zakleiliśmy tapetą miały być zamurowane, no ale nikt o nich nie wie prócz pana, bo dziś przez nie weszłam, by zanieść panu podwieczorek, ale naprawdę nigdy z nich nie korzystam, przepraszam, że się w ten sposób do pana włamałam.
-Pani Magdo, naprawdę te drzwi mi nie przeszkadzają…i dziękuję za zaufanie, bo to ja mógłbym z nich skorzystać, nie pomyślała pani o tym?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz