środa, 6 maja 2009
Opowiadanie część V
Gdy potem był już u siebie, długo wpatrywał się w zdjęcie…Magda przytulała maleństwo do piersi, malec mógł mieć kilka dni, a mężczyzna obok, no właśnie z nim było coś nie tak, nie wyglądał na tym zdjęciu na szczęśliwego.
Pomyślał, że powinien się jej zapytać, kto jest na tym zdjęciu…skoro je zachowała, pewnie coś dla niej znaczyło, a wciśniecie w szparę tylnej ścianki? Może chciała je przed kimś ukryć? A może jest dzieciobójczynią?
Może zabiła też swojego męża, a dla niepoznaki chciała go szukać? Roześmiał się z tego w głębi ducha…jak tak subtelna kobietka mogłaby coś tak strasznego zrobić. Ale wiedział, że coś ukrywa, choćby to zdjęcie o tym mu przypominało, a to lunatykowanie, czy było jakimś planem? Czemu powiedziała, że przejścia na ty, może pożałować?
Pomyślał, że za dużo jak na jeden dzień tych znaków zapytania, zwłaszcza, że miał odzyskać tu równowagę, po tym wszystkim co jego spotkało.
Położył głowę na poduszce…patrzył naprzeciw w okno, w którym wczoraj stała Magda…próbował zanalizować kiedy właściwie coś go zaniepokoiło.
Wino dawało o sobie znać i poczuł się bardzo senny…nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Obudził się w środku nocy…ona znów stała przy oknie, była tam, piękna jak Wenus…rękoma zasłaniała oczy, jakby szlochała, potem odwróciła się w stronę pokoju i znów stanęła koło jego łóżka, jakby sprawdzała, czy śpi, tyle, że jej oczy były zamknięte.
Pomyślał, że chyba powinien jej powiedzieć, że lunatykuje i że przechodzi przez te nieszczęsne drzwi do jego pokoju. Ale gdy zauważył, że ona odchodzi od jego łóżka, szybko wysunął się z pod kołdry i poszedł za nią.
Doszła do regału i prawie bezszelestnie przesunęła drzwi…gdy przeszła on chciał iść za nią, ale jakaś siła nagle zasunęła drzwi.
To nie mogła być ona, nie zdążyłaby się tak szybko odwrócić. Tylko co w takim razie? Albo kto?Nie śmiał otwierać tamtych drzwi…stał tam ale nie potrafił, albo bał się zobaczyć tego co tam zobaczy?
Wrócił do łóżka, ale już do rana nie zasnął…gdy zaczęło świtać, gdy ptaki za oknem zaczęły swoje ranne śpiewy, wstał. Stanął przy oknie i próbował zlokalizować, czego ona wypatruje lunatykując i czemu płakała.
Patrzył na zaniedbany ogródek, kilka nie obciętych krzewów, tworzyło półkole, wyrośnięta i zaniedbana trawa tworzyła coś w rodzaju trawniczka…dalej był wysoki murowany płot. Cóż takiego widziała tam w nocy, by zapłakać?
Chłodne powietrze z otwartego okna orzeźwiło go, wyobraźnia rysowała jak mógł wyglądać ten ogród przedtem…może w tym zacisznym półkolu stał stolik ogrodowy?
Trawa była soczysta i skoszona…a mur był po to, żeby odgrodzić się od ciekawskich oczu.
Usłyszała jak ona krząta się po kuchni…spojrzał na zegarek, dochodziła siódma.
Pomyślał, że wcześnie wstaje, jak na te nocne spacery.
Ubrał się, poszedł do łazienki, kiedy spojrzał w lustro, zobaczył tam zmęczonego człowieka z szarym zarostem i podkrążonymi oczyma.
Umył się w zimnej, lodowatej wodzie, by zmyć zmęczenie…ogolił się, aż zaczerwieniła mu się skóra na brodzie i policzkach…zawsze tak miał, wtarł dużą ilość balsamu, by złagodzić podrażnienie…nie znosił tego, ale jeszcze bardziej nie znosił twardego haczykowatego zarostu, który sprawiał, że wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego i poszarzałego.
Przyjrzał się sobie znów…kim był?
Mężczyzną który przegrał życie, na własne życzenie?
Czy może teraz zacznie w końcu żyć
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz