niedziela, 17 grudnia 2017

Wołanie o krew

Idea ogłupiania społeczeństwa, podsuwania mu autorytetów do podziwiania, a nawet tematów do kłótni ma w Polsce długą tradycję. Nie tylko w Polsce, żeby to było jasne, ale mnie, z oczywistych powodów obchodzi Polska. By uzyskać trwały efekt prawdziwego ogłupienia nie należy bynajmniej „porywać ludzi za sobą” bo to głupota i wielkie ryzyko. Najbezpieczniejszą metodą jest utrwalanie. Władza raz utrwalona jest prawie niemożliwa do obalenia, a przynajmniej tak wydawało się jeszcze niedawno. Oczywiście, pisząc „władza” nie mam na myśli kolejnych, zmieniających się rządów, ponieważ jej istota przypomina rozpościerającą się pod ziemią grzybnię, której owocniki znajdujemy i chętnie zjadamy, nie trudząc się dociekaniem jej ukrytej struktury.

Aby uzyskać efekt utrwalenia, należy w proces zaangażować możliwie wielu ludzi, a najlepiej żeby w ogóle nie zdawali sobie sprawy ze swojej roli. Tacy są tańsi i skuteczniejsi w swej szczerości. Ale dla tego nieaktualnego nagle przepisu, najważniejsze jest szerokość spectrum. Od tasiemcowego serialu, kabaretu, przez uczelnie, fundacje, sądownictwo, propagandę prasową i telewizyjną, aż do organizacji przestępczych i politycznych. Tak dopięty układ, wspólnie i zacierając z zapałem ręce, przystępuje w poczuciu bezkarności do łapczywego ograbiania tak zwanego suwerena. Upadający padali na placówki zagraniczne, albo w czule objęcia rad nadzorczych spółek. I wszystkim działo się jak najlepiej, ponieważ machina ogłupiająca działała na pełnych obrotach, a jej mechanizm był skuteczny, ponieważ oparty został na antypropagandzie. W sumie było to konsekwentnym  działaniem, skoro socjalizm zastąpiono liberalizmem i najlepsze, że przez długie lata przynosiło władzy pełne powodzenie. Antypropaganda polega na tym, że przed obliczem zbiorowości postawiono krzywe zwierciadło i kazano nam wierzyć, że odbita w nim twarz Polski jest właśnie taka: ohydna, nabrzmiała od wódy i nieróbstwa i tak w nieskończoność, na sto tysięcy sposobów, z których, o dziwo, wierzgający przeciw władzy dostrzegli jedynie „historyczną pedagogikę wstydu”, choć był to tylko wierzchołek góry lodowej.

W podobny sposób wmówiono, i do dzisiaj słyszy się to i czyta, że polityka podzieliła polaków na dwa zwalczające się plemiona. Co głupsi publicyści polityczni przydają nam nazw ludów, zaczerpniętych z czarnego serca Afryki. Prawie nikt nie zauważa za to, że przede wszystkim wyrzucono poza nawias zainteresowania sprawami publicznymi prawie połowę dorosłej populacji, która w ogóle nie ma zamiaru wypowiadać się w żadnych kwestiach, wszystkich polityków mając za łajdaków.

Wszystko, jak napisałem powyżej, szło pięknie, ale nasi władcy nie przewidzieli własnego zmęczenia. Poza tym, pazerność na profity spowodowała, że prawo do podziału łupów obejmowało coraz węższe kręgi łupieżców. Do tego doszła zabobonna władza w moc magicznych formuł, które miały powstrzymać zmianę władzy politycznej.

W końcu, z całą tą swoją propagandą i utrwaleniem zostali, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, sami, w otoczeniu najzagorzalszych klakierów, którzy zagalopowali zbyt daleko, by mieć szansę wrócić na pozycje zbliżone do neutralnych. Porażka  nie boli, ale porażka zamieniła się w klęskę o niewiadomych i trudnych do przewidzenia rozmiarach. Jedno jest dla mnie pewne. Otóż oni już nie wrócą, nie tylko do władzy, ale też do znaczenia w żadnej ze sfer, w których tak starannie ugruntowali swą władzę. To jest zgoła niewykonalne, a ostatni sposób, polegający z grubsza rzecz ujmując na eskalacji radykalizmu jest dla nich prostą drogą wiodącą w przepaść.

Ciekawsze jest to, że nikomu już się nie uda. I to jest dopiero ta dobra wiadomość, którą chciałem się z Wami podzielić. Prawo i Sprawiedliwość próbuje nieudolnie budować zręby podobnej struktury w oparciu o instytucje, czy chociażby nieszczęsną telewizję, ale brak w tym stosownego rozmachu i autorytetu. I bardzo dobrze, ponieważ zmusi to Państwo, jako takie, do położenia nacisku na dziedziny, które są mu właściwe, jako pole działania. To, co się obecnie dzieje jest dopiero zalążkiem, kamieniem węgielnym nowej Polski. Odzyskaniem narzędzi do skutecznego rządzenia, a przy tym wzięcia odpowiedzialności za ich skuteczność i sposób działania. Aby to się udało, należy zawęzić pole działania, a nie rozkładać się i umacniać w chwilowo zdobytych miejscach, nikomu do niczego niepotrzebnych, poza ewentualnymi beneficjentami.


Spójrzcie jak odchodzący miotają się na sztucznie stworzonych polach. Jak próbują daremnie wzbudzić zainteresowanie, wypychając do pierwszego szeregu coraz to nowe, albo odkurzone autorytety, a nie potrafią wzbudzić niczego, poza śmiechem i wzruszeniem ramion. Im mniej ci ludzie wiedzą o Polsce, tym radykalniej grzmią, a im radykalniej grzmią, tym mniej nadstawia na te grzmoty ucha. Zostanie tylko wołanie o krew, a tego nie chce słuchać dosłownie nikt, poza kompletnymi już degeneratami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz