Idea ogłupiania społeczeństwa, podsuwania mu autorytetów do
podziwiania, a nawet tematów do kłótni ma w Polsce długą tradycję. Nie tylko w
Polsce, żeby to było jasne, ale mnie, z oczywistych powodów obchodzi Polska. By
uzyskać trwały efekt prawdziwego ogłupienia nie należy bynajmniej „porywać
ludzi za sobą” bo to głupota i wielkie ryzyko. Najbezpieczniejszą metodą jest
utrwalanie. Władza raz utrwalona jest prawie niemożliwa do obalenia, a
przynajmniej tak wydawało się jeszcze niedawno. Oczywiście, pisząc „władza” nie
mam na myśli kolejnych, zmieniających się rządów, ponieważ jej istota
przypomina rozpościerającą się pod ziemią grzybnię, której owocniki znajdujemy
i chętnie zjadamy, nie trudząc się dociekaniem jej ukrytej struktury.
Aby uzyskać efekt utrwalenia, należy w proces zaangażować
możliwie wielu ludzi, a najlepiej żeby w ogóle nie zdawali sobie sprawy ze
swojej roli. Tacy są tańsi i skuteczniejsi w swej szczerości. Ale dla tego
nieaktualnego nagle przepisu, najważniejsze jest szerokość spectrum. Od
tasiemcowego serialu, kabaretu, przez uczelnie, fundacje, sądownictwo,
propagandę prasową i telewizyjną, aż do organizacji przestępczych i
politycznych. Tak dopięty układ, wspólnie i zacierając z zapałem ręce, przystępuje
w poczuciu bezkarności do łapczywego ograbiania tak zwanego suwerena. Upadający
padali na placówki zagraniczne, albo w czule objęcia rad nadzorczych spółek. I
wszystkim działo się jak najlepiej, ponieważ machina ogłupiająca działała na
pełnych obrotach, a jej mechanizm był skuteczny, ponieważ oparty został na
antypropagandzie. W sumie było to konsekwentnym
działaniem, skoro socjalizm zastąpiono liberalizmem i najlepsze, że
przez długie lata przynosiło władzy pełne powodzenie. Antypropaganda polega na
tym, że przed obliczem zbiorowości postawiono krzywe zwierciadło i kazano nam
wierzyć, że odbita w nim twarz Polski jest właśnie taka: ohydna, nabrzmiała od
wódy i nieróbstwa i tak w nieskończoność, na sto tysięcy sposobów, z których, o
dziwo, wierzgający przeciw władzy dostrzegli jedynie „historyczną pedagogikę
wstydu”, choć był to tylko wierzchołek góry lodowej.
W podobny sposób wmówiono, i do dzisiaj słyszy się to i
czyta, że polityka podzieliła polaków na dwa zwalczające się plemiona. Co
głupsi publicyści polityczni przydają nam nazw ludów, zaczerpniętych z czarnego
serca Afryki. Prawie nikt nie zauważa za to, że przede wszystkim wyrzucono poza
nawias zainteresowania sprawami publicznymi prawie połowę dorosłej populacji,
która w ogóle nie ma zamiaru wypowiadać się w żadnych kwestiach, wszystkich polityków
mając za łajdaków.
Wszystko, jak napisałem powyżej, szło pięknie, ale nasi
władcy nie przewidzieli własnego zmęczenia. Poza tym, pazerność na profity
spowodowała, że prawo do podziału łupów obejmowało coraz węższe kręgi
łupieżców. Do tego doszła zabobonna władza w moc magicznych formuł, które miały
powstrzymać zmianę władzy politycznej.
W końcu, z całą tą swoją propagandą i utrwaleniem zostali,
jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, sami, w otoczeniu najzagorzalszych
klakierów, którzy zagalopowali zbyt daleko, by mieć szansę wrócić na pozycje
zbliżone do neutralnych. Porażka nie
boli, ale porażka zamieniła się w klęskę o niewiadomych i trudnych do
przewidzenia rozmiarach. Jedno jest dla mnie pewne. Otóż oni już nie wrócą, nie
tylko do władzy, ale też do znaczenia w żadnej ze sfer, w których tak starannie
ugruntowali swą władzę. To jest zgoła niewykonalne, a ostatni sposób,
polegający z grubsza rzecz ujmując na eskalacji radykalizmu jest dla nich prostą
drogą wiodącą w przepaść.
Ciekawsze jest to, że nikomu już się nie uda. I to jest
dopiero ta dobra wiadomość, którą chciałem się z Wami podzielić. Prawo i
Sprawiedliwość próbuje nieudolnie budować zręby podobnej struktury w oparciu o
instytucje, czy chociażby nieszczęsną telewizję, ale brak w tym stosownego
rozmachu i autorytetu. I bardzo dobrze, ponieważ zmusi to Państwo, jako takie,
do położenia nacisku na dziedziny, które są mu właściwe, jako pole działania.
To, co się obecnie dzieje jest dopiero zalążkiem, kamieniem węgielnym nowej
Polski. Odzyskaniem narzędzi do skutecznego rządzenia, a przy tym wzięcia
odpowiedzialności za ich skuteczność i sposób działania. Aby to się udało,
należy zawęzić pole działania, a nie rozkładać się i umacniać w chwilowo zdobytych
miejscach, nikomu do niczego niepotrzebnych, poza ewentualnymi beneficjentami.
Spójrzcie jak odchodzący miotają się na sztucznie stworzonych
polach. Jak próbują daremnie wzbudzić zainteresowanie, wypychając do pierwszego
szeregu coraz to nowe, albo odkurzone autorytety, a nie potrafią wzbudzić
niczego, poza śmiechem i wzruszeniem ramion. Im mniej ci ludzie wiedzą o
Polsce, tym radykalniej grzmią, a im radykalniej grzmią, tym mniej nadstawia na
te grzmoty ucha. Zostanie tylko wołanie o krew, a tego nie chce słuchać
dosłownie nikt, poza kompletnymi już degeneratami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz