Nie dane mi się było nacieszyć opinią pisowskiego
prostaka, a już zostałem „rechociarzem”, antypolskim cynikiem, Niemcem bez
mała, a może nawet utajnionym peowcem. A wszystko z powodu telenoweli, której
nie oglądam, na łamach czasopism, których nie czytuję. Można by pomyśleć, że
przy tak zaawansowanym poziomie abstrakcji, cała ta łże historyczna histeria
nie powinna mnie obchodzić, a tu taka, prawda, niespodzianka, że nie tylko
obchodzi, a wręcz denerwuje. Mam bowiem wrażenie, że bez mojego przyzwolenia,
różne typki próbują upchnąć mi pakiet dóbr, którego nie zamawiałem, a co
gorsza, niespodziewanie dla siebie, sam znalazłem się w jakimś pakiecie i są
ludzie, którzy koniecznie chcą mnie tam zamknąć, dopychając kolanami, łokciami,
a może nawet i dechą. Oświadczam niniejszym, że się dopchnąć nie dam, a swoje
pakiety niech przyjmą z powrotem.
Wracając na chwilę do pretekstu, jakim jest ta
królewska telenowela, pragnę poinformować światłych publicystów dobrej zmiany z
portalu „wPolityce.pl” że sam, wykorzystany do produkcji format jest sprzeczny z ideą opowieści o królach. Wynika to choćby z tego, że polski król, to nie
byle chłystek, czy inny poseł na sejm i swą godność oraz majestat posiada. Idąc
tropem kosztów, tak chętnie podnoszonym przez obrońców „Korony królów” jeszcze
taniej byłoby umieścić Kazimierza Wielkiego w bloku mieszkalnym, na trzecim
piętrze, za to z zamglonym przez smog widokiem na Wawel. W kawalerce obok
mieszkałby na przykład kłótliwy biskup, a razem mogliby adoptować murzyńskiego
chłopca. Ale to detale, które można zmyślać w nieskończoność.
Robi się poważnie, gdy czytam w tekście pana
Karnowskiego:
„Nie jest przypadkiem, że to parówkowe
i niemieckie media rzuciły się z największą wściekłością
na telenowelę TVP „Korona
królów”, opowiadającą o czasach zjednoczenia Polski pod berłem Władysława
Łokietka. Nie zdziwił mnie także wspierający atak
zestaw cynicznych ironistów, dobrze nam znany i używający powtarzalnych
argumentów: że w Hollywood robią lepsze,
że po co w ogóle było się za to brać,
że i tak z „Grą o tron” się nie wygra. Czytając
to wszystko miałem wrażenie, że wszystkie te tweety
i teksty zostały napisane wcześniej. Niezależnie jakim serialem telenowela
„Korona królów” by się okazała, miała zostać wyśmiana, wyszydzona, zniszczona.
Żadnej szansy, żadnego kredytu. Ta dyskusja jest bowiem kontynuacją
starego w III RP starcia
- między cynicznymi rechotami a współczesnymi - nie znajduję innego słowa
- pozytywistami. Jest sporem o to, czy cokolwiek warto tutaj,
z Polakami i dla Polaków, robić, próbować, działać…”
Niby to głupotka
taka, ale co za dużo i za często, to nie zdrowo. Ledwie pot na czole mi obeschnąć
raczył, po tym, jak nie zachwyciłem się jakimś Zenkiem, czy innym zagranicznym
Mańkiem w Sylwestra, jużem znowuż nieprawowiernym, bo się meni telenowela nie
podoba. A najgorsze jest to, że sam Kurski mi się nie podoba. Żaden z braci,
dodam dla pewności.
Do polityki, do tego,
że od TVN, przez Polsat, do TVP nie ma ani jednego programu informacyjnego, czy
publicystycznego, który mógłbym oglądać bez złości czy zażenowania, już się
przyzwyczaiłem za rządów PO i nawet nie liczyłem, że poza przestawieniem
wektorów w telewizji publicznej coś się zmieni, ale żeby pchano mi na siłę w
bonusie z PiS-em takie „hop siup po kanapie” to dla mnie nowość. Żeby to
chociaż z PiS-em, ale w groźnym tonie publicystycznych ancymonów pobrzmiewa, że
już prawie z… Polskością.
To wszystko brednie i
drobiazgi, ale tendencja się pogłębia. Magicy, zwani „naszymi” poczuli się
pewniej, a ich jedynym marzeniem jest, jak widzę, stworzenie podobnych do Agory
kombinatów, aby już naprawdę nie było czym odetchnąć pomiędzy młotem a
kowadłem. To bardzo nieprzyjemne miejsce, dodam, tym bardziej, że obydwie
strony zagarniają nie tylko sprawy ideologiczne, czy polityczne, ale biorą się
dosłownie za wszystko. Nie skarżę się,
bom przyzwyczajony, ale ostrzegam nieprzyzwyczajonych, że za wzmożonymi otwarciem
sakiewek panami z mediów i polityki, dziarsko podąża całkiem spory tłumek,
zajmujący się głównie wytykaniem takim delikwentom jak ja, braku stosownej
gorliwości, albo wywyższanie się, na przykład, poprzez niesłuchanie disco polo.
Wąski zakres politycznego poparcia, rozkładają w wachlarz pawiego godny ogona,
a każde piórko mam chwalić, bo jak nie, to zaraz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz