Słuszny i pożyteczne dla opozycji zgromadzonej wokół Platformy Obywatelskiej był brak jakiegokolwiek programu. Wbrew pozorom ten stan służył im o tyle, że fani opozycji mogli sobie sami dopisywać, co tam im przyszło do głowy, a nawet tworzyć dowolne koalicje. W kupie chmurę tych rozmaitych wyobrażeń trzymała wspólna nienawiść do potwornego Prawa i Sprawiedliwości. Teraz mają swój program, który choć niejasny co do realizacji, infantylny do granic możliwości, jednak stanowi jakiś punkt odniesienia. Diabeł ich chyba podkusił. Tu wtrącę anegdotkę, o mojej świętej pamięci sąsiadce, która wybrała się na pielgrzymkę do Bieniszewa. W drodze powrotnej fatalnie zmokła i swoje rozczarowanie wyraziła słowami: - Diabeł mnie podkusił iść na pielgrzymkę! No właśnie.
Rzecz w tym, że porażkę opozycji w zbliżających się wyborach można było stosunkowo łatwo przewidzieć pół roku po przegranych kampaniach w 2015 roku. Wybór kursu na męczącą, nieustanną konfrontację z rządzącymi oraz zupełne niezrozumienie przyczyn porażki, to wy-starczające powody, a można jeszcze dodać tuzin drobniejszych. Pierwszy punkt jest chyba jasny, bo przecież z własnej woli opozycja dorobiła sobie gębę okropnie bezmyślnych, a namolnie wrzeszczących z sejmowej mównicy pań z Nowoczesnej i jeszcze gorszych chłoptasiów o twarzach, jak pisał poeta pszenno-buraczanych. Eksces, wrzask, podejrzane indywidua na „barykadach postępu” i ciągłe zapewnienia, że już teraz, że za chwilę… I te pogróżki, co niby zrobią z politycznym przeciwnikiem, jak dojdą do władzy. To jest właśnie starannie wypracowany wizerunek ludzi niepoważnych i kłótliwych, którego z dnia na dzień nie da się unieważnić.
Żadnych sensownych wniosków nie wyciągnięto z wyborczych porażek. Od lat królują proste, prymitywne wyjaśnienia, że 500+, że sowie taśmy… Samo gadanie o tym jest już grubym błędem politycznym, ustawiających wyborców, których chce się odzyskać czy pozyskać, na pozycji pazernych sensacjonistów. Wszystkie, choć trochę poważniejsze analizy były i są natychmiast odrzucane, ponieważ przekonanie o własnej wyższości jest w opozycyjnej bańce polityczno-medialnej tak silne, że wymaga absolutnej akceptacji, podziwu i oklasków.
Opozycja miała cztery lata, by przemyśleć odpowiedzi na klasyczne pytania, skąd się wywodzą, kim są i dokąd zmierzają, a wymyśliła, że trzeba obalić rządy Prawa i Sprawiedliwości. Nic więcej. Reszta to kwestie techniczne w rodzaju: Z kim iść w koalicji, z kim nie iść, a kogo stanowczo wykluczyć. Bardzo zajmujące dla elektoratu, a nawet obarczone grubym błędem logicznym wynikającym z prostego do prymitywizmu sumowania elektoratów, o czym przekonaliśmy się podczas wyborów do PE.
Teraz wyskakują z programem w stylu „dla każdego coś miłego” i patrzą ciekawie, jak też naród zareaguje, o ile im wzrośnie poparcie. W tym miejscu powinienem wyrazić zdumienie pychą tych dziwnych ludzi w sposób adekwatny, czyli nieparlamentarny, ale tym razem się powstrzymam. Oni po prostu nie mogą pojąć, że same obietnice są niewiele warte dla ludzi, bo gdyby były, to wybory wygrywałyby partie skrajne, gotowe obiecać wszystko i wszystkim, a przecież tak się nie dzieje! Dla ludzi nieprzesadnie zainteresowanych bieżącą polityką, a takich jest znakomita większość, liczy się bowiem nabywane latami ogólne wyobrażenie o politykach i stanie państwa, a przede wszystkim stabilność. Przecież sami to widzą, a nawet wychwalają, gdy rzecz dotyczy wyborów samorządowych. Ba, na tej zasadzie rządzili osiem lat Polską i pewnie rządziliby nadal, gdyby PiS nie zmieniło strategii, odrzucając umoralniające gadki i wyrażanie świętego oburzenia na patriotyczno-moralną niedojrzałość ludu.
Do tego dochodzi, niestety dla PO i całej reszty, wiarygodność. To są progi, których opozycja nawet nie próbuje forsować, a jeśli nawet, to w sposób zmieniający te starania w istną parodię. Przejawem tego nieintencjonalnego komizmu jest obecna kampania wyborcza i całe to wychodzenie do ludzi. Raz, że wbrew oczekiwaniom pomysłodawców wygląda to na przejaw skrajnej pychy. Dwa, że jest prowadzona na poziomie iście gówniarskim, a trzy, że jak wszystkie kampanie opozycji jest skierowana do wewnątrz, czyli do fanów, ale nawet ci chyba zauważyli, że całość jest czymś w rodzaju wypracowywanego w mękach alibi.
Jakby tego było mało, ogłosili ten cały program, który oczywiście może ulec radykalnej zmianie, w zależności od tego, kto się w końcu skusi, by startować w koalicji z PO i co na niego powiedzą autorytety i media prowadzące ich wszystkich do boju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz