Popatrzcie na waszych ulubionych radykałów z gębami pełnymi frazesów. Kukiz, pierwszy obywatel, który uwiódł niezgorsze rzesze twórczo rozwijając idee ruchu śp. profesora Przystawy teraz obściskuje liderów PSL, partii ucieleśniającej partyjny oportunizm i nepotyzm współczesnej Polski. Drugi Zandberg, który naiwnym wydał się socjalistą szczerze społecznym, rzuca się w objęcia partii komunistycznych zdechlaków, w objęcia SLD, które ma być cennym sojusznikiem naszych złodziejskich liberałów. I nadal gęby pełne frazesów. Jeden o konserwatyzmie, zgodzie, drugi Marks wie o czym, chyba o konieczności zwarcia szeregów. Gdyby Zandberg zgolił, a Kukiz zapuścił brodę mogliby się zamienić miejscami, bo są identyczni przynajmniej w jednym. Obydwaj przepieprzyli ostatnie cztery lata. Po biblijnemu, z prochu ludzkich nadziei powstali i w proch te nadzieje obrócili.
Tak bywa, ale zabawne jest to, że dobrze im z tym, że już tchu nabierają, by znowu kusić naiwnych. Tyle tylko, że obciążeni świeżo nabytym balastem oraz czteroleciem pieprzenia w bambus nie są w stanie wywołać jakiejkolwiek fali społecznej. Jeszcze myślą, że są wynajętym mieczem, a stali się ozdobą na tarczach skończonych łajdaków. Będą nimi wywijali w ogniu wyborczej walki, razy na ich łby będą zbierali. Taki widać los radykałów, że zawsze są produktem jednorazowego użytku. Potem już tylko zabiegają o przetrwanie, gdy mocodawcy ich wzlotu tracą cierpliwość. Ze wszystkich idei, które zdobiły ich polityczny byt została jedna i do tego bardzo prosta: za wszelką cenę odsunąć PiS od władzy. Reszta jest czczym gada-niem, ponieważ chodzi tylko o taką właśnie kalkulację polityczną. I wszystko byłoby pięknie, ale z powodu pewnej ułomności umysłowej, o której kiedy indziej, ci stratedzy sądzą, że w tych koalicjach jeden drugiego wspiera, że jeden drugiemu ciężary nosi, że jeden załatwia sprawy organizacyjne, a drugi przyciąga wyborców swą charyzmą…
Nie widzą, że tego, co powinno być od dawna jasne dla każdego przeciętnie rozumnego człowieka, że te zalety są niweczone przez to, że jeden drugiego jednocześnie topi oraz unieważnia. Dla doraźnej korzyści kilkudziesięciu osób lekką ręką niszczy się tożsamość ugrupowań politycznych, która dotychczas była tym, co utrzymywało je na powierzchni. Rozumiem, że Kukiz ma pozyskać dla PSL głosy w miastach, a Zandberg z Biedroniem dla komuchów głosy miejskiej i nowoczesnej młodzieży. No proszę… Oto są efekty zapaści wykształcenia matematycznego! Oni, wystawcie sobie państwo biorą potencjalne elektoraty poszczególnych partii i je po prostu sumują. Bardziej świadomi ujmują z otrzymanej puli pięć, sześć procent, a powinni co najmniej dwadzieścia. Efektem rozczarowanie podobne temu ostatniemu, przeżytemu przez nich przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Nauka oczywiście poszła w las, z czego należy się jedynie cieszyć.
Mieliby pewne szanse, gdyby utrzymali choć tę przegraną koalicję, ale zwyciężyła najwidoczniej chęć zamknięcia wszystkich możliwości poza tymi, którymi zarządzają. Nie dadzą swoim fanom, których dotychczasowe wybory i tak świadczą o nieprzesadnej lotności, czasu na zorientowanie się w kwestii dla antypisu podstawowej, a mianowicie na kogo opłaca się w końcu głosować, żeby zaszkodzić Kaczyńskiemu? A przecież tylko o to chodzi! I jeszcze uwaga na koniec, uwaga o czymś pozornie nieistotnym. Otóż w ciągu minionych czterech lat bardzo, ale to bardzo wielu wyborców wymieniło dowody osobiste. Ostrzegam, żeby potem nie było płaczu i wrzeszczenia o faszyzmie, gdy ktoś solidnie zabierze się za sprawdzanie podpisów poparcia, a jest to dzisiaj zadziwiająco łatwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz