czwartek, 12 września 2019

Fantastyczna debata o płacy minimalnej. Prawi liberałowie

Bardzo lubię, gdy w Polsce wybucha debata ekonomiczna, ponieważ natychmiast zostaje zamieniona na ideologiczną, na dodatek dotyczącą świata fantastycznego. Tym razem okazją stał się program wzrostu płacy minimalnej, czyli chociaż jakiś konkret, nie zaś tak zwane ogólne przekonanie. Zacznijmy od prawego skrzydła, od liberalnej husarii, ponieważ ludzie zgrupowani teraz wokół Konfederacji zupełnie jawnie poruszają się w świecie równoległym, nie zauważając na przykład, że Polska nie jest samotną wyspą na oceanie możliwości. Na dodatek ma swoją strukturę społeczną związaną ze strukturą własności. Niewielkiej i marnej, ale jednak. Oczywiście każde rozsądne zmniejszenie podatków jest korzystne, ale u nas cały czas należy tak lawirować, żeby nie musieć wprowadzać prostych i skutecznych rozwiązań znanych z wymarzonych przez prawicowych liberałów systemów. Na przykład podatku katastralnego. O, byłby świetny biznes na sprowadzaniu do Polski używanych przyczep tury-stycznych, ale nie wiem, czy jest ich aż tyle do wzięcia.
W przypadku zakładanego wzrostu najniższych wynagrodzeń ich argumentem jest zakładany upadek małych przedsiębiorstw, soli tej ziemi i tak dalej. Dziwnie się to ma do prezentowanego przez nich z dumą darwinizmu społecznego, z grubsza rozwiązującego problemy na zasadzie „niech słaby zdycha, bo niczyja wina, że on słaby”. Czyli owszem, niech zdycha, ale słaba firma już nie, ponieważ... Poza tym jakoś nie pokazują tych firm, także innowacyjnych (a jakże!) w których pracownicy zarabiają najniższą krajową. W ogóle myśl, że duży europejski kraj może funkcjonować jako wyspa przemocy ekonomicznej wobec części swoich obywateli jest co najmniej dziwna, bo niby dlaczego i po jaką cholerę istnieje takie państwo? Żeby być żerowiskiem obcych? To jakoś mało kuszące, a takie są właśnie konsekwencje rozwiązań czysto liberalnych. Zasadniczo nie jesteśmy dziewiętnastowiecznymi Stanami, nie mamy bezkresnych prerii i puszcz (za to, nieszczęście, mamy ekologów) oraz Indian do stłamszenia. Po wprowadzeniu światłych zasad głoszonych przez liberalną część konfederatów Polska jak najbardziej stałaby się krajem wielkich możliwości, ale my pełnilibyśmy rolę Indian. Masz już tomahawk mój dzielny liberalny towarzyszu? Jeszcze zabawniejsza jest reakcja drugiego skrzydła, czyli lewicy, ale o tym w kolejnym odcinku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz