Tusk wrócił!
Wejście smoka! Zawodnik wagi najcięższej… I tak dalej. Na początek zapytam, czy
dzisiaj też wraca? A jutro? No właśnie, co poza aktem powrotu, który w zasadzie
jest jednorazowy, ma opozycji do zaoferowania Tusk? Rozumiem, że ma tak
podnieść PO, że reszta uzna jej bezwarunkowe przywództwo i pod przewodem Donalda
podąży drogą chwały ku wyborczym tryumfom. Przecież to szczere bajdy! Pojeździ
trochę po kraju, spotka się tu i ówdzie z partyjnym aktywem, pokrzyczy trochę
na Kaczyńskiego, a potem raczy się zaczaić. Platformy Obywatelskiej po prostu
nie da się podnieść, ponieważ masa krytyczna głupoty została w tej partii
nieodwracalnie przekroczona. Stąd wszystkie te ucieczkowe projekty mające na
celu ogłupienie liberalnych prostaczków. Co dalej z Trzaskowskim już mniej
więcej wiemy, a nieszczęsny Hołownia na którego grano tak intensywnie? Śmieszne
to było i bardzo już głupie, ale było. Doganiał, a nawet przeganiał wedle co
gorliwszych twórców sondaży i dyżurnych socjologów kraju. I co? Jest czy go już
nie ma?
Jest
niestety jeszcze wariant z całkiem innej beczki, bo być może jest to próba zrobienia
Tuska premierem tu i teraz, bez nowych wyborów parlamentarnych. Może Jaśnie
Oświecony Minister Gowin zebrał wystarczającą ku temu grupę sprzedawczyków i
razem do kupy z politycznymi geniuszami, licząc od Zandberga do Korwina… To
wcale nie byłoby nic specjalnie osobliwego, ponieważ wbrew ględzeniu polityków,
społeczeństwo jest o wiele trudniej kupić, niż ich samych.
Przy okazji
popatrzmy na samego Tuska. Po pierwsze bynajmniej nie jest leniwy. Owszem, lubi
otaczać się pomocnikami od czarnej roboty. Przy okazji przypominam, że członkowie
PO i potencjalni koalicjanci powinni mieć się na baczności, ponieważ pan Donald
w pierwszym rzędzie zabierze się za was. Nie, żeby mnie to jakoś martwiło, ale wypada
ostrzec. Mikołaj Gogol w usta Sobakiewicza wkłada taką mniej więcej
charakterystykę miejscowego Gubernatora: Nawet twarz rozbójnika, daj mu nóż i
puść na gościniec. Za kopiejkę zarżnie. Powieść nosi tytuł „Martwe dusze” i nie
jest, o dziwo, poświęcona naszej zdziczałej polityce.
Fanów pana
Tuska informuję przy okazji, że choć smarowany miodem waszych pochlebstw, nie
jest nikim więcej niż prostakiem. Niech będzie, że brutalnym, ale to nie likwiduje
tkwiącego w nim prostactwa. Nie chodzi mi tutaj o jego wypowiedzi, bo gadać, moi
mili, można wszystko i można łatwo przyjąć, że znając swój elektorat, stylizuje
się na prostaka dla politycznych korzyści. U niego prostactwo tkwi głębiej,
każąc mu w każdej chwili podlegać silniejszym i ukazywać swoją przewagę nad
słabszym. I znowu pan Gogol się kłania.
Prawdą jest
natomiast, że Donald Tusk jest politykiem wagi ciężkiej po stronie opozycji,
albo lepiej w Koalicji Obywatelskiej, żeby nikogo spoza niej nie urazić. Tu mogę
wreszcie go pochwalić, ale użyję do tego na sposób alegoryczny starego
szmoncesu. Umarł, wystawcie sobie, miejscowy bogacz, a nie był to, delikatnie
rzecz ujmując człowiek szlachetny. Niemniej na pogrzebie wypada wygłosić mowę
chwalącą cnoty nieboszczyka. Nikt nie chciał się tego podjąć, aż w końcu
znalazł się chętny i za przedwojenne dwadzieścia złotych i powiedział:
- Wszyscy
wiemy, kim był zmarły. Był to łotr, zdzierca, kłamca, bezbożnik, krzywdziciel
wdów i sierot, ale zostawił po sobie takich synalków, że przy nich to on był
sam świątobliwy cadyk!
I tym,
prawda, optymistycznym akcentem…
Po powrocie Tuska świat nie jest już taki sam. Teraz wystarczy zaczekać na #koniecPiS i wszystko #będzieTakJakByło
OdpowiedzUsuń