50 milionów złotych jest dzisiaj do wygrania w totka. Przypadkiem trafiłem wczoraj na taką informację.
O! - To kilka a nawet kilkanaście razy więcej, niż można zarobić w Polsce, będąc idiotą, prowokatorem czy łajdakiem, na kampanii reklamowej skierowanej do … .
Wykropkowałem. Taki jestem delikatny!
Obudziłem się o czwartej. Za oknem schyłkowe gwiazdy. Okryłem kołderką Żonę słodką. Napiłem się letniej wody z malinami.
-Ech - Jaki ten Wszechświat jest dziwny! Poduszka na oczach - chcę zasnąć, a tu nagle w głowie 50 milionów. Na pół śpiąc, na pół marząc, niczego innego nie potrafiłem wymyśleć niż skromny, kamienny ( dlaczego? ) dom nad Oceanem.
Piasek i wrzeszczące mewy. Jakiś targ.
Białe miasteczko w oddali. Wyschnięta trawa zaraz za progiem domu. Usłużny laptop na kolanach w rachitycznym cieniu figowca.
Potem dorodny arbuz na dębowym blacie. Sok. Pestki. Z wyrzuconych przez Ocean skrzynek, drewienek - Ognisko na plaży.
Zasypiając i budząc się, pierwszy raz od miesięcy mogąc oddychać pełną piersią, rodziłem się i ginąłem. Tu fala Oceanu, a tu niespodziewanie peron dworca lokalnej kolejki. Ja z rodzicami - maleńki człowiek w sandałkach, po dniu spędzonym nad jeziorem. Słońce, powietrze i oranżada z butelki.
Oceanie tańczący! Oceanie nierzeczywisty!
Wiem jedno. Nie pójdę, nie wyślę milionowego kuponu. Za daleko, za późno! Cierpliwy Ocean poczeka.
Jak zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz