Mahoniowe biurko a na nim papiery przyciśnięte mosiężnym przyciskiem w kształcie kawałka sera. Są nawet dziury a w dziurach robaki – Pewnie dla draki.
Do tego lampka elektryczna, z abażurem z ludzkiej - męskiej skóry. Kałamarz z czaszki lewka - niemowlaka, a ze współczesnych rzeczy komórka, szmatka, pilot, zegarek, czarny kotek w koszyku i zdjęcie czegoś wklęsłego.
Za biurkiem, chyba każdy się już domyślił, pan Diabeł.
Siedzi, słucha jednym uchem TVN24 i „trąbi na fajce”
W samych slipach siedzi stukając na klawiaturze laptopa, który sobie połozył na kolanach. Laptop rzęzi raczony od spodu gorączką szatańskich ud i podbrzusza. Dym fajki, osławiony smród szatańskiego cielska i do tego okna zamknięte na głucho, a klimatyzacja jakoś dzisiaj nie działa.
Nieprzyjemna scena!
Odstawił „lapusia – szatanusia” na blat mahoniowy, wstał i zaczął się przechadzać w tych swoich nieszczególnych slipach. Zajrzał z bliska w ekran telewizora i pogroził w milczeniu redaktorowi Wołkowi. Aż wygięło znawcę południowej piłki. – Słabo się staracie! – Pomyślał i dodał żartobliwie – Staracie się jak stare gacie!
Otworzył okno. Wyjrzał i odetchnął głęboko. Pod nim leżała i nawet nieco się wiła, Warszawa. Letni, wrześniowy wiaterek przyjemnie zabawiał się z włosami na jego diabelskich piersiach.
- To wszystko może być moje, ale… - Właśnie to „ale” ten brak wykończenia, błędy w obsadzie. Błędy w obsadzie! Zagryzł zęby, przypominając sobie noc, gdy przeciskał się z dumą w swym braku serca, przez wyjący tłum wrogów Chrystusa i zdał sobie sprawę, słuchając ludzkich wrzasków i patrząc na czyny dokonywane pośrednio w jego imieniu, że jest tam zupełnie sam.
Tyle jego, że ktoś obsikał mu nogawkę.
Podrapał się za rogiem. Wychylił szklaneczkę dżinu i pociągnął slipy.
- Szanowny Panie Juliuszu Braunie! – Nie, jakoś za mało oficjalnie…
- Szanowny Panie Prezesie! – To zawsze działa, ale swoją drogą, jak ten język nisko upadł!
Postawił laptop na parapecie okna i zaczął pisać. Warszawskie gołębie z daleka omijały okienko z tak osobliwą panienką, ale jeden odważny wróbel zaleciał i przekrzywiwszy łepek. Już nie ma łepka.
Diabeł oblizał się i wytarł łapska w slipy. – Jak to wytłumaczyć?
… nie chcę i nie życzę sobie, by takie osoby reprezentowały mnie w TVP. Nie po to przez tysiące lat… albowiem siła męża… przetłuszczone włosy… orangutana.
Gdzieś nad blokami szumiał żuczek helikoptera. Przejrzał tekst i zaklął.
…szatana z gutaperki …niedoważonych umysłów po babskich studiach … Chuderlaków wywijających nędznymi tekstami w imię moje… Nie! – Wszystko, poza nagłówkiem wymazał
W tym momencie otwierają się drzwi i w progu staje Pan Nermal wrzeszcząc a capella:
„Pradawny bóg wreszcie powraca
Przybywa z dźwiękiem tryumfu
Słyszę jego głos
Świt złych modlitw
Podnoszą się miliony rąk
Objawienie naszych snów...”
- ?
- Panie mój! Przybyłem oto…
- Po autograf?
- Panie, ja…
- Ja to w piekle d..a! Poszedł mi stad, ale chyżo!
- Za co? Panie? … Panie!
Podciągnął slipki i zamknął okno. Ulica pełna jeszcze przed chwilą wyjących syren i krzyków przechodniów, ucichła.
- Szanowny Panie Prezesie Braun!
Jeśli mógłbym kogoś zaproponować…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz