poniedziałek, 31 stycznia 2011
Dom Elżbiety CII
Wpatrywał się w zmiętą pościel, jakby tam była odpowiedź gdzie zniknęła Elżbieta i Karolina. Spojrzał pytająco na Roberta, który rozglądał się po pokoju równie zdziwiony jak Piotr.
- Co tu się właściwie dzieje? – Zapytał doktora – Nic z tego nie rozumiem. To jest jakaś gra?
- Sam nie wiem – odpowiedział, trąc łuk brwiowy. – Ale jest to coś w rodzaju jakiejś szatańskiej gry. Myślę też, że wiem gdzie są obie. Cholera. – Zaklął zdenerwowany.
- To znaczy?
- W piwnicy.
Tamten uniósł w akcie zdziwienia brwi.
- To w czym problem? Idziemy po nie.
- Obawiam się, że to nie takie proste. Jeżeli…cholera – znów zaklął – widzisz, to coś jest tu wewnątrz, to potrafi cię zahipnotyzować.
- Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Słuchaj, czy ty aby nie za bardzo uległeś bajdom plecionym przez moją matkę. Ja rozumiem, że ten wasz pech do kobiet i dopisywanie do tego całej historii z klątwami, czarownicami i innymi bajdami, ale…
- Robert! – Piotr krzyknął na niego – Nie rozumiesz, to wylazło, chciało zabić Elę. To się w jakiś sposób zmaterializowało. Przeszłość, zło…sam nie wiem jak to określić.
- Po kolei. Co wylazło? Co chciało zrobić krzywdę pannie dziedziczce?
- Znasz historię Zofii Mioduckiej, prawda?
- No jasne. Jak ktoś nazywa się Karnafel musi ją znać przecież. Demoniczna dziedziczka rzucająca klątwę na niespełnionego kochanka. Mordująca młode dziewczyny, w tym w okrutny sposób młodą Żydówkę i jej ojca. Bawiąca się ludźmi jak zabawkami wraz ze swoją pokojówką, która jednak uratowała życie mojego pradziada. Pojawia się jeszcze w tej historii niejaki obleśny staruch…ale chyba nie o tym chciałeś?
- A mylisz się, ten obleśny staruch jest kwintesencją tej historii. Ale od początku. Ela znalazła pamiętnik spisany ręką Mioduckiej. Jest on w formie spowiedzi. Zaczęliśmy go czytać oboje, bo jakby nie było dotyczył też mojej rodziny.
- No w pewnym sensie – zainteresował się Robert – i co?
- No i coś się zaczęło dziać. Ale wiesz, nie teraz, potem resztę ci wyjaśnię. Teraz musimy poszukać dziewczyn.
- OK. Ale wiesz, jeżeli mnie podpuszczasz, to…
- Zgłupiałeś! Po co i jaki by miało sens robić taki kretyński żart?
- Wiesz, może żeby się odegrać?
- Nie jestem taki, wiesz przecież.
- Jasne fujara Pawlicki.
- Daruj sobie. Nie jestem w nastroju. Idziemy do piwnicy.
Schodzili do piwnicy w ciemnościach, bo światło na zejściu nie działało. Posuwali się wolno, by nie spaść. Na dole też było zupełnie ciemno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rewelacyjnie piszesz- będę tu zaglądać. Niesamowicie plastyczny język....
OdpowiedzUsuńZapraszam równiez do mnie :) http://annalotowska-photography.blogspot.com/
Witaj! Bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
OdpowiedzUsuńPo południu zajrzę do Ciebie.
Pozdrawiam.:D
Iwonko, ciemno wszędzie, co to będzie....ciekawe Marika
OdpowiedzUsuńPostaram się już dziś trochę rozjaśnić owe mroki.;p
OdpowiedzUsuńPozdro.:D
Ok dzięki, też zajrzałam na ten blog, czasem po patrze, a lubię biżuterię, a tej w necie dostatek, oraz modę. Marika
OdpowiedzUsuńkoment jak sądzę, do Ani? A wiesz, mnie się bardzo podoba ta sesja z piórami. Zwłaszcza, ze piórka czerwone.;p
OdpowiedzUsuńTak do Ani, ja wchodzę na blogi, zresztą moja siostrzenica ma 2 blogi i jej kibicuje.Marika
OdpowiedzUsuńJasne, nie dziwię się.
OdpowiedzUsuń