poniedziałek, 17 stycznia 2011

Dom Elżbiety XCVI


- Więc ta wolność, twoja, czy Carloty jednak ma pewne ograniczenia?– zatryumfowała. – Więc i ty wielki mistrzu musisz się stosować do Jego Boskich reguł?

Uśmiechnął się z przekąsem. Choć widać, że zabolało go to pytanie.

- Księżniczko – zaczął z udawaną uniżonością, kłaniając się groteskowo – jakaś ty przenikliwa. – przekrzywił głowę i kpiąco się uśmiechał.- Widzę, że martwisz się, że nie mam potomstwa. Przez ten kawałek czasu miałem ogromną ilość kobiet. Nigdy nie ograniczałem się do jednej. – uśmiechnął się znów, tym razem lubieżnie - Choć muszę powiedzieć, że zwykłe kobiety są dość pospolite i nudne. Choćby Rachela, czy z całym szacunkiem madame Sofii. – Spojrzał na Elżbietę, jak na to zareaguje.

- Zofia nie była twoją kochanką! – Wykrzyknęła wzburzona – Jesteś kłamcą. Urządzałeś za zgodą Gerarda jakieś czarne praktyki z Zofią, ale…

- Nie histeryzuj, zachowujesz się nie poważnie. – Mistrz jakby znów zdobywał przewagę – Gerard chciał mieć syna, ja mu go obiecałem w zamian miał mi ją udostępnić całkowicie. Ale durny Gerard nagle się przestraszył, jak i ten niewypierzony pacykarz. Madame Sofii mogła obdarzyć potomstwem płci męskie nas oboje…

- Przecież po urodzeniu Józefiny, była już niepłodna. – Wyszeptała przerażona, ale i zdziwiona. – A chodzi ci o malarza, który namalował Zofię?

- Nie rozumiesz? Mogłem powrócić jej płodność, w zamian ona miała urodzić mojego syna, potem oddał bym ją Gerardowi. Zresztą zajmowała go już wtedy Carlota, która jak już wspominałem potrafiła dać najwyższą rozkosz. Co do tego malarzyny. Wciągnąłem go z rynsztoka, podarowałem geniusz, mógł zostać największym artystą swoich czasów, a dureń zaprzepaścił to z powodu uczucia – słowo „uczucie” powiedział z obrzydzeniem , jakby było czymś wstrętnym – Ja się już pewnie domyślasz zakochał się w Racheli. Chciał ją ocalić, uratować. No cóż, tacy jesteście. Nawet Carlota zakosztowała tego. Wiem, że domyśliłaś się, dlaczego aż tak nienawidziła madame Sofii. Tak, kochała Gerarda, kiedy powiedziałem, że musimy się go pozbyć, pierwszy raz mi się przeciwstawiła. Musiałem ją przekonać, że jest to konieczne. No cóż – zmienił ton głosu – my tu gadu gadu, a niestety i z tobą muszę się pożegnać. Choć mi szkoda. Mogłabyś być moją nową partnerką, bo Carlota niestety sama się tu uwięziła. Jak widzisz uczucia są zgubne, czy miłości, czy nienawiści. – Uśmiechnął się znów, a jego twarz zaczęła się zmieniać. Na oczach Elżbiety ze starca o pomarszczonej twarzy i żółtych zębach umieszczonych w mocno cofniętym dziąsłach stawał się młodzieńcem. Cofnęła się przerażona. Bo zmieniony mistrz z uśmiechem na twarzy ruszył w jej stronę.

2 komentarze:

  1. Iwonko, interesujące,czekam, choć padam ze zmęczenia, u mnie remont łazienki....pozdrawiam Marika

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się bardzo, że Ci się podoba. Współczuję natomiast remontu...no cóż, u nas ostatnio też była niezła przewalanka.

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń