czwartek, 20 stycznia 2011

Dom Elżbiety XCVIII


Kiedy otworzyła oczy, leżała we własnym łóżku, przykryta kocem. Piotr rozcierał jej dłonie.

- Ja się tu znalazłam? – Zapytała zdziwiona, wciąż mając w pamięci zapach piwnicy, słodkawy smak krwi i oddech, nieprzyjemny i gorący. – bolą mnie ręce – raczej stwierdziła, niż się poskarżyła. Teraz dopiero zrozumiała, czemu Piotr masuje jej dłonie. On je smarował jakąś maścią.

- Za chwilę powinno ci trochę ulżyć. Zrobiłem ci zastrzyk przeciwbólowy i posmarowałem otarcia maścią. Obawiam się, że masz wstrząśnienie mózgu, więc raczej powinnaś leżeć. – Powiedział z miną lekarza – Wiesz, nie chcę, nie chcemy cię denerwować – spojrzał w stronę Janusza, którego dopiero teraz zauważyła, bo stał w drzwiach sypialni – ale co cię podkusiło, by szukać przejścia do tamtych piwnic? Przecież mogło ci się coś stać, przecież to mogło na ciebie runąć. Dobrze, że tamten metalowy klin, tylko uderzył cię w głowę, a nie wbił się w ciebie.

- O czy ty mówisz? – Zapytała zdziwiona – Nic nie spadło mi na głowę. Ja stoczyłam walkę swojego życia…i wygrałam. Nie będę wam opowiadać teraz o tym, ale wiem, że raz na zawsze oczyściłam dom ze zła które się tu zagnieździło.

- Zła – odezwał się ksiądz – nigdy do końca się nie zniszczy, ani nie wykorzeni. Możesz mi wierzyć jako profesjonaliście – i uśmiechnął się po czym westchnął. – Ale myślę, że masz rację, dom stał się jakiś bardziej przytulny, nie ma dawnego chłodu i dziwnego zapachu. Prawda Piotr? – zwrócił się do przyjaciela, który zdezorientowany przyglądał się to Eli, to Januszowi.

- Nie wiem, nie zastanawiałem się, jak zobaczyłem Elę leżącą bez życia tam, w tej izbie tortur… - Zawiesił głos na chwilę - gdy ją tu przyniosłem, myślałem tylko o niej i żeby odzyskała świadomość. Ale masz, macie racje – poprawił się – jakby coś się zmieniło. Opowiedz nam jaką walkę wygrałaś? Z Carlotą? – Zwrócił się z zapytaniami do Eli.

- Później – powiedziała stanowczo. – A mogę wam tylko teraz powiedzieć, że walkę wygrałam z samym złem, czyli mistrzem. Oni żyją, żyli, tylko dzięki nam, dzięki naszej wierze w to że istnieją. Myślę, że zawsze byli tylko ułudą i to zgubiło moją babkę, bo w nich uwierzyła i to bezgranicznie.

- Ale…- Piotr wpatrywał się w nią - przecież nie tylko Zofia ich widziała.

- Wiesz, przecież mieli wszelkie podstawy by być widzialni. Mistrz przywiózł ze sobą całą swoją świtę. Zofia znała go już z Paryża. A Carlota…no cóż, Zofia ufała i wierzyła jej bezgranicznie, okoliczni ludzie też, bo potrafiła leczyć, gdy stan był beznadziejny. Do dziś pokutuje wiara wśród ludzi, że była znakomitą znachorką i zielarką. Pamiętasz jak próbowała ją bronić Kanusia?

- Więc mistrz, to taki Antychryst. – Zapytał, a raczej stwierdził ksiądz.

- Myślę, że jeżeli rozważyć to teologicznie, to tak, ja przez moment myślałam, że mistrz to diabeł, albo demon. W ostatniej chwili zablefowałam, rzucając mu w twarz stwierdzenie, że go nie ma…i odniosła od razu sukces. To się bardzo szybko potoczyło. Nie pamiętam szczegółów, ale…- zawiesiła głos i spojrzała w stronę Janusza – próbował mnie zgwałcić i zabić, więc rozumiecie moją determinację?

- To dlatego ubranie miałaś poszarpane? – Piotr spojrzał na nią jeszcze czulej i pogładził ją delikatnie po policzku.

Skinęła głową i przymknęła oczy. Oboje mężczyźni cicho usunęli się z sypialni i delikatnie przymknęli drzwi. Prawie na palca przeszli do kuchni, by postawić wodę na gazie i wtedy do drzwi zaczął się ktoś dobijać.

4 komentarze:

  1. Witaj Algo,

    Słaba dziewczyna pokonała samego diabła? ;)

    Musiała w niej być ogromna pozytywna moc.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że jednak to nie był do końca diabeł...ani antychryst. Zresztą wyjaśnię w końcowce.

    pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Iwonko, najważniejsze, że pokonała mistrza, a teraz czy będzie zakończenie..... i żyli długo i szczęśliwie? Marika

    OdpowiedzUsuń
  4. Marika, czy pokonała? Myślę, ze zła nigdy do końca się nie pokona. A czy to już happy end...zobaczymy.;p

    Pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń