Wszyscy zdają się cieszyć, że w Polsce zawieruszyły się elity i niezależne od bieżących politycznych rozgrywek-autorytety.
A ja się nie cieszę i coraz bardziej brakuje mi głosu mądrości w publicznym dyskursie, a przecież nie będę chodził ze świeczką po mieście i szukał mądrych ludzi.
Jak to się stało, że my, zwykli obywatele zostaliśmy sami, zdani jedynie na swoje rozumki, skażone emocjami rozbudzanymi przez media i polityków?
Co jakiś czas ktoś przytomny zaczyna „na piśmie” rozpaczać, że brak w Polsce „think tanków” poważnej debaty i analiz dotyczących już to stanu państwa, już to obronności czy polityki zagranicznej. Podejrzewam, że gdzieś na zapleczu, w niszach zimnych i ciemnych trwają takie debaty, fachowcy analizują i wyciągają wnioski.
Nie, oczywiście nie domagam się transmitowania takich debat w telewizji, ani nawet ich relacjonowania. Rzecz w tym, że nikt nie stara się o przekucie poważnych kwestii na język atrakcyjny i przyswajalny przez publiczność a pierwszym, jak się wydaje, zadaniem polityków i mediów jest wtłoczenie niezależnej myśli w szranki partyjnej wojny gdzie można ją do woli okładać partyjną pałką albo miętosić niczym ciasto dla własnych szybkich acz ulotnych korzyści.
Tyle tylko, że szanse na dotarcie głosu mądrości czy nawet rozsądku do zwykłego zjadacza medialnego „papu” są niewielkie, w związku z czym spory odsetek ludzi, ma wszystkich przeszkadzających ględzeniem w oglądaniu sportu czy estradowych podskoków za zwykłych durniów.
Nic dziwnego bo jak już się skoncentruje i posłucha ze zrozumieniem serwowanych mu w mediach mądrości łatwo znajdzie potwierdzenie swoich prostackich osądów.
Potem trzeba takiemu obywatelowi tłumaczyć, że nie każdy profesor czy doktor to dureń a wręcz przeciwnie! A obywatel się dziwi, dlaczego akurat durniów mu serwują jako elitę i autorytety?
To jest trudne pytanie, bo naprawdę nieco dziwi, że w 40 milionowym społeczeństwie zdani jesteśmy na opinie kilku dyżurnych politologów, socjologów z dodatkiem publicystycznych kukieł a nawet zwykłych socjopatów.
W cenie jest utwierdzanie dobrego samopoczucia odbiorców i powielanie wydumanych na politycznych salonach obiegowych mądrości. Wszystko co nie mieści się ze względów ideologicznych albo zbytniego skomplikowania materii w zwężającej się ciągle ścieżce przekazu automatycznie staje się wrogie, niszowe i dostępne jedynie dla „zainteresowanych”
A, że jak głosi jedna z obiegowych mądrości: „przykład idzie z góry” nisze naśladują w tym względzie mainstream przedstawiając jako elity swoich własnych niszowych durniów co powoduje powstanie kolejnych mniejszych nisz, jaskiń i lepianek.
Gdyby pojawił się nagle, będący wszak symbolem mądrości, biblijny król Salomon siedziałby niezawodnie w lepiance na skraju urwiska i gadał do glinianej ściany.
Budzi to mój niepokój. Nie żebym przeczuwał pojawienie się Salomona w 2011 roku, ale fakt, że władza kreowania rzeczywistości i nadawania tonu debacie o najważniejszych sprawach państwa i świata została oddana w ręce ludzi małej mądrości, ludzi skoncentrowanych na swoim osobistym sukcesie, zasmuca mnie. Och, żeby tylko w tym głównym nurcie byłoby pół biedy.
Elita intelektualna dla kraju i narodu jest bezcenną wartością. Nie zanosi się byśmy się takiej elity w najbliższych latach dorobili. Raz, że aspirujący do niej albo są korumpowani przez rozdawców intelektualnych koron, albo sami siebie korumpują, odrzucając w zmaganiach z rzeczywistością, to co winno być ich najgroźniejszą bronią – intelekt i bezkompromisowy osąd.
Ale też my sami, zwykli do bólu obywatele chyba odwykliśmy od elit wysokiej jakości. Mam wrażenie, że niezbyt chętnie słuchalibyśmy prawdy o sobie jako społeczeństwie. Lepiej się czujemy jako „ciemnogród” czy „lemingi” jeśli jesteśmy w ten sposób oznaczani przez kogoś kogo mamy ochotę kopnąć w tyłek niż przez kogoś, kogo szanujemy.
Pewnie dlatego na wszelki wypadek odmawiamy szacunku wszystkim, którzy nas nie głaszczą po główkach.
Jedno jest dla mnie oczywiste. W ten sposób jako Polacy daleko nie zajedziemy, a nawet jak zajedziemy to wysiądziemy na stacji, na której nigdy nie chcielibyśmy wysiadać.
A co Wy Jarecki macie przeciw socjopatom, co?!
OdpowiedzUsuń(Jednak) pzdrwm