Wczorajszą
decyzję prezydenta Andrzeja Dudy przyjąłem z satysfakcją i zadowoleniem.
Właściwie mógłbym w tym miejscu postawić tłustą kropkę i zabrać się za pisanie
tekstu o konieczności jak najszybszego przejęcia, czy jak chcą inni odzyskania
z rączek „liberalnych demokratów” tak zwanych mediów publicznych, ale uznałem,
że byłoby to nadużycie zaufania ewentualnych czytelników, ciekawych, co z tymi
przymiotnikami?
Otóż, jak
zaznaczyłem w tytule, przymiotniki podlegają stopniowaniu i jeśli ktoś zna
zasady nie narazi się na śmieszność. Wydawałoby się, że osoby publiczne takie
jak dziennikarze, komentatorzy medialni czy nawet politycy należą do tej
wyróżnionej grupy, a tu guzik prawda.
Od wczoraj
wspomniane środowiska, uważające siebie za opiniotwórcze, nieudolnie próbują
zarazić swoją wściekłością i lękiem pogardzaną przez siebie opinię publiczną. I
to, proszę państwa, w ogóle się nie udaje. W kontekście wydarzeń przewalających
się przez Europę problemy i lęki naszych łże elit ludzie mają powszechnie w „poważaniu”
oczekując sprawności w walce ze złem. Na przykład: zdecydowana większość
oglądających film o „Brudnym Harrym” kibicuje przecież kreowanemu przez Clinta
Eastwooda policjantowi, nie zaś jego rygorystycznemu przełożonemu, który
ustawicznie próbuje odebrać mu uprawnienia do odstrzeliwania bandytów i
demolowania miejsc publicznych. W ogóle nie potrafię sobie wyobrazić człowieka,
który w świecie pełnym zagrożeń przedkładałby sprawność Ryszarda Kalisza czy niedoszłego
senatora Giertycha nad sprawność i przede wszystkim determinację Mariusza
Kamińskiego, że o uczciwości nie wspomnę.
Mogą od
świtu do zmierzchu wrzeszczeć i kwiczeć w mediach, w dowolnym natężeniu, a tak
naprawdę nikogo to nie obchodzi, choćby dlatego, że przymiotniki określające w
ich mniemaniu Prawo i Sprawiedliwość podali dawno temu w formie
uniemożliwiające ich dalsze stopniowanie.
Przez osiem
lat, gdy rządzili a PiS mógł się tylko przyglądać ich bezczelności,
złodziejstwu i medialnej hucpie, zgoła niepotrzebnie zużyli całą amunicję. Na
dodatek, w codziennych politycznych połajankach, dla doraźnych wizerunkowych
zysków wyzbyto się wszystkich możliwych postaci, które by można bez wybuchu
śmiechu nazwać niezależnymi autorytetami. Dzisiaj, do wrzasków, protestów i
połajanek mogą wystawić tylko te swoje zgrane do bólu kukiełki. Kto przytomny miałby
nabrać się na gniew i oburzenie, choćby wymienionych w poprzednim akapicie
panów? Aby czyjś głos wybrzmiał, musi choć na moment zapaść cisza.
W konkretnej
sprawie Mariusza Kamińskiego nasi „liberalni demokraci” popełnili dodatkowo
jeszcze jeden błąd. Gdy uwaga społeczeństwa była skoncentrowana na rządowych
nominacjach, oburzając się i protestując, nasze gapy przypomniały publiczności
za co i pośrednio, po co, został on skazany? Naiwna wiara, że razem z nominacją
dla Antoniego Macierewicza zachwieje to poparciem dla powstającego rządu PiS
przygotowała znakomity grunt dla decyzji prezydenta Dudy.
Aby
uświadomić sobie, do jakiego stopnia choćby taka Platforma Obywatelska nie
rozumie obecnej sytuacji oraz nastrojów społecznych, wystarczy zaczekać
cierpliwie na dzisiejsze expose Beaty Szydło. Usłyszycie buczenie i
pokrzykiwania co bardziej wzmożonych w swojej głupocie posłów. Nie? Zmarnowaliby
taką szansę, by się ustawić w roli wrzeszczącego bobasa? Niemożliwe, podobnie
jak niemożliwa jest myśl, że kiedyś pojmą, jak bardzo mijają się z
rzeczywistością, którą w pewnym pokrętnym sensie sami wykreowali.
Na własną
zgubę, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz