Objaśnię w skrócie, dlaczego PiS wygrywa. Znacie powody cząstkowe, ponieważ fani opozycji mielą je w kółko, działając w ten sposób na swoją niekorzyść. Kwestią podstawową jest to, że PiS stworzyło przez cztery lata podwaliny pod normalne państwo, czyli takie, któremu daleko do ideału, ale można przyjąć, że z roku na rok jego struktura będzie krzepła i po kilku politycznych obrotach znaczenie faktu, kto akurat rządzi będzie mniejsze niż teraz.
Stan państwa i jego spraw bieżących bynajmniej nie jest przez ogół postrzegany, ani przez pryzmat propagandy, ani przez kwestie moralne czy światopoglądowe. Zwróćcie uwagę, że dopóki liderzy PiS tak sądzili, przegrywali kolejne wybory. Opinia o rzeczywistości zależy od setek czynników, a osobiste doświadczenie ma tu miejsce nadrzędne.
Polacy są społeczeństwem konserwatywnym, ale nie w sensie jaki się powszechnie przypisuje konserwatyzmowi. Nie są bowiem ani przesadnie religijni, ani powszechnie nie kultywują jakichś tradycji historycznych, ani też nie są przesadnie moralni, a najważniejsze, że na co dzień nie pasjonują się polityką. Jeszcze tego brakowało! Najprościej rzecz ujmując: Polacy nie są łasi na radykalizm, bez względu na jego barwy. Tym mocniej dziwi, że opozycja od prawa do lewa, wciąż próbuje atakować elektorów właśnie od tej strony, by ich podniecić do czynu, oporu i właściwego dla siebie głosowania.
Przecież na korzyść rządzących działa nawet ta ustawiczna, skierowana przeciwko nim nawała propagandowa. To tak spowszechniało, że stało się jednym z narzędzi władzy. Jarosław Kaczyński stał się dla opozycji kimś w rodzaju boga o wielu obliczach, a podważanie jego intencji, kompetencji oraz prawości rytuałem. Tak to spowszedniało, tak się wtopiło w pisowską narrację, że nabiera charakteru jakiejś podwójnej czy potrójnej gry. Ginie przy tym fakt, że jest to jak najbardziej polityk centrowy, w żaden sposób nie kierowany ideologicznie, no chyba, że ktoś za ideologię bierze normalność.
Ta normalność to łasy kąsek dla opozycji, ale w byciu normalną przeszkadza jej konieczność odróżnienia się od złowrogiego PiS. Odróżnia się przeto, a im mocniej się odróżnia, tym bardziej jej szanse wyborcze maleją. Zresztą każda próba liderów politycznych opozycji powstrzymania radykalizmu i głupoty we własnych szeregach spotyka się z gniewem ich własnego elektoratu i tak sobie żeglują między Scyllą a Charybdą, ale należy zauważyć, że Schetyna w roli Odyseusza pozostawia wiele do życzenia, choć z drugiej strony jego potencjalni następcy dopieroż szczere budzą politowanie.
...
Ikea zwolniła gościa za cytowanie na wewnętrznym firmowym forum groźnych fragmentów Biblii dotyczących osób nieprzesadnie rozmiłowanych w kobiecych wdziękach. Człowiek ten został ewidentnie sprowokowany zamieszczonym przez korporację idiotycznym tekstem,
zalecającym w sposób arbitralny pracownikom włączenie (w sobie?) jakiegoś LGBT. Korporacyjny bełkot to ścierwo języka i przyjemne jest, że ktoś przeciwstawił się Molochowi. Mam szczęście, że nie pracuję w IKEA, bo gdybym ja odpisał, to by mnie chyba zamknęli na dziesięć lat w swojej szwedzkiej kanapie i karmili wegańskim hot dogami. Efekt tego zajścia jest zabawny w tym sensie, że oczywiście lewacy i liberałowie stanęli murem po stronie korporacji przeciwko zwolnionemu pracownikowi. Potem jak zwykle nie wiedzą, za co płacą wyborcze rachunki. Tęczowy obłęd jest narzucany polskim oddziałom korporacji przez ich zachodnie szefostwo, a pochodzący z polskiego ludu nadzorcy starają się jak najgorliwiej wykonywać i nawet po swojemu interpretować te durne ideologiczne nakazy. Już Mickiewicz zwrócił uwagę na fakt, że gorszy od Moskala jest Polak, który w carskiej służbie zmoskwicieje. Brakuje jeszcze wiecu/masówki pracowników IKEA potępiającej katolickiego wichrzyciela i broniącej dobrego imienia firmy. Na razie pyskuje tylko jakiś nieszczęsny korporacyjny rzecznik*.
* Rzeczniczka, prawdę pisząc, i wnusia zakłamanej komuszej francy Broniarka. Ich świat jest naprawdę bardzo malutki.