środa, 2 czerwca 2021

Proletariusze sojowej wszechmocy

 

Ludzie są naprawdę dziwni. Uważają się za wielce oryginalnych i myślących niezależnie, choć są sterowani, ogłupiani i podlegają skutecznej, bo niekończącej się presji mentalnej. Nowa, jeszcze wspanialsza Polska, która stoi u naszego progu nie znosi bowiem sprzeciwu. Dobrze wyznaczyła sobie cele i realizuje je z podziwu godną konsekwencją. Wydaje się nie do powstrzymania. Na razie niby przegrywa, ale jak się bliżej przyjrzeć, już remisuje.

Stosunkowo łatwo pozyskała elektorat wielkomiejski, czyli w rzeczy samej współczesny proletariat, a na prowincji ma silne przyczółki w urzędach, kulturze czy oświacie, czyli w miejscach, z którymi oczekujący na reedukację wrogi elektorat musi jakoś tam współpracować. Dzięki mediom, oraz współczesnej, pożal się Boże, arystokracji, elektorat raz zdobyty jest nie do ruszenia, ponieważ rzeczywistość jest tam nie tylko wrogiem, ale zarówno demiurgowie jak i wyznawcy, starają się jej po prostu nie dostrzegać.

Należy tu pamiętać, że sam przekaz medialny niczego nie załatwia, a całe złoto w tym, że się rozchodzi szczególnie łatwo w środowiskach zamkniętych, gdzie stanowi obowiązkowy zespół poglądów. Miejsce pracy, środowisko towarzyskie czy sąsiedzkie wyznaczają tu obowiązkowe wręcz zakresy, poza które praktycznie nie sposób wyjść. Człowiek, aby czuć się dobrze musi je przyjąć i zaakceptować, ponieważ trudno żyć w przeświadczeniu, że jest się łamanym czy zmuszanym do czegokolwiek w sferze, która teoretycznie powinna być człowieczą twierdzą.

I rzecz nie tyczy się oczywiście tylko polityki czy spraw społecznych. Zaczyna się od języka i brnie przez tak zwaną kulturę, która w rzeczy samej jest papką dodatkowo zatykającą kanały myślenia. Rój bezkrytycznie przyjmowanych aksjomatów przyjmowanych, uwalniając od zdobywania informacji, ich analizy i wyciągania własnych wniosków, znakomicie ułatwia życie. Dzięki temu też można wydajniej pracować i cieszyć się życiem. Jeśli coś się nie zgadza, należy udać się do autorytetu, których jest aż nadto. Wtedy niezawodnie dociekliwy delikwent usłyszy współczesne zaklęcia o aktywności, kreatywności, różnorodności, wyjątkowości oraz podobne nędzne bajędy, których jest sto. Do tego dochodzi wmówienie ludziom aspiracji, a na ich bazie poczucia wyższości wobec tych, którzy nie podlegają podobnej tresurze. Współczesny proletariat tak ma, ponieważ sądzi, że posiadł dobra materialne i status społeczny na zawsze, a tak naprawdę figę z makiem posiadł. To jest tresura znana z dwudziestowiecznych totalitaryzmów, tyle tylko, że na razie pozbawiona przemocy fizycznej. Same, prawda, marchewki, a bat sobie wisi na ścianie.

Idiotyzm i bełkot musi w końcu zatryumfować, ponieważ pod względem pozycji społecznej, przemożności jego wpływu na media i kulturę zarówno jego twórcy jak i wyznawcy biją na głowę ludzi chcących zachować jakąkolwiek wolność i rozsądek. Liczebna większość niewiele znaczy w sytuacji, gdy mniejszość nabyła praw recenzenta i cenzora. U nas dochodzi jeszcze jawna, bezkarna i nieskrępowana ingerencja zagranicy w sferze ideologicznej. Presja, presja, niekończąca się presja. Aż do skutku, do osiągnięcia stanu absolutnego zniechęcenia. Wtedy zacznie się najazd, a proletariusze miast wielkich i błyszczących wybiegną na szosy i ulice z wiązankami kwiatów, by we łzach witać swoich wyzwolicieli. Zaraz potem oczywiście dostaną po łbie, ale kto by się tym zawczasu martwił.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz