Źle się dzieje w państwie blogerskim!
Dawno rozwiały się moje osobiste złudzenia o „Dzikich Polach Internetu” ale sądziłem, że skoro angażują swój czas i rozmaite talenty liczni i szlachetni ludzie, sto tysięcy razy mądrzejsi i szlachetniejsi od autora tych słów, gdzieś się w końcu ta blogosfera doczołga.
Mamy teraz na „prawicowym topie” sprawę Nowego Ekranu i Łażącego Łazarza, lidera tej inicjatywy. Z niechęcią czytam kolejne ataki i obrony, gdyż nie jest to już pojedynek, a zwyczajne okładanie się po łbach sztachetami.
Awantura zaczęła się od projektu politycznego, przedstawionego przez ŁŁ. Oczywiste jest, że ŁŁ „dał ciała” ponieważ tak się tego nie robi. Zaufał chłop swej popularności internetowej, popularności, której początkiem były głośne, ale głośne jedynie, w zamkniętym, przyjacielskim kręgu blogerskim, perypetie związane z Salonem24, których genezy nie pomnę. Ta oczywista ułuda, popchnęła ŁŁ do przyjmowania kolejnych póz, od pokrzywdzonego biedaczyska - niemalże do proroka prawicy. Bywa i tak!
Biedny Łazarz!
Pomylił niezobowiązująca zabawę w publicystykę, jaką tu uprawiamy, z działalnością polityczną. Ba, z obywatelską działalnością polityczną ( za komuny nazywano to „oddolną inicjatywą” – zdaje się ) która od lat w Polsce się nie zdarza. Moim zdaniem, jego błąd, błąd wynikły z naiwności oraz szczerego serca, nie ze złej woli.
Pewnie nie spodziewał się nasz „Łazik” że rzuca się na niego z takim przytupem, dotychczasowi koledzy z blogosfery. I jakie armaty zostały wyciągnięte! Już zdrajca prawicy, już rozbijacz i niemalże agent byłej WSI, a do tego marzyciel, naiwniak i nabzdyczony, oderwany od rzeczywistości nadęty bufon. Twórca sekty, bez mała!
Zły Łazarz!
Najpierw „wygłosili się” obrońcy dominacji i jedyności Prawa i Sprawiedliwości po prawej scenie sceny politycznej, zupełnie tak, jakby ŁŁ mógł odebrać partii Jarosława Kaczyńskiego choćby 0,1% Przecież to „szczyre” bajdy są! Ale gorliwość trzeba wykazać, prawda? Czyli ŁŁ rozbijaczem i zdrajcą wspólnej sprawy, zupełnie tak jakby jego adwersarze nie rozumieli, że całkiem sporo ludzi ( na przykład niżej podpisany) zagłosuje na tych ancymonów, niejako z przymusu, co nie znaczy, że choć przez sekundę rozważałem głosowanie na inicjatywę promowaną przez ŁŁ czy inne pokraczne PJN.
Oczywiście, głos zabrali też autorzy oraz szczerzy zwolennicy środowisk związanych z Gazetą Polską, Solidarnością 2010 itp. - Jedynymi obrońcami naszej wolności, którzy przy takiej, błahej przecież okazji, koniecznie muszą popisać się agresywnym atakiem na drobną, publicystyczną efemerydę, w obronie swojej, wyżej wspomnianej wyjątkowości. Wiem, wiem, mało kasy do podziału, a najgorszy wróg siedzi i knuje na prawicy. Nic osobliwego! Tak jest od dawna i długo jeszcze będzie, dopóki na nudziarstwo, kserowane w nieskończoność wygibasy publicystyczne i zwyczajne oszołomstwo będzie, z braku konkurencji zapotrzebowanie. Ja to rozumiem i nie mam nic przeciwko!
Każdy, jak to mówią na prowincji „orze jak może”
Dziwi mnie tylko, że szanowna publika, każde głupstwo, tak łatwo łyka i prawie nigdy nie powie: „sprawdzam”, choć wystarczy sobie „poguglać” co jeden z drugim, autorytet wypisywał w sprawie smoleńska, chociażby.
Śmiejemy się z oszołomów z Wyborczej, zgoła nie dostrzegając, że po prawej stronie dorobiliśmy się już prawie lustrzanego odbicia tego osobliwego medialnego zjawiska! Tyle, że skromniejszego, biedniejszego, ale mam wrażenie, że równie zdeterminowanego i równie zaborczego.
Ot, struganie kijka, przy pomocy kozika, nie obrabiarki sterowanej komputerowo.
Podzieleni, zwalczający się nawzajem, podpuszczani przez „grubszych cwaniaków” dajemy się prowadzić na margines politycznej debaty. Już nie „Dzikie Pola” gdzie przebiegają watahy wolnych jeźdźców, gdzie starcia i kryjówki w oczeretach, a karne armie ustawione w czworoboki, umundurowane w kolorowym, iście papuzim stylu i maszerujące tam, gdzie im wskażą naganiacze, nasze maluteńkie Napoleonki polityki. A reszta?
Reszta, niech lepiej, pozostanie milczeniem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz