czwartek, 28 kwietnia 2016

Bohaterowie kontra wór autorytetów

Dziennikarz Wyborczej Grzegorz Sroczyński zmartwił się w radio, że prawica łatwiej i skuteczniej kreuje bohaterów, niż środowiska światłe i postępowe. On, na przykład, jest wielbicielem bohaterskiego Jacka Kuronia i odczuwa pewien dyskomfort, w związku z jego niedostatecznym umocowaniem w panteonie narodowym. Dyskusja odbyła się oczywiście z racji uroczystego pogrzebu pułkownika Szendzielarza „Łupaszki”.

Niezmiernie zdziwiło  mnie, że w środowiskach światłych i postępowych istnieje taki problem. Przecież od ćwierćwiecza, poza bieżącą walką polityczną i testowaniem na niedowarzonych umysłach coraz doskonalszych technik socjotechnicznych, środowiska te przede wszystkim zajmują się kreowaniem autorytetów i bohaterów. Jeśli działalność ta jest postrzegana od wewnątrz, jako zbyt słaba i nieskuteczna, należy postawić tezę, że problem nie leży w technikach promocyjnych, a w samych bohaterach.

Redaktor Sroczyński ma poniekąd rację, że ostatnio jakby zapomniano o Kuroniu czy Geremku. Wynika to pewnie, z ograniczenia zakresu oddziaływania ich propagandy, co z kolei wymusza koncentracje na wybranych postaciach, które w jakiś tam sposób wydają się przydatne w codziennej walce politycznej. Postawiono na Władysława Bartoszewskiego, gdyż trudno sobie wyobrazić współczesną opozycję maszerującą z portretami Kuronia. Im wydaje się, że jasne zaangażowanie kreowanego bohatera po jednej ze stron konfliktu politycznego jest zaletą, a to przecież jawna nieprawda i rzec można, kompletne głupstwo. Po pierwsze, na pierwszym planie stawia sam konflikt, po drugie sprawia, że autorytet nie zdąży przekształcić się w bohatera, nim zdąży się zużyć w ulicznych pokrzykiwaniach.

Komuchy miały ponad czterdzieści lat i wszelkie możliwe środki, by zainstalować w świadomości narodowej swoich bohaterów, a za przeproszeniem, g...o zainstalowali, nie bohaterów. To, że zakłamali i częściowo zniszczyli wrogie sobie autorytety, to fakt, którego skutki odczuwamy do dzisiaj w świadomości społecznej, ale nie widzę nikogo z ich panteonu, o którego warto by się było dzisiaj choćby spierać. No, chyba, że załogę czołgu Rudy, ale chyba nie o to im chodziło.

Przyjrzyjcie się tej klęsce, moi światli i postępowi przyjaciele i nie wyciągajcie z tego żadnych wniosków. Nie ma bohaterów tam, gdzie brak idei, a Boga tam, gdzie bożkiem jest pieniądz. 

Wielkości, autorytetu, czy męczeństwa, nie da się wyprodukować klepiąc w klawiaturę i opowiadając dyrdymały w radio, czy telewizji. Gdyby było inaczej...

Narzekacie, że prawica skuteczniej kreuje bohaterów, ale przecież nie brakuje w najnowszej historii lewicowców zadręczonych przez UB, czy Sowietów. Teraz już za późno, mili moi, za późno. Czy przeszkadzały koneksje rodzinne, towarzyskie? Czy dlatego tak otwarcie gardziliście przeszłością, z maniakalnym wręcz uporem relatywizując każdy akt bohaterstwa i oddania sprawie polskiej? Teraz za późno. Wasz, szyty na poczekaniu, ciągle pruty i cerowany wór z autorytetami leży w kącie.

Pytacie, gdzie młodzież? Nawet nad tą lewacką nie panujecie, nawet tam nie macie rzędu dusz. Wasza młodzież, wasza przyszłość to, przepraszam za wyrażenie, pierdziele, zatroskani potencjalną utratą przywilejów. Ćwierć wieku ględzenia i kuszenia, poszło psu na budę.

Niczego się nigdy nie nauczycie. Prawie oficjalnie wzywacie do rewolty, ale politycy, którzy miotają najcięższe oskarżenia w telewizyjnych studiach, autorzy listów, które mają zatrząść sumieniami milionów, sami, co jest aż nieprawdopodobne, boją się brać udział w państwowych uroczystościach. No chyba, że pułkownik Łupaszka dla nich nadal jest bandziorem. Wtedy ich rozumiem, ale oni muszą też wreszcie zrozumieć, że na przykład we mnie, budzą jeno pogardę.

Ci dziwni bohaterowie, jak czytam, będą za kilka dni maszerowali pod hasłem zaczerpniętym od ogłoszonego patronem ruchu Władysława Bartoszewskiego, które brzmi:
Warto być przyzwoitym.
Nic dodać, nic ująć.


  

1 komentarz:

  1. Pisze; "brak komentarzy". Ciekawe, może jeszcze za krótko w sieci.
    Ja też za krótko i na dodatek nie douczona. Tak mi się przypomniało; chrześcijanie gromadzą swoich 44 000 bohaterów tyle już wieków. Ponoć więcej niż Polska ma latek. A panu Jacku marzą się bohaterowie kilkuletni :) ..tu trzeba przejść ostrą weryfikację.
    Dokumentację całą złożyć, najpierw beatyfikacja ..potem błogosławiony...na końcu tej drogi dopiero święty...i za jakieś dwieście lat, po wszelakiego rodzaju obróbkach politycznych, ustrojowych ...jakiś piękny bohater nam się wykluje, narodzi, urodzi...albo zostanie odkopany z jakiś dziwnych archiwów.
    Cierpliwości panie Jacku. Na dzień dzisiejszy to może któryś z rodaków sprzed dwustu lat ...??:)

    OdpowiedzUsuń