Czy to jest konstytucyjne, by grupa niekompetentnych debili mogła decydować o losach obywateli, jako tak zwany „majestat prawa”? To przerażające, ale tego typu pytania może zadać każdy, kto poświęcił choć godzinę uwagi, pracom komisji śledczej, przesłuchującej rozmaitych ancymonów, w sprawie afery Amber Gold. Ktoś powie, stając w ich obronie, że oni tylko udają cymbałów. No, jeszcze lepiej! Brakuje tylko, żeby któryś rozebrał się publicznie do naga, sugerując własną niepoczytalność.
Człowiek wpatrujący się w zeznającego błazna, pełniącego jakimś cudem obowiązki sędziego, jednocześnie czytając na pasku newsa, że z innego sądu wyprowadzają pracowników w kajdankach, ma zachować marsową, propaństwową minę? W tym zamieszaniu umyka sędzia, niedawny bohater mediów, oskarżony o składanie fałszywych zeznań. A jakie, niby miał składać, skoro sam fałszywy?
Swoją drogą ciekawe, czy klęcznik, który służył gdańskiemu sędziemu do odbierania telefonów „z trzema gwiazdkami” został kupiony w uczciwym przetargu? Przecież jak tak dalej pójdzie, to fałszujących mecz sędziów piłkarskich, kibole będą wyzywać od „prawdziwych sędziów” a telewizyjne relacje z procesów będą zaczynały się słowami: - Oskarżony Jan W. stanął dzisiaj przed sądem, któremu przewodniczył sędzia Jan Z.
Włosi lubowali się kiedyś w barwnych tytułach filmów, opisujących korupcję ich własnego wymiaru sprawiedliwości. W 1945 Ugo Betti napisał „Trąd w pałacu sprawiedliwości”. Sztukę sfilmowano prawie trzydzieści lat później, a dzisiaj na stronie „filmweb” możemy przeczytać króciutki opis tego dzieła. Początek jest taki:
„Pomysł tego dramatu politycznego oparty został na sztuce Ugo Bettiego "Trąd w Pałacu Sprawiedliwości". Szokujące w tamtych latach założenie filmu - że wiele urzędów włoskiego systemu sprawiedliwości przeżartych jest korupcyjnymi wpływami korporacji, polityków, a nawet gangsterów - wkrótce, niestety, miało znaleźć potwierdzenie w rzeczywistych wydarzeniach w tym kraju
W Polsce, kraju pozbawionym sensownej kinematografii, zamiast fabuły, relację z „trądu” mamy dostępną na żywo. Do tego, co nas korzystnie wyróżnia, nie pozbawioną akcentów komicznych, choć rodzące się pytania podstawowe brzmią przecież dramatyczne:
- Do jakiego stopnia „mafia” zawłaszczyła państwo pod rządami PO-PSL?
- Czy rządzące nami partie były ofiarami trądu toczącego Polskę, czy może nadawały ton przestępczej zmowie?
Za ostro?
Miło i grzecznie już było, że zacytuję liderów społeczno-ubeckich protestów. Może stąd ta histeria, panowie politycy, bo nagle się okazało, że starczy czasu, by nie tylko oderwać was od koryt, ale też przejrzeć ich zawartość. Metoda „na wrzask” zawodzi, ciągłe darcie szat i gąb, zamiast nużyć, zaczyna zaciekawiać. Potem co? Amnezja? Udawanie durnia?
A...Niektórzy nie będą musieli udawać. To wiem.
Wczoraj, ach cóż to był za dzień! I sędziowie, i gimnazja, i zdrowemu, łażącemu chłopu, sejm wybrał następcę, i folksdojcze w całej swej nędznej okazałości, a jakby tego było mało Jego Zachłanność Janusz Lewandowski, zgoła niepotrzebnie acz geopolitycznie, zabrał głos. Na twitterze redaktor Skórzyński, w związku z tym zaczął wrzeszczeć, że europoseł nie powiedział „a” zrobiwszy jedynie pauzę. Uważam, ze pauza przydałaby się dziennikarzowi z TVN, a panu Januszowi L. to nawet... przerwa w życiorysie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz