W internecie, wyobraźcie sobie, nie giną nawet moje
teksty. Na przykład: Sławę zdobył poseł Platformy Obywatelskiej, pan profesor
Nitras. Siedem lat temu napisałem o
pośle Nitrasie sześć tekstów. Na swoim macierzystym blogu znalazłem nawet specjalną
zakładkę „Archiwum o pośle Nitrasie”. No proszę!
Jeśli ktoś ma dobrą pamięć, łatwo zakuma konteksty.
Jeśli nie, wygugla. A ja z lenistwa, a może z wrodzonej złośliwości, przypomnę
je w oryginalnej postaci. Ha, w bardzo ciekawych rolach i konfiguracjach
występowali... Roku Pańskiego 2009 zdarzyło się bowiem:
Tekst 1. Chłopaki z SKL. Nitras pomawia, a
Rokita moralizuje – część pierwsza
Poseł Nitras dwa lata
temu, aby poprzeć swojego partyjnego kolegę, pana Piotra Krzystka pomówił
kandydatkę PiS, panią Teresę Lubińską o to, że jako minister finansów w rządzie
PiS umorzyła długi prominentnemu działaczowi Samoobrony. Wszystko zostało już w
sposób charakterystyczny dla naszych mediów i opinii publicznej zapomniane,
przykryte stertami innych spraw innych, równie ciekawych i bulwersujących i
byłaby jak to u nas mówią „z gęsi woda” gdyby nie sam Nitras, któremu zebrało
się nagle na ekshibicjonizm i w wywiadzie udzielonym w Rzepie, pani Lichockiej
powiedział tak:
„ gdy oskarżałem o to Lubińską, wiedziałem że to nie ona podejmowała decyzje i że potem będę musiał przepraszać. Ale efekt został osiągnięty – opowiada mi, a ja po raz pierwszy chyba słyszę tak szczere i tak cyniczne wyznanie działacza Platformy”
Tutaj jest ten słynny wywiad:
http://www.rp.pl/artykul/61991,199887_Delfin__na_dworze__Platformy.html
Teraz niestety zjeżdżamy na pobocze:
W tym wywiadzie wspomniano mimochodem o tym, że Nitras jako dwudziestokilkulatek został prezesem spółki „Kruszywa S.A.” Czytamy:
„Zatem Nitras mówi mi otwarcie, że jego pierwsza praca w biznesie była z czysto politycznego układu. Namówił go na nią Wiesław Walendziak – Chodziło o stanowisko prezesa koszalińskiej kopalni „Kruszywa SA” – opowiada Nitras. Był wtedy dyrektorem gabinetu wojewody koszalińskiego z AWS. W kamieniołomie po raz pierwszy na taką skalę pokazał swoją energię. – Wyprowadził ją na prostą i dobrze sprywatyzował – podkreśla Paweł Poncyljusz.
Nitras opowiada, że kopalnia była wówczas państwową firmą przynosząca straty i zarządzaną przez ludzi głęboko wrośniętych w PRL. Na kruszywie zarabiali pośrednicy, którzy kupowali po niskiej cenie surowiec z kopalni, a sami po kilkakrotnie wyższej sprzedawali na rynku. Do tego tajemnicą poliszynela było, że dosyć powszechnie kopalnię zwyczajnie okradano. Nitras w pierwszym tygodniu urzędowania wynajął firmę ochroniarską do pilnowania kopalni. Po tym pierwszym tygodniu zebrała się rada nadzorcza i go… odwołała. Wtedy jednak do ostatecznej dymisji potrzebna była decyzja ministra skarbu, a ten Nitrasa nie pozwolił usunąć. W ciągu roku wyciągnął przedsiębiorstwo na duży plus.
Po prywatyzacji kopalni Nitras jednak z firmy odszedł. Nowy inwestor, francuski koncern Lafarge, jak opowiada Nitras, nie dotrzymał dżentelmeńskiej umowy, jaką zawarł z młodym prezesem. Umowa przewidywała, że gdy urodzi się dziecko, którego spodziewała się jego żona, firma otworzy biuro w Szczecinie, żeby nie musiał pięciu dni w tygodniu spędzać poza domem. Kiedy jednak przyszło do spełnienia zobowiązania, Nitras usłyszał, że nie teraz, może za rok, bo w budżecie nie ma pieniędzy na otwarcie nowego biura. – Zirytowałem się – opowiada. – Umowa była ustna, ale takich umów też trzeba dotrzymywać! Uniosłem się honorem i zwolniłem z dnia na dzień ku rozpaczy żony”
Przepraszam, ale czy ktoś z PT czytelników zachował zdolność czytania ze zrozumieniem? Na wszelki wypadek przetłumaczę z polskiego na nasze!
Facet z politycznego nadania zostaje szefem państwowej spółki. Robi w niej porządek ( przynajmniej wedle jego słów ) – firma zaczyna zarabiać a wtedy pomaga opylić ją, czyli sprywatyzować. Opyla ją wraz z sobą jako Prezesem, a gdy nowy pracodawca nie chce spełnić jego specjalnych żądań – odchodzi.
Akurat tak się składa, że „Lafarge`a” znam z widzenia. Przy drodze do mojej firmy była przesypownia cementu „Kruszywa S.A.”. Gdy obok niej otworzyliśmy swój oddział, kupowaliśmy tam cement, bo wiadomo - wielkie remonty. I nie było „zmiłuj” Trzeba było wystawać w kolejkach. W 21 wieku – drodzy Państwo! Nastał „Lafarge” Najpierw zlikwidował sprzedaż detaliczną, potem hurtową. Przesypownia poszła na złom. Urządzenia pocięto i w firmie została waga samochodowa, stróże i dorodny wilczur biegający wzdłuż płotu.
Teraz, „nomen – omen” mieści się tam filia „Centrozłomu – któremu daj Boże zdrowie, bo dorodny wilczur jak biegał tak biega wzdłuż płotu i może nawet jest jeszcze bardziej dorodny niż kiedyś. Tyle o „Lafarge” O losach kopalni kruszywa udanie sprywatyzowanej przez pana Nitrasa, też pewnie ktoś coś wie. Przezabawny jest na stronie PO, opis kariery posła Nitrasa:
http://www.nitras.pl/kariera-zawodowa.html
Dla kogoś kto ma firmę, albo tak jak ja pracuje dla firmy na ostrym – konkurencyjnym rynku jest to tekst… no – napiszę, że od dzisiaj będzie to dla mnie tekst „kultowy”. Szczególnie polecam fragment:
Po odejściu z Lafarge`a pan poseł próbuje działalności biznesowej wykorzystując kontakty i wiedze nabytą u dotychczasowego, niewdzięcznego pracodawcy. No, ale właściciel czy tzw większy wspólnik nie daje rady - czytamy:
„ W pierwszej chwili myślałem, że wszystko skończone. Byłem przekonany, że nikt mi nie zaufa. Poczucie, że w branży ma się złą opinię to rzecz najgorsza jaka może przytrafić się w życiu zawodowym.
Trzeba jednak wierzyć w ludzi. Pomógł mi jeden z moich klientów – człowiek, od którego kupowałem kruszywa i który został oszukany na znaczną kwotę przez mojego szefa. Uznał jednak, że to nie moja wina. Zgodził się sprzedawać mi dalej, zabezpieczając się wekslem na moje mieszkanie i drastycznie skracając mi terminy płatności. Dzięki pożyczce mojego Taty i szwagra pojawiła się nadzieja. Nadzieja nie tylko na pracę, ale i na samodzielność. Udało się ją wykorzystać”
Niestety, ale muszę podzielić tekst. Jak na zwykły blog - tak czy tak nadużyłem Państwa cierpliwości. Wieczorem postaram się napisać i wkleić drugą część.
Zadam przy okazji kilka pytań i w zgodzie z tytułem będzie tam o Panu Rokicie – naszym czołowym moraliście. Szczerze przyznam, że chociaż wywiad z posłem Nitrasem czytałem w „Rzeczpospolitej” w oryginale ( ukłony dla Igora Janke ) to dopiero dzisiaj zauważyłem wątek związany z firmą „Lafarge” i nieco zboczyłem z głównego nurtu wywodu.
Wrócimy, wrócimy – panowie politycy!
„ gdy oskarżałem o to Lubińską, wiedziałem że to nie ona podejmowała decyzje i że potem będę musiał przepraszać. Ale efekt został osiągnięty – opowiada mi, a ja po raz pierwszy chyba słyszę tak szczere i tak cyniczne wyznanie działacza Platformy”
Tutaj jest ten słynny wywiad:
http://www.rp.pl/artykul/61991,199887_Delfin__na_dworze__Platformy.html
Teraz niestety zjeżdżamy na pobocze:
W tym wywiadzie wspomniano mimochodem o tym, że Nitras jako dwudziestokilkulatek został prezesem spółki „Kruszywa S.A.” Czytamy:
„Zatem Nitras mówi mi otwarcie, że jego pierwsza praca w biznesie była z czysto politycznego układu. Namówił go na nią Wiesław Walendziak – Chodziło o stanowisko prezesa koszalińskiej kopalni „Kruszywa SA” – opowiada Nitras. Był wtedy dyrektorem gabinetu wojewody koszalińskiego z AWS. W kamieniołomie po raz pierwszy na taką skalę pokazał swoją energię. – Wyprowadził ją na prostą i dobrze sprywatyzował – podkreśla Paweł Poncyljusz.
Nitras opowiada, że kopalnia była wówczas państwową firmą przynosząca straty i zarządzaną przez ludzi głęboko wrośniętych w PRL. Na kruszywie zarabiali pośrednicy, którzy kupowali po niskiej cenie surowiec z kopalni, a sami po kilkakrotnie wyższej sprzedawali na rynku. Do tego tajemnicą poliszynela było, że dosyć powszechnie kopalnię zwyczajnie okradano. Nitras w pierwszym tygodniu urzędowania wynajął firmę ochroniarską do pilnowania kopalni. Po tym pierwszym tygodniu zebrała się rada nadzorcza i go… odwołała. Wtedy jednak do ostatecznej dymisji potrzebna była decyzja ministra skarbu, a ten Nitrasa nie pozwolił usunąć. W ciągu roku wyciągnął przedsiębiorstwo na duży plus.
Po prywatyzacji kopalni Nitras jednak z firmy odszedł. Nowy inwestor, francuski koncern Lafarge, jak opowiada Nitras, nie dotrzymał dżentelmeńskiej umowy, jaką zawarł z młodym prezesem. Umowa przewidywała, że gdy urodzi się dziecko, którego spodziewała się jego żona, firma otworzy biuro w Szczecinie, żeby nie musiał pięciu dni w tygodniu spędzać poza domem. Kiedy jednak przyszło do spełnienia zobowiązania, Nitras usłyszał, że nie teraz, może za rok, bo w budżecie nie ma pieniędzy na otwarcie nowego biura. – Zirytowałem się – opowiada. – Umowa była ustna, ale takich umów też trzeba dotrzymywać! Uniosłem się honorem i zwolniłem z dnia na dzień ku rozpaczy żony”
Przepraszam, ale czy ktoś z PT czytelników zachował zdolność czytania ze zrozumieniem? Na wszelki wypadek przetłumaczę z polskiego na nasze!
Facet z politycznego nadania zostaje szefem państwowej spółki. Robi w niej porządek ( przynajmniej wedle jego słów ) – firma zaczyna zarabiać a wtedy pomaga opylić ją, czyli sprywatyzować. Opyla ją wraz z sobą jako Prezesem, a gdy nowy pracodawca nie chce spełnić jego specjalnych żądań – odchodzi.
Akurat tak się składa, że „Lafarge`a” znam z widzenia. Przy drodze do mojej firmy była przesypownia cementu „Kruszywa S.A.”. Gdy obok niej otworzyliśmy swój oddział, kupowaliśmy tam cement, bo wiadomo - wielkie remonty. I nie było „zmiłuj” Trzeba było wystawać w kolejkach. W 21 wieku – drodzy Państwo! Nastał „Lafarge” Najpierw zlikwidował sprzedaż detaliczną, potem hurtową. Przesypownia poszła na złom. Urządzenia pocięto i w firmie została waga samochodowa, stróże i dorodny wilczur biegający wzdłuż płotu.
Teraz, „nomen – omen” mieści się tam filia „Centrozłomu – któremu daj Boże zdrowie, bo dorodny wilczur jak biegał tak biega wzdłuż płotu i może nawet jest jeszcze bardziej dorodny niż kiedyś. Tyle o „Lafarge” O losach kopalni kruszywa udanie sprywatyzowanej przez pana Nitrasa, też pewnie ktoś coś wie. Przezabawny jest na stronie PO, opis kariery posła Nitrasa:
http://www.nitras.pl/kariera-zawodowa.html
Dla kogoś kto ma firmę, albo tak jak ja pracuje dla firmy na ostrym – konkurencyjnym rynku jest to tekst… no – napiszę, że od dzisiaj będzie to dla mnie tekst „kultowy”. Szczególnie polecam fragment:
Po odejściu z Lafarge`a pan poseł próbuje działalności biznesowej wykorzystując kontakty i wiedze nabytą u dotychczasowego, niewdzięcznego pracodawcy. No, ale właściciel czy tzw większy wspólnik nie daje rady - czytamy:
„ W pierwszej chwili myślałem, że wszystko skończone. Byłem przekonany, że nikt mi nie zaufa. Poczucie, że w branży ma się złą opinię to rzecz najgorsza jaka może przytrafić się w życiu zawodowym.
Trzeba jednak wierzyć w ludzi. Pomógł mi jeden z moich klientów – człowiek, od którego kupowałem kruszywa i który został oszukany na znaczną kwotę przez mojego szefa. Uznał jednak, że to nie moja wina. Zgodził się sprzedawać mi dalej, zabezpieczając się wekslem na moje mieszkanie i drastycznie skracając mi terminy płatności. Dzięki pożyczce mojego Taty i szwagra pojawiła się nadzieja. Nadzieja nie tylko na pracę, ale i na samodzielność. Udało się ją wykorzystać”
Niestety, ale muszę podzielić tekst. Jak na zwykły blog - tak czy tak nadużyłem Państwa cierpliwości. Wieczorem postaram się napisać i wkleić drugą część.
Zadam przy okazji kilka pytań i w zgodzie z tytułem będzie tam o Panu Rokicie – naszym czołowym moraliście. Szczerze przyznam, że chociaż wywiad z posłem Nitrasem czytałem w „Rzeczpospolitej” w oryginale ( ukłony dla Igora Janke ) to dopiero dzisiaj zauważyłem wątek związany z firmą „Lafarge” i nieco zboczyłem z głównego nurtu wywodu.
Wrócimy, wrócimy – panowie politycy!
Tekst 2. Chłopaki z SKL. Nitras pomawia, a
Rokita moralizuje – część druga
Pan Jan Maria Rokita
jest niewątpliwie politykiem z tak zwanej „górnej półki”
Zarzucają mu niektórzy, że zmienia partie jak kapelusze, ale ogólne wrażenie jest takie, że to partie nie spełniają wyśrubowanych przez pana Rokitę standardów.
Także teraz gdy chwilowo przebywa na politycznych wakacjach, pisząc w Dzienniku – przecież nadal prowadzi kampanię mającą na celu tychże standardów podniesienie. Słusznie wytyka czynnym kolegom brak powagi, której on sam ma w nadmiarze. Męczy i smuci Pana Rokitę nędza postpolityki.
Oczywiście, gdy działał w PO - gdy w PO był jedną z najważniejszych twarzy – wokół jego osoby gromadzili się inni, mniej rozpoznawalni publicznie politycy. Nic w tym złego – to naturalne.
Naturalne jest też to, że gdy odchodził, część z nich by utrzymać swoją pozycję w partii musiała „na gwałt” znaleźć nowego mentora.
Nikogo a już najmniej mnie – nie dziwi, że tym mentorem stał się dla większości z nich - Pan Schetyna – lider Platformy Obywatelskiej. Niektórzy musieli dla zaakcentowania swej decyzji nawet lekko szturchnąć pana Jana.
Podobno Nitras do nich nie należał, ale to dzięki posłowi ze Szczecina, pan Rokita znalazł się w tym tekście - w arcyniewygodnej roli moralisty oraz autorytetu w sprawach podwyższania standardów.
Przypomnijmy sekwencję wydarzeń:
- W 2006 Pan Nitras pomawia panią Teresę Lubińską, by pomóc w kampanii samorządowej Panu Krzystkowi, który wybory wygrywa – sam Nitras za to przegrywa w trybie wyborczym proces o pomówienie. Odwołuje się i znowu przegrywa. Sprawa usycha medialnie i powraca dopiero teraz, po tym jak poseł PO, sam z siebie – wcale nie torturowany przecież przez Panią Lichocką przyznaje, że pomawiając konkurentkę Pana Krzystka, miał świadomość jej niewinności.
Wyniki samorządówki tutaj:
http://wybory2006.pkw.gov.pl/kbw/geoPowiat.html?id=326201&type=0#wbp
( z wyników wynika jednoznacznie, że pan Krzystek tak czy tak by wygrał, tyle tylko, ze w drugiej turze byc może nie zobaczylibysmy Piechoty z SLD )
- W 2007 Podczas kampanii wyborczej tym razem sam Nitras staje w szranki wyborcze. Wygrywa a do Szczecina spieszy mu na pomoc – nie, wcale nie „tajemniczy Don Pedro” – tylko Pan Jan Rokita, obsadzony tutaj, znowu to zlośliwie przypominam - w niewygodnej roli moralizatora i moralnego autorytetu.
http://www.wiadomosci24.pl/tag/Nitras
Ja rozumiem, że człowiek karmiony medialną papkę mógł zapomnieć, nie skojarzyć faktów – ale chyba nie taki polityk jak Pan Rokita?
Byłyby powiązania koleżeńskie, wspólna przeszłość w SKL ważniejsze niż deklarowane wielokrotnie przywiązanie do wysokich standardów uprawiania polityki?
Mniejsza nawet z tym. Wbrew pozorom nie jest moim zamiarem robienie z Pana Rokity jakiegoś politycznego diabła. Wręcz przeciwnie!
Tekst napisałem po to by zadać jedno pytanie.
Skoro ktoś taki jak Pan Rokita nie widział niczego zdrożnego w udzieleniu poparcia koledze, który dwukrotnie dostał przed sądem w tyłek jako oszczerca, co musi się dziać między politykami, którzy nie podnoszą sobie tak wysoko poprzeczki moralnej jak JMR? Jak to wygląda wśród tych, którzy nie wymawiają słowa „Ojczyzna” z tak dużej litery, jak Pan Jan?
Chciałbym się dowiedzieć jak to wygląda wśród tych, którzy nie muszą zgrywać konserwatystów? ( wiem, wiem - to jest pytanie retoryczne )
Na koniec strzelę sobie z biodra prognozą: Już po Nitrasie i jego karierze!
Nie naciągnie minister Schetyna kołderki zapomnienia i wybaczenia na posła Nitrasa. Na Drzewieckiego tak – już się to zresztą dzieje – ale kołderka jest za krótka dla całego dworu Schetyny. Poseł Nitras jako pozostałość po „dworze Rokity” nie jest specjalnie cennym sojusznikiem w walce o władzę w partii.
Jak to mówią „ wojna trwa – straty muszą być”
Niemniej poseł Nitras jako były konserwatywny liberał może przecież znaleźć miejsce w nowotworzonej partii, zwanej przez złośliwców „Polskie oczko” – tyle tylko, że musi najpierw podwyższyć sobie standardy.
Bez tego nic, bo poprzeczkę zawiesza tam pewnie, gromiący bezlitośnie naszą klasę polityczną – Pan Jan Maria Rokita.
Zarzucają mu niektórzy, że zmienia partie jak kapelusze, ale ogólne wrażenie jest takie, że to partie nie spełniają wyśrubowanych przez pana Rokitę standardów.
Także teraz gdy chwilowo przebywa na politycznych wakacjach, pisząc w Dzienniku – przecież nadal prowadzi kampanię mającą na celu tychże standardów podniesienie. Słusznie wytyka czynnym kolegom brak powagi, której on sam ma w nadmiarze. Męczy i smuci Pana Rokitę nędza postpolityki.
Oczywiście, gdy działał w PO - gdy w PO był jedną z najważniejszych twarzy – wokół jego osoby gromadzili się inni, mniej rozpoznawalni publicznie politycy. Nic w tym złego – to naturalne.
Naturalne jest też to, że gdy odchodził, część z nich by utrzymać swoją pozycję w partii musiała „na gwałt” znaleźć nowego mentora.
Nikogo a już najmniej mnie – nie dziwi, że tym mentorem stał się dla większości z nich - Pan Schetyna – lider Platformy Obywatelskiej. Niektórzy musieli dla zaakcentowania swej decyzji nawet lekko szturchnąć pana Jana.
Podobno Nitras do nich nie należał, ale to dzięki posłowi ze Szczecina, pan Rokita znalazł się w tym tekście - w arcyniewygodnej roli moralisty oraz autorytetu w sprawach podwyższania standardów.
Przypomnijmy sekwencję wydarzeń:
- W 2006 Pan Nitras pomawia panią Teresę Lubińską, by pomóc w kampanii samorządowej Panu Krzystkowi, który wybory wygrywa – sam Nitras za to przegrywa w trybie wyborczym proces o pomówienie. Odwołuje się i znowu przegrywa. Sprawa usycha medialnie i powraca dopiero teraz, po tym jak poseł PO, sam z siebie – wcale nie torturowany przecież przez Panią Lichocką przyznaje, że pomawiając konkurentkę Pana Krzystka, miał świadomość jej niewinności.
Wyniki samorządówki tutaj:
http://wybory2006.pkw.gov.pl/kbw/geoPowiat.html?id=326201&type=0#wbp
( z wyników wynika jednoznacznie, że pan Krzystek tak czy tak by wygrał, tyle tylko, ze w drugiej turze byc może nie zobaczylibysmy Piechoty z SLD )
- W 2007 Podczas kampanii wyborczej tym razem sam Nitras staje w szranki wyborcze. Wygrywa a do Szczecina spieszy mu na pomoc – nie, wcale nie „tajemniczy Don Pedro” – tylko Pan Jan Rokita, obsadzony tutaj, znowu to zlośliwie przypominam - w niewygodnej roli moralizatora i moralnego autorytetu.
http://www.wiadomosci24.pl/tag/Nitras
Ja rozumiem, że człowiek karmiony medialną papkę mógł zapomnieć, nie skojarzyć faktów – ale chyba nie taki polityk jak Pan Rokita?
Byłyby powiązania koleżeńskie, wspólna przeszłość w SKL ważniejsze niż deklarowane wielokrotnie przywiązanie do wysokich standardów uprawiania polityki?
Mniejsza nawet z tym. Wbrew pozorom nie jest moim zamiarem robienie z Pana Rokity jakiegoś politycznego diabła. Wręcz przeciwnie!
Tekst napisałem po to by zadać jedno pytanie.
Skoro ktoś taki jak Pan Rokita nie widział niczego zdrożnego w udzieleniu poparcia koledze, który dwukrotnie dostał przed sądem w tyłek jako oszczerca, co musi się dziać między politykami, którzy nie podnoszą sobie tak wysoko poprzeczki moralnej jak JMR? Jak to wygląda wśród tych, którzy nie wymawiają słowa „Ojczyzna” z tak dużej litery, jak Pan Jan?
Chciałbym się dowiedzieć jak to wygląda wśród tych, którzy nie muszą zgrywać konserwatystów? ( wiem, wiem - to jest pytanie retoryczne )
Na koniec strzelę sobie z biodra prognozą: Już po Nitrasie i jego karierze!
Nie naciągnie minister Schetyna kołderki zapomnienia i wybaczenia na posła Nitrasa. Na Drzewieckiego tak – już się to zresztą dzieje – ale kołderka jest za krótka dla całego dworu Schetyny. Poseł Nitras jako pozostałość po „dworze Rokity” nie jest specjalnie cennym sojusznikiem w walce o władzę w partii.
Jak to mówią „ wojna trwa – straty muszą być”
Niemniej poseł Nitras jako były konserwatywny liberał może przecież znaleźć miejsce w nowotworzonej partii, zwanej przez złośliwców „Polskie oczko” – tyle tylko, że musi najpierw podwyższyć sobie standardy.
Bez tego nic, bo poprzeczkę zawiesza tam pewnie, gromiący bezlitośnie naszą klasę polityczną – Pan Jan Maria Rokita.
Tekst 3. Dialog uzupełniający
- Jak się o tym dożynaniu watach słyszało, to aż serce w człowieku rosło, że będziemy – wiem, że to tylko taka przenośnia – no, że będziemy tych pisowców wrednych ganiać do skutku. Fakt, że gdzie się dało to daliśmy im popróbować bobu! Nalazło się tego wszędzie, ale nie ustawaliśmy w swej pracy i niektórzy z braku pisowców, zaczęli naszych ludzi dożynać, jeden drugiego - drogi panie!
- ?
- Co się pan tak dziwi? Trzeba walczyć, bo inaczej nim się człowiek obejrzy już siedzi w dziesiątym rzędzie a zamiast słodkich owoców władzy tylko gorycz i na komendę rąk podnoszenie. Zna pan Gawłoskasa – szefa zachodniopomorskiej PO? Nie – mniejsza z tym. Nie dość, że szef Regionu to jeszcze wiceminister ochrony środowiska. Taki działacz! Wydawał się, że nie do ruszenia, przynajmniej w Regionie, bo w rządzie to wiadomo, że czasem trzeba robić za kozła – znaczy się kozła ofiarnego. Zobacz pan, że nagle Nitrotas - zna pan Nitrotasa? – No właśnie ten sam – wymyślił taki haczyk, że - bo w statucie partii napisano, że nie można łączyć kierowania Regionem i takiego stanowiska w rządzie, jak na przykład minister albo nawet wice. Wymyślił to bardzo sprytnie bo wakujące stanowisko jakby na jego miarę skrojone, a poza tym po całości uderza akurat w ludzi Tuskoidesa, bo tu nie tylko o ten Region chodzi. Chociaż zrobiło mu się teraz gorąco, to przecież prze do przodu, bo każdy wie, że najlepszą obroną jest parcie!
- Najlepszą obroną jest atak. Tak słyszałem.
- Właśnie! No to się zabrał za Gawłoskasa - a zabrał się za Gawłoskasa wierząc w poparcie Schetynokratesa. Zna pan Schetynokratesa? – Przepraszam, wiem, że to oczywiste. Ja tak z przyzwyczajenia się pytam, bo pan widzę w polityce głęboko nie siedzi. Mniejsza z tym. Wierzy w poparcie Schetynokratesa, bo wie, że Premier w życiu, ale to w życiu się na jego kandydaturę nie zgodzi! No ale skoro sam Schetynokrates będzie za – pan rozumie? Remis ze wskazaniem.
- Jak w boksie?
- Dokładnie! Tyle tylko, że wczoraj Schetynoktates odwołał jakąś tam Konwencję Samorządową w Szczecinie a co gorsza wyraził się prawie, że publicznie:
- Nie będziecie mnie na minę wsadzać! – Tak powiedział a pił wiesz pan do czego? – Do sprawy Nitrotasa i innych tamtejszych wydarzeń, o czym Grubon informuje Tuskoidesa, a Schetynokrates o tym wie, bo niby czemu miałby nie wiedzieć? No to i powstała niepewność oraz stan rozgoryczenia u Nitrotasa co do własnych swoich dalszych losów. Trochę to pogmatwane, ale to jest właśnie polityka. Trzeba mieć głowę na karku.
- W pewnym sensie chyba nie bez powodu się niepokoi?
- Jasne, że nie bez powodu! W sejmie szum się zrobił. Pisowczyki się cieszą i biegają jak poparzeni, plotki roznoszą, wydruki z jakichś blogów - i w ogóle kryzys, że tak powiem. Lokalny, więc może lepiej kryzysik, ale jest i nas od wewnątrz kąsa.
- Rozumiem, ale…
- Czekaj Pan – teraz będzie najlepsze! Lubi pan westerny? – zresztą nieważne. Na ukojenie nerwów poszedłem sobie posiedzieć przy kawce w tej naszej Hawełce. Tak – tam gdzie ten wasz Osieckopulos wysiaduje całymi dniami! Poszedłem, siedzę i kawkę popijam, ploteczek słucham – Dziennik sobie niby to czytam, ale widzę, że wchodzi Nitrotas – cały w dąsach. A tak się złożyło, że akurat pierwszy żołnierz Tuskoidesa sam Grupon wychodził. Znasz Pan posła Grupona? – Tak – ten sam, co jest ministrem w KPRM. To zaufany człowiek Premiera. Ale zaufany tak naprawdę i w całości A pamięta pan co panu mówiłem przedtem, że Nitrotas, kogo teraz obstawia…?
- Schetynokratesa
- No właśnie!
- Niech pan teraz uważa, bo to jest scena wręcz powieściowa! Do tej swojej opowieści, do tego „Golema” w sam raz – i nie musi pan nic wymyślać. Znają się od lat, są po imieniu i w ogóle – pan rozumie?
- Nitrotas i Grupon?
- Tak - I nagle, dzisiaj - Nitrotas zwraca się do Grupona tak: Nieładnie się pan bawi, panie Grupon!
Ten nic. Płaci za kawę i milczy a Nitrotas, już wyraźnie wkurzony powtarza: Nieładnie się pan bawi panie Grupon!
- Ale w co się bawi?
- W to co się w Szczecinie dzieje – Że Tuskoides o ich lokalnych ekscesach dowiaduje się ze szczegółami - włos mu się jeży i takie tam. W tym rzecz, że Grupon nie reaguje na zaczepkę, mija go i wychodzi jak gdyby nigdy nic.
A dodam w tym miejscu, że od chwili na Sali, cisza jak makiem zasiał. Tylko słychać jak posłowie z PSL mieszają herbatę. I w tej ciszy Nitrotas krzyczy za odchodzącym Gruponem:
- Zajmując się mną może pan zachorować! – tak sobie do ministra w kancelarii Premiera krzyknął w tym wkurzeniu. Zupełnie jak w filmie jakimś. Grupon powoli wraca. Wszyscy zdębieli do reszty, bo sytuacja zapachniała mordobiciem. Zupełnie jak w filmie!
- Czy - to - jest - groźba - karalna? – Grupon mówi powoli, akcentując każde słowo. Ani odrobiny emocji! Western, poker i w ogóle zapachniało sprawą sądową.
- Nie, gdzieżby znowu! – odpowiada pospiesznie Nitrotas, a Grupon odwraca się i wychodzi.
- Czyli do niczego nie doszło?
- Tym razem na szczęście nie, ale niech pan zobaczy do czego my doszliśmy!
- Może kawy, panie pośle?
- Nie dziękuję. Opiłem się w Hawełce i teraz mnie mdli.
Tekst 4. Miller i Nitras stracili okazję, by
siedzieć cicho
Jeszcze tylko
brakowało wypowiedzi Leszka Millera na temat sporu kompetencyjnego między
Prezydentem a Premierem! Brakowało ale już nie brakuje, bo oto człowiek lewicy,
były premier, facet który aby zdobyć jakieś fanty wysiadywał jajko w programie
„Wysiadujemy jajko z gwiazdami” uznał za stosowne wypowiedzieć się o
Prezydencie Kaczyńskim tak:
"On tam jest pośmiewiskiem. Wielu moich znajomych mówi mi to wprost"
I powiedział tak w wywiadzie dla gazety.pl – tyle, że ja mam linka do Dziennika, bo w na stronie Gazety, zaciekawiło mnie co innego, a sprawiedliwość musi być. Ale najpierw skończmy z żyrardowskim królem politycznego obciachu.
Miller dodaje: „Lech Kaczyński nie potrafił wtedy podjąć decyzji w sprawie systemu pierwiastkowego” Znalazł się „pierwiastek” naszej polityki. Dziewica w czerwonym fartuszku z gwiazdką – Pożal się Boże!
"Według Leszka Millera nasz prezydent od tego czasu uważany jest w Brukseli za osobę niepoważną. Lepiej, by trzymał się z daleka. Nie odegra tam żadnej roli. Tylko co najwyżej zaszkodzi swoją niekompetencją" - nie ma wątpliwości polityk lewicy”
Ludzie! I to mówi polityk, którego wstydzi się piecioprocentowy SLD, mające za przywódcę typka w rodzaju Napieralskiego! Czy ktoś pojmuje skale obciachu?
Dziwię się, że jeszcze nikt w mediach nie wpadł na pomysł by o niekompetencji Prezydenta wypowiedział się pan Lepper. To znaczy nie wiem, czy nie wpadł. Ja nie zauważyłem.
http://www.dziennik.pl/polityka/article250750/Miller_Kaczynski_to_posmiewisko.html
Ale co tam Lepper – szukając oryginalnego wywiadu na stronie Gazety, znalazłem wypowiedź mojego ulubionego posła Nitrasa, który nagle się wykaraskał z opresji i zgromił z tej radości nie tylko Lecha Kaczyńskiego ale, uwaga:
„Poseł Sławomir Nitras nie kryje zaskoczenia tym, że prezydent Sarkozy przesłał zaproszenie dla Lecha Kaczyńskiego”
Nie kryje zaskoczenia i „ma nadzieje, że nie będzie śmiesznie”
Informuję Pana, panie pośle, że już jest śmiesznie. Zamiast po nieudanej próbie przejęcia władzy w zachodniopomorskim regionie PO siedzieć cicho, zaraz się pan bierze za prezydenta Francji. Ma pan szczęście, że były Chirac nie wczytuje się w portal wyborczej.
Już on by Panu powiedział do słuchu – niech pan spyta Leszka.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5808838,Nitras__Mam_nadzieje__ze_nie_bedzie_smiesznie.htm
"On tam jest pośmiewiskiem. Wielu moich znajomych mówi mi to wprost"
I powiedział tak w wywiadzie dla gazety.pl – tyle, że ja mam linka do Dziennika, bo w na stronie Gazety, zaciekawiło mnie co innego, a sprawiedliwość musi być. Ale najpierw skończmy z żyrardowskim królem politycznego obciachu.
Miller dodaje: „Lech Kaczyński nie potrafił wtedy podjąć decyzji w sprawie systemu pierwiastkowego” Znalazł się „pierwiastek” naszej polityki. Dziewica w czerwonym fartuszku z gwiazdką – Pożal się Boże!
"Według Leszka Millera nasz prezydent od tego czasu uważany jest w Brukseli za osobę niepoważną. Lepiej, by trzymał się z daleka. Nie odegra tam żadnej roli. Tylko co najwyżej zaszkodzi swoją niekompetencją" - nie ma wątpliwości polityk lewicy”
Ludzie! I to mówi polityk, którego wstydzi się piecioprocentowy SLD, mające za przywódcę typka w rodzaju Napieralskiego! Czy ktoś pojmuje skale obciachu?
Dziwię się, że jeszcze nikt w mediach nie wpadł na pomysł by o niekompetencji Prezydenta wypowiedział się pan Lepper. To znaczy nie wiem, czy nie wpadł. Ja nie zauważyłem.
http://www.dziennik.pl/polityka/article250750/Miller_Kaczynski_to_posmiewisko.html
Ale co tam Lepper – szukając oryginalnego wywiadu na stronie Gazety, znalazłem wypowiedź mojego ulubionego posła Nitrasa, który nagle się wykaraskał z opresji i zgromił z tej radości nie tylko Lecha Kaczyńskiego ale, uwaga:
„Poseł Sławomir Nitras nie kryje zaskoczenia tym, że prezydent Sarkozy przesłał zaproszenie dla Lecha Kaczyńskiego”
Nie kryje zaskoczenia i „ma nadzieje, że nie będzie śmiesznie”
Informuję Pana, panie pośle, że już jest śmiesznie. Zamiast po nieudanej próbie przejęcia władzy w zachodniopomorskim regionie PO siedzieć cicho, zaraz się pan bierze za prezydenta Francji. Ma pan szczęście, że były Chirac nie wczytuje się w portal wyborczej.
Już on by Panu powiedział do słuchu – niech pan spyta Leszka.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5808838,Nitras__Mam_nadzieje__ze_nie_bedzie_smiesznie.htm
Tekst 5. Posiadacze zatrzymani
Najpierw nabrałem
przekonania, że skoro wraca socjalizm, gdyż coraz głośniej o tym, by rynkiem
oraz gospodarką rządziło państwo, ktoś pochopnie zaczął zatrzymywać posiadaczy
ziemskich i nowa arystokracja z PSL czy Samoobrony trafiła w dyby, ale okazało
się, że chodzi tylko o głupie posiadanie narkotyków.
Radio Zet doniosło:
„Przewodniczący Sejmiku Zachodniopomorskiego Michał Łuczak oraz szef powiatowej Platformy Obywatelskiej i starosta Polic Cezary Atamańczuk zostali zatrzymani przez zachodniopomorską policję. Obaj samorządowcy mieli przy sobie narkotyki. Znaleziono przy nich amfetaminę, tabletki i susz roślinny”
Samorządowcy zatrzymani zostali w piątek wieczorem w czasie rutynowej kontroli na drodze - mówi Maciej Karzczyński z zachodniopomorskiej policji. Jeszcze dzisiaj usłyszą zarzuty. Za posiadanie narkotyków grozi im do trzech lat więzienia. Na razie nie wiadomo, czy zatrzymani samorządowcy byli pod wpływem narkotyków. Przesłuchania trwają”
Niby nic wielkiego, ale dla mnie – skromnego blogera – patrz poprzedni post – jednak wyraj i uciecha, bo to mianowańcy, współpracownicy oraz kumple mojego ulubionego posła Nitrasa, o którym tak mi się dobrze pisało całkiem niedawno:
http://jacek.jarecki.salon24.pl/7520,Nitras,tag.html
I żeby nie było, że jako prowincjonalny bloger powielam ogólnie znane informacje, przeniosę moich czytelników na chwilę na obrady Rady Krajowej PO w myśl zasady, że blogerzy są wszędzie!
Oto przemawia akurat Marszałek Komorowski, a wiadomo każdemu przytomnemu, z czym poza Bobem Marleyem i rumem się kojarzy ta cała Jamajka, gdy jednocześnie na komórki zebranych nadchodzi ta przykra wiadomość, wieść o zatrzymaniu posiadaczy.
No to zaraz szeptu … szeptu … a po trzech minutach na wyświetlaczach komórek należących do szczecińskich posłów PO pojawia się SMS z innego niż oficjalne źródła o żartobliwej treści.
„Trzech szczecińskich liderów PO zatrzymanych za posiadanie narkotyków!
Przepraszamy, dwóch. Trzeci nie został zatrzymany bo spieszył się do studia TVN24”
A nie pisałem, że blogerzy są wszędzie? Głowa do góry – piękne Panie i mężni Panowie!
Radio Zet doniosło:
„Przewodniczący Sejmiku Zachodniopomorskiego Michał Łuczak oraz szef powiatowej Platformy Obywatelskiej i starosta Polic Cezary Atamańczuk zostali zatrzymani przez zachodniopomorską policję. Obaj samorządowcy mieli przy sobie narkotyki. Znaleziono przy nich amfetaminę, tabletki i susz roślinny”
Samorządowcy zatrzymani zostali w piątek wieczorem w czasie rutynowej kontroli na drodze - mówi Maciej Karzczyński z zachodniopomorskiej policji. Jeszcze dzisiaj usłyszą zarzuty. Za posiadanie narkotyków grozi im do trzech lat więzienia. Na razie nie wiadomo, czy zatrzymani samorządowcy byli pod wpływem narkotyków. Przesłuchania trwają”
Niby nic wielkiego, ale dla mnie – skromnego blogera – patrz poprzedni post – jednak wyraj i uciecha, bo to mianowańcy, współpracownicy oraz kumple mojego ulubionego posła Nitrasa, o którym tak mi się dobrze pisało całkiem niedawno:
http://jacek.jarecki.salon24.pl/7520,Nitras,tag.html
I żeby nie było, że jako prowincjonalny bloger powielam ogólnie znane informacje, przeniosę moich czytelników na chwilę na obrady Rady Krajowej PO w myśl zasady, że blogerzy są wszędzie!
Oto przemawia akurat Marszałek Komorowski, a wiadomo każdemu przytomnemu, z czym poza Bobem Marleyem i rumem się kojarzy ta cała Jamajka, gdy jednocześnie na komórki zebranych nadchodzi ta przykra wiadomość, wieść o zatrzymaniu posiadaczy.
No to zaraz szeptu … szeptu … a po trzech minutach na wyświetlaczach komórek należących do szczecińskich posłów PO pojawia się SMS z innego niż oficjalne źródła o żartobliwej treści.
„Trzech szczecińskich liderów PO zatrzymanych za posiadanie narkotyków!
Przepraszamy, dwóch. Trzeci nie został zatrzymany bo spieszył się do studia TVN24”
A nie pisałem, że blogerzy są wszędzie? Głowa do góry – piękne Panie i mężni Panowie!
Tekst 6. Bystrzy i dowcipni politycy
Dopiero premier załagodził
sytuację na wesoło, że bystry ten Atamańczuk i dowcipny. A jak ma nie być
bystry skoro to były działacz PO i samorządowiec z Polic, przecież nie z
nadania PiS? To jak ma być ciemny?
Nawet przez chwilę nie wątpiłem, że to bystrzak. Czy w takiej partii jak PO mógł się jakiś ciemniak ukryć? No, tyle, że dał się złapać, ale potem pełna klasa i żadnych zastrzeżeń.
Chciał Nitras do Europy to Atamańczuk pokazał papierek. Pokiwali wszyscy głowami nad papierkiem i „poszły konie po betonie” - jak to u mnie na wsi mówią.
Niektórzy to ponoć uwierzyli nawet, że naprawdę się tym papierkiem zrzekł, a jeszcze inni z tego przejęcia teraz udają, że pierwsze słyszą o jakimś tam Atamańczuku, a jak słyszeli to są wielce zawstydzeni jego postawą i o honorze zaczynają opowiadać.
Już oczywiście zapomnieli, jakie wojny odstawiał Nitras na Pomorzu chcąc zostać szefem regionu PO kosztem Gawłowskiego, na zasadzie zakazu łączenia stanowiska ministerialnego z partyjnym szefowaniem?
Wy też pewnie nie pamiętacie, co? Czyli słusznie zaprzestałem pisać tego całego „Golema” bo wszyscy brali to za żarty jakieś.
http://amazoniawweekend.blogspot.com/2009/05/archiwum-o-posle-nitrasie-3-golem.html
Dla leniwych wkleję fragment. Nitras z Grupińskim w sejmowej Hawełce:
„- Niech pan teraz uważa, bo to jest scena wręcz powieściowa! Do tej swojej opowieści, do tego „Golema” w sam raz – i nie musi pan nic wymyślać. Znają się od lat, są po imieniu i w ogóle – pan rozumie?
- Nitrotas i Grupon?
- Tak - I nagle, dzisiaj - Nitrotas zwraca się do Grupona tak: Nieładnie się pan bawi, panie Grupon!
Ten nic. Płaci za kawę i milczy a Nitrotas, już wyraźnie wkurzony powtarza: Nieładnie się pan bawi panie Grupon!
- Ale, w co się bawi?
- W to, co się w Szczecinie dzieje – Że Tuskoides o ich lokalnych ekscesach dowiaduje się ze szczegółami - włos mu się jeży i takie tam. W tym rzecz, że Grupon nie reaguje na zaczepkę, mija go i wychodzi jak gdyby nigdy nic.
A dodam w tym miejscu, że od chwili na Sali, cisza jak makiem zasiał. Tylko słychać jak posłowie z PSL mieszają herbatę. I w tej ciszy Nitrotas krzyczy za odchodzącym Gruponem:
- Zajmując się mną może pan zachorować! – Tak sobie do ministra w kancelarii Premiera krzyknął w tym wkurzeniu. Zupełnie jak w filmie jakimś. Grupon powoli wraca. Wszyscy zdębieli do reszty, bo sytuacja zapachniała mordobiciem. Zupełnie jak w filmie!
- Czy - to - jest - groźba - karalna? – Grupon mówi powoli, akcentując każde słowo. Ani odrobiny emocji! Western, poker i w ogóle zapachniało sprawą sądową.
- Nie, gdzieżby znowu! – Odpowiada pospiesznie Nitrotas, a Grupon odwraca się i wychodzi.”
Było, minęło. Nitras będzie nas reprezentował w Parlamencie Europejskim, a jego koleżka, współpracownik i mianowaniec w Sejmie. Akurat za żadnego z nich osobiście nie muszę się wstydzić, bo nawet końmi nikt by mnie nie zaciągnął, bym głosował na takich typków.
Fajnie też było jak policja zatrzymała Atamańczuka z Łuczakiem. Informacja o tym przykrym wydarzeniu dotarła akurat podczas Rady Krajowej PO i ….
„Oto przemawia akurat Marszałek Komorowski, a wiadomo każdemu przytomnemu, z czym poza Bobem Marleyem i rumem się kojarzy ta cała Jamajka, gdy jednocześnie na komórki zebranych nadchodzi ta przykra wiadomość, wieść o zatrzymaniu posiadaczy.
No to zaraz szeptu … szeptu … a po trzech minutach na wyświetlaczach komórek należących do szczecińskich posłów PO pojawia się SMS z „innego niż oficjalne” źródła o żartobliwej treści.
„Trzech szczecińskich liderów PO zatrzymanych za posiadanie narkotyków!
Przepraszamy, dwóch.
Trzeci nie został zatrzymany, bo spieszył się do studia TVN24”
Nawet przez chwilę nie wątpiłem, że to bystrzak. Czy w takiej partii jak PO mógł się jakiś ciemniak ukryć? No, tyle, że dał się złapać, ale potem pełna klasa i żadnych zastrzeżeń.
Chciał Nitras do Europy to Atamańczuk pokazał papierek. Pokiwali wszyscy głowami nad papierkiem i „poszły konie po betonie” - jak to u mnie na wsi mówią.
Niektórzy to ponoć uwierzyli nawet, że naprawdę się tym papierkiem zrzekł, a jeszcze inni z tego przejęcia teraz udają, że pierwsze słyszą o jakimś tam Atamańczuku, a jak słyszeli to są wielce zawstydzeni jego postawą i o honorze zaczynają opowiadać.
Już oczywiście zapomnieli, jakie wojny odstawiał Nitras na Pomorzu chcąc zostać szefem regionu PO kosztem Gawłowskiego, na zasadzie zakazu łączenia stanowiska ministerialnego z partyjnym szefowaniem?
Wy też pewnie nie pamiętacie, co? Czyli słusznie zaprzestałem pisać tego całego „Golema” bo wszyscy brali to za żarty jakieś.
http://amazoniawweekend.blogspot.com/2009/05/archiwum-o-posle-nitrasie-3-golem.html
Dla leniwych wkleję fragment. Nitras z Grupińskim w sejmowej Hawełce:
„- Niech pan teraz uważa, bo to jest scena wręcz powieściowa! Do tej swojej opowieści, do tego „Golema” w sam raz – i nie musi pan nic wymyślać. Znają się od lat, są po imieniu i w ogóle – pan rozumie?
- Nitrotas i Grupon?
- Tak - I nagle, dzisiaj - Nitrotas zwraca się do Grupona tak: Nieładnie się pan bawi, panie Grupon!
Ten nic. Płaci za kawę i milczy a Nitrotas, już wyraźnie wkurzony powtarza: Nieładnie się pan bawi panie Grupon!
- Ale, w co się bawi?
- W to, co się w Szczecinie dzieje – Że Tuskoides o ich lokalnych ekscesach dowiaduje się ze szczegółami - włos mu się jeży i takie tam. W tym rzecz, że Grupon nie reaguje na zaczepkę, mija go i wychodzi jak gdyby nigdy nic.
A dodam w tym miejscu, że od chwili na Sali, cisza jak makiem zasiał. Tylko słychać jak posłowie z PSL mieszają herbatę. I w tej ciszy Nitrotas krzyczy za odchodzącym Gruponem:
- Zajmując się mną może pan zachorować! – Tak sobie do ministra w kancelarii Premiera krzyknął w tym wkurzeniu. Zupełnie jak w filmie jakimś. Grupon powoli wraca. Wszyscy zdębieli do reszty, bo sytuacja zapachniała mordobiciem. Zupełnie jak w filmie!
- Czy - to - jest - groźba - karalna? – Grupon mówi powoli, akcentując każde słowo. Ani odrobiny emocji! Western, poker i w ogóle zapachniało sprawą sądową.
- Nie, gdzieżby znowu! – Odpowiada pospiesznie Nitrotas, a Grupon odwraca się i wychodzi.”
Było, minęło. Nitras będzie nas reprezentował w Parlamencie Europejskim, a jego koleżka, współpracownik i mianowaniec w Sejmie. Akurat za żadnego z nich osobiście nie muszę się wstydzić, bo nawet końmi nikt by mnie nie zaciągnął, bym głosował na takich typków.
Fajnie też było jak policja zatrzymała Atamańczuka z Łuczakiem. Informacja o tym przykrym wydarzeniu dotarła akurat podczas Rady Krajowej PO i ….
„Oto przemawia akurat Marszałek Komorowski, a wiadomo każdemu przytomnemu, z czym poza Bobem Marleyem i rumem się kojarzy ta cała Jamajka, gdy jednocześnie na komórki zebranych nadchodzi ta przykra wiadomość, wieść o zatrzymaniu posiadaczy.
No to zaraz szeptu … szeptu … a po trzech minutach na wyświetlaczach komórek należących do szczecińskich posłów PO pojawia się SMS z „innego niż oficjalne” źródła o żartobliwej treści.
„Trzech szczecińskich liderów PO zatrzymanych za posiadanie narkotyków!
Przepraszamy, dwóch.
Trzeci nie został zatrzymany, bo spieszył się do studia TVN24”
I teraz na koniec sobie
popatrzcie. Za pomocą kawałka papieru zrobiono samego Pana Premiera w balona.
Zaufał człowiek, wystawił do Europy, poklepał po plecach a teraz pasztet.
Dobrze, że potrafił załagodzić sytuację na wesoło, że niby, jaki bystry ten Atamańczuk a nawet dowcipny!
No bystry, a jaki ma być?
Dobrze, że potrafił załagodzić sytuację na wesoło, że niby, jaki bystry ten Atamańczuk a nawet dowcipny!
No bystry, a jaki ma być?
*Komentarz z
końca 2016 jest taki:
Nic nowego pod słońcem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz