W związku z tym, że nie ma najmniejszych szans, by radykalny idiotyzm pozyskał miliony wiernych, dla ratowania podstaw bytu polskiej, jakże licznej klasy próżniaczej, na zapleczu rozpoczęły się prace nad stworzeniem nowej formacji politycznej. Słusznie zauważono, że obsuwające się w radykalizm twory w rodzaju PO czy Nowoczesnej, nie są w stanie wygrać wyborów parlamentarnych ani działając osobno, ani startując w bloku wyborczym. Niestety znalazł się w końcu ktoś, kto potrafi liczyć i analizować.
Wrogość wobec Prawa i Sprawiedliwości spowszedniała, a podsycające ją działania z daleka wonieją paranoją. To że utrzymuje się sondażowe status quo, to tylko jeden, wcale nie najważniejszy czynnik opisujący realną sytuację polityczną. Elektorat partii opozycyjnych znalazł się w niewoli jednego odruchu, a powszechnie wiadomo, że z niewolnika nie ma pracownika.
Radykałowie tego nie rozumieją, ponieważ od dawna nie rozumieją rzeczywistości w jakiej przyszło im działać. Nie jest problemem, że stracili władzę, bo to się zdarza. Problemem jest to, że nigdy jej nie odzyskają, ponieważ tak naprawdę nie są nikomu i do niczego potrzebni. Ostatnim sprytnym manewrem było stworzenie protezy o chwytliwej nazwie Nowoczesna, ale partia ta, zamiast stać się enklawą powagi, nie dość, że wyrwała się jako lider idiotyzmu, to jeszcze pociągnęła za sobą „partię matkę”. Doszło do tego, że ludzie przez osiem lat rządzący, a przez kilkanaście rozdający karty polskiej polityki, są wleczeni na sznurku przez wrzeszczącą posłankę Pomaskę i różnych, prawie męskich, troglodytów.
A elektorat? Przez rok nikt nie pomyślał, że poza nienawiścią do Kaczyńskiego, należałoby podrzucić mu trochę innej karmy. Nie wystarczy opowiadać o swoich rzekomych przewagach intelektualnych, o miłości autorytetów, celebrytów i innej, prawda, swołoczy, ponieważ jest to zupełnie pusty przekaz.
Dlatego opłaca się wykonać teraz manewr stwórczy, i manewr ten zostanie wykonany, a jego ofiarą padną w tej kadencji, udający liderów radykałowie, ciamajdanowcy, oraz maniacy Nowoczesnej, z Ryszardem na czele. Do końca nie pojmą, że to nie PiS zasadza się na nich, i będzie to widowisko zabawne.
Oczywiście nowy twór będzie związany z Tuskiem, bez względu na to, czy powróci teraz, czy za trzy lata, bo i tak, prawdziwa walka o władzę rozegra się za siedem lat.
Strategia formacji, która powstanie, będzie polegała na powolnym, namaszczonym marszu, pod państwotwórczymi hasłami. Przeszłość zostanie odrzucona, wewnętrzne opozycje wołające o „tu i teraz” zdeptane, a wojujący swym brakiem jakiejkolwiek powagi, zostaną zmieleni w wielkim młynie zapomnienia.
Początkowo nowy twór będzie traktowany jako platforma ucieczkowa, dla elektoratu „byle nie PiS” ale dość mającego głupoty i wyskoków obecnych liderów opozycji. Przez nią samą zaś, z powodów personalnych jako sojusznik. Nim się zorientują, znikną.
Ktoś się spyta, po co to wszystko, i czy nie lepiej twardo, całą bandą, zjednoczeni przeciw Kaczystom?
Oczywiście że nie, choćby z jednego, zasadniczego powodu:
Aby wygrać wybory, należy nie tylko zaaprobować zmiany, jakie rządząc, wprowadził PiS, ale wchłonąć je, przetworzyć i wskazać drogę ich kontynuacji, zachowując przy tym prawie całkowitą neutralność. Albowiem odkąd polityka stała się odczuwalna realnie jako zmiana, związana z codziennym życiem, pustosłowie i przepraszam za wyrażenie „pieprzenie w bambus” nie wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz