Początki propagandy zdatnej do użytku w walce o
dominację, sięgają pewnie czasów, gdy nasi praprzodkowie uwijali się z
zaostrzonymi kijami po sawannie. Jej zasady pozostały niezmienne do dzisiaj. W
ogromnym skrócie polegają na zachwalaniu i budzeniu grozy. Zachwalanie jest
trudniejsze, ponieważ trzeba posłużyć się własnym przykładem, czy choćby jego
iluzją, podczas gdy lęk budzi byle bandzior, co to do trzech zliczyć nie
potrafi. Poza tym, propaganda oparta na złu jest skuteczniejsza. Dzisiaj, w
epoce charakteryzującej się nieznanym dotychczas natłokiem informacji,
docierających do przeciętnego odbiorcy, aby propaganda była skuteczna, należy
ją maksymalnie uprościć, jednocześnie starannie ukrywając jej źródło. W skali
globalnej tym prostym chwytem posługuje się najskuteczniej, oczywiście
dzisiejsza Rosja.
To, co dla niektórych jest antyrosyjską propagandą,
w rzeczywistości ma swoje źródła na Kremlu. Dzięki temu Putin i spółka, tanim
kosztem uzyskują podwójny efekt. Pierwszy, zupełnie oczywisty jest skierowany
na potrzeby wewnętrzne. Nic tak dobrze nie robi dyktaturze jak atmosfera
powszechnej niechęci, na dodatek podszyta jawnie okazywanym przez wrogów lękiem.
Lud konsoliduje się wokół „tronu”, razem z władcą szydzi ze złowrogiej Ameryki,
gardzi zdradzieckim Polakami, a potem słoninkę popija wódeczką.
Efekt zewnętrzny jest jeszcze lepszy, ponieważ
wzmacniają go aparaty propagandowe, jeśli nie państw, to przynajmniej
walczących o władzę ugrupowań politycznych. Posłużę się w tym miejscu
drastycznym przykładem, mianowicie przykładem tragedii smoleńskiej. Dla wielu
niejasnym pozostaje, dlaczego Rosja nie zwraca Polsce wraku Tupolewa, choć
dzięki temu gestowi, skoro twierdzi, że to był zwykły wypadek, mogłaby się
łatwo oczyścić z ciążących nad nią domniemań czy zarzutów? Otóż właśnie
dlatego, że mają ciążyć. Wartość nie w niewinności, a w przerażającej,
paraliżującej myśli, że w czasach pokoju, sąsiedni kraj mógł bezkarnie dopuścić
się podobnej zbrodni. A kto wygrał wybory po Smoleńsku w Polsce? Czy aby nie
partia, która jednała się z Rosją nad trumnami ofiar? A jaki wpływ na ten tryumf,
miała zaszczepiona w naszym społeczeństwie lękliwa myśl, że wygrana Jarosława
Kaczyńskiego czy Prawa i Sprawiedliwości może oznaczać wojnę z atomowym mocarstwem?
W tamtych, nieodległych wszak czasach, oświecona
liberalizmem strona politycznego sporu, ucinała wszelkie spekulacje jako
bezwartościowe teorie spiskowe. Razem z naszymi, jednym głosem brzmiały zachodnie,
cywilizowane przez strach media. Teraz opowiadają, że wojna na Ukrainie
otworzyła im oczy. Biedactwa iście niemowlęce.
Obecnie, gdy niezadowolenie społeczne może zmienić polityczną
mapę Europy, Putin i jego demoniczne służby, stały się ostatnią deską ratunku
dla gasnącego establishmentu. Już nie teorie spiskowe, a żelazne fakty! Kto
wygrał wybory w USA? Putin! Kto stoi za każdą partią, podważającą władzę
liberalno-lewackich nadzorców Europy? Putin! Gdzie wybory, tam Putin. Nawet na
Szwecję się zawziął. Może przy okazji wyborów samorządowych zechce ten
cały Putin odsunąć od władzy wielkorządców z PSL? Nigdy nie wiadomo.
To bardzo wygodne, że wystarczy za plecami
politycznego oponenta postawić potwora i tegoż potwora wskazywać chytrze
paluchem. I to jest dopiero sukces na skalę światową. Atmosfera grozy
gęstnieje, a Rosji o nic innego nie chodzi. Kogo miałaby zanęcić swoimi
wewnętrznymi „porządkami”? A tak, proszę bardzo, skoro wszystkim rządzi, trzeba
troszkę ustąpić, ubłagać potwora, może nawet jakąś małą przebłagalną ofiarę
złożyć?
Łatwo zapomnieć, nie zwrócić uwagi, że ogłaszana
przez medialne megafony wszechmoc Złego, jest Złego korzyścią. A jego tryumf...
Ktoś marzy, by jego potomkowie uganiali się po sawannie z zaostrzonymi kijami?
A teraz jeszcze nakazał Putin pijanym rodzicom bijać swe dziatki...
OdpowiedzUsuńNo i pić, co oczywiste.
OdpowiedzUsuńNo jasne. Ale czego się po nim spodziewać.
OdpowiedzUsuń